Rozdział 14

598 58 22
                                    

Po kolorowym weekendzie trzeba było wrócić do rzeczywistości. I pracy. Cieszyłem się, bo przecież Eren odbywał praktyki pod moją opieką. Tak naprawdę widziałem się z nim każdego dnia i nasz związek cholernie szybko się rozwijał.

Mój chłopiec coraz częściej pozwalał sobie mnie dotykać. Nie w intymnych sferach, na to był jeszcze nieco wstydliwy, ale moją klatkę piersiową i mój brzuch jego palce znały już na pamięć.

Eren był bystry. Szybko opanował materiał, który uczyłem go przez poprzedni tydzień. Dużo mi pomagał. Wypełniał w prawdzie tylko proste papiery, a właściwie wprowadzał tylko dane do bazy danych, ale to i tak była duża część mojej pracy. Ja zajmowałem się bardziej odpowiedzialnymi zadaniami, za które złe wypełnienie mogło dostać się porządny opierdol. Jasne, Smith nigdy by mnie nie opierdolił i nigdy wcześniej tego nie robił, ale ja po prostu byłem perfekcjonistą i od razu widziałem błędy do poprawki, które i tak zdarzały mi się rzadko.

Eren też ciągle robił mi kawę, herbatę, przynosił ciasteczka, a nawet masował mi ramiona kiedy byłem mocno zmęczony. Był cholernie kochany. Właściwie dzięki niemu byłem szczęśliwy nawet wtedy, kiedy byłem zapierdolony robotą.

Eren wyciągnął się na kanapie i przymknął oczy. Chyba nieco przysnął ale nie dziwiło mnie to. Było już po godzinach, a on dzielnie mi pomagał, mimo że miał już wolne i mógł wracać do domu. Westchnąłem i odsunąłem się od biurka, chcąc wstać, jednak zatrzymał mnie dźwięk otrzymywanej wiadomości. Przewróciłem oczami i zajrzałem do skrzynki odbiorczej na laptopie. Dostałem maila od wariatki.

Hanji: Leeeevi! Kurwaaaaa! Erwin podpisał współpracę z firmą Lotos i z tej okazji będzie bankiet! Ich prezes to cholerny pijaczyna, więc ta cała impreza będzie bardziej przypominać zabawę w klubie. Erwin na wszystko się zgadza, bo poszli nam na rękę i... Tam będzie tyle pysznego jedzonka! Twój chrześniak na pewno się ucieszy :p

Zmarszczyłem brwi, bo nie miałem pojęcia o czym napisała ta idiotka. Nie podała najważniejszych informacji. Chyba przez ciąże myślała tylko o jednym, dlatego postanowiłem nie zjechać jej z dołu do góry, jak zawsze.

Levi: Co ty pierdolisz?

Odpisałem krótko, czekając na odpowiedź, ale zdawało się, że ona miała nie nadejść. Spojrzałem na mojego bachora, który smacznie drzemał sobie na kanapie. Wstałem z krzesła i podszedłem do niego. Wyglądał tak spokojnie i uroczo, że miałem ochotę położyć się obok i przytuluć, a potem mocno wycałować. Nie chciałem go jednak budzić, jego sen był ważniejszy niż moje zachcianki. Jego buzia była taka spokojna, kiedy spał. Różniła się od twarzy Erena, która zazwyczaj była ubrana w zaciętość i waleczność. Jego łagodna odsłona sprawiała, że serce biło mi szybciej. Wcześniej nie pojmowałem, jak druga osoba może namącić w czyjejś głowie i życiu. Teraz to rozumiałem. Eren Jaeger był dla mnie wszystkim i byłem gotów zrobić dla niego wszystko.

Zdjąłem z siebie marynarkę i nakryłem jego ramiona. Wróciłem do biurka i znów usiadłem na krześle przed laptopem. Chciałem zobaczyć, czy ta wariatka mi odpisała. Spojrzałem na pocztę i rzeczywiście dostałem nową wiadomość.

Hanji: Jak to co?! Impreza, zabawa, dużo jedzenia, wymarzona noc. Gadałam przed chwilą z Erwinem i możemy zabrać ze sobą bliskich, albo kogokolwiek. Moblit już pojechał po smoking!

Levi: Rozumiem. Szykuje się pijacka impreza dwóch firm, ale ty nawet nie powąchasz wina.

Hanji: Ale Levi... Twój chrześniak się nie obrazi.

Levi: Pojebało cię. Nie pozwolę upić śmierdziela. Tak poza tym podaj mi datę, godzinę i miejsce.

Hanji: Jeb się krasalu głupi kurwa!

Nieznajomy || RirenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz