Rozdział 20

526 42 3
                                    

            Harry i Louis ledwo weszli przez drzwi, zanim Jay przegoniła ich do kuchni, sadzając Harry'ego na krześle obok Louisa, zanim Harry zdążył zapytać czy może zostać na kolacje.


 - Mam nadzieję, że lubisz smażonego kurczaka. Jeśli nie, mam w zamrażarce mrożoną pizzę, mogę ją dla ciebie podgrzać – powiedziała Jay, spoglądając na Harry'ego, by ocenić jego reakcję na pełny talerz postawiony przed nim.

            Harry potrząsnął głową, jego usta już napełniły się kuszącym zapachem dobrego, domowego posiłku.

 - Wygląda świetnie. To na pewno nie będzie problem, jeśli zostanę?

           Jay pokręciła lekceważąco głową na to pytanie.

  - Oczywiście, że nie, kochanie! Żaden kłopot.

  - Dlaczego nie mówisz tak, gdy którykolwiek z moich przyjaciół chce zostać na kolację? – jęknęła jedna z dziewczyn – Harry nie był pewien jeszcze kto był kim.

  - Bo oni zawsze chcą wpaść, kiedy mnie nie ma, a ja nie zostawiam cię często samej w domu, po tej imprezie, którą urządziłaś ostatnim razem – powiedziała Jay z surowym wyrazem twarzy.

  - Ooh, Lottie ma kłopoty – zaśpiewała jedna z bliźniaczek, zanim nabrała pełen widelec jedzenia do buzi.

            Pierwsza dziewczynka (Lottie, przypomniał sobie Harry, zapamiętując to imię) opadła na krześle z winą wypisaną na twarzy, nagle bardzo pochłonięta groszkiem, który odsuwała widelcem na talerzu.

  - Zamknij się, Daisy – mruknęła Lottie.

  - Maaaaaaamo! Lottie kazała mi się zamknąć! – zawyła Daisy, rzucając widelcem na talerz z głośnym łoskotem, zakładając ręce na piersi.

  - Nikogo to nie obchodzi – warknęła Lottie.

  - Mnie obchodzi! – pisnęła druga bliźniaczka.

  - No pewnie, Phoebe – powiedziała dziewczyna siedząca obok Lottie.

  - Co to ma znaczyć? – Phoebe zapytała gniewnie, marszcząc brwi.

  - Wy zawsze trzymacie razem – wyjaśniła Lottie.

  - Ty i Fizzy też zawsze trzymacie razem!

            Harry nie był pewien, czy powiedziała to Daisy czy Phoebe – gubił się w imionach.

  - Ponieważ ty i Phoebe zawsze irytujecie mnie i Fiz – powiedziała Lottie.

            Obie bliźniaczki natychmiast wyglądały na zranione i Harry zobaczył, jak Jay pochyla się, masując skronie i mrucząc pod nosem, przygotowując się do zakończenia walki.

            Jednak Louis wydawał się być o krok przed nią. Wziął trochę tłuczonych ziemniaków w obie ręce i pochylił się nad stołem, rozmazując je na nosie Daisy, odwracając jej uwagę.

  - Fuj! – Daisy splunęła, niezdarnie wycierając twarz serwetką, ale wpadła w ogólny napad śmiechu.

           Louis odwrócił się do Lottie ze złośliwym uśmiechem i wyciągniętą ręką, aby także jej spróbować nałożyć trochę papki na twarz.

 - Nie! Boże, Louis, jesteś takim palantem! – jęknęła, ale śmiała się razem z nim.

 - Jedz swoją kolację albo oberwiesz całym talerzem. – Louis zagroził, gdy tylko zdobył jej uwagę, ale uśmiechał się szeroko.

           Daisy pokiwała głową, zwracając się do Lottie i Fizzy.

  - Przepraszam – powiedziała z bezzębnym uśmiechem, zanim ponownie podniosła widelec, zostawiając pokój w absolutnej ciszy.

 - Dziękuję. – Jay zwróciła się bezgłośnie do Louisa, który po prostu wzruszył ramionami i uśmiechnął się sympatycznie.

           Harry starał się ignorować nagłe pragnienie przyszpilenia Louisa do ściany i całowania go, aż jego usta będą posiniaczone. Słyszał o tym, że ludzie twierdzili, jak bardzo atrakcyjny jest facet dobry w kontaktach z dziećmi, ale nigdy tego naprawdę nie widział – do teraz. Znów, było wiele rzeczy, które lubił tylko dlatego, że były one częścią Louisa. Był pewien, że nie dbałby o innego chłopaka, który był dobry w piłce nożnej i miał uroczy uśmiech; Harry po prostu chciał Louisa.

           Po kolacji, Louis i Harry wyszli na zewnątrz, aby usiąść na trawniku i poczekać na Zayna, który miał przyjechać i go odebrać. Harry nie miał pojęcia, o której przyjedzie Zayn, ale był szczęśliwy, leżąc na trawie z Louisem u boku, więc nie bardzo go to obchodziło.

           W tym momencie zrobiło się ciemno, pozostawiając niebo w atramentowym, niebiesko-czarnym odcieniu, gdzieniegdzie przerywanym blaskiem mlecznych gwiazd i satelitów. Harry leżał na plecach, z ręką schowaną pod głową i chociaż Louis położył się obok niego, robił powolne, ślimacze ruchy, przysuwając się bliżej i bliżej, aż przytulił się do boku Harry'ego, z głową opartą na jego klatce piersiowej i ramionami luźno ułożonymi wokół jego tułowia.

 - Wyglądasz teraz na znacznie bardziej szczęśliwego. – Harry cicho zauważył. – Cieszę się.

 - Dlaczego miałbym nie być szczęśliwy? Mam moją mamę, moje siostry, mój dom, mojego... – Louis przerwał, zastanawiając się. – Mojego Harry'ego – zdecydował.

           Harry zaśmiał się.

 - Twojego Harry'ego. Podoba mi się; pasuje.

           Louis uśmiechnął się w tkaninę koszuli Harry'ego, głębiej wtulając twarz w jego pierś i wzdychając szczęśliwie.

 - Nie możesz zostać na weekend?

           Harry potrząsnął głową.

 - Jutro jest mecz piłki nożnej w Londynie. Pierwszy w tym sezonie. Trener zabije nas, jeśli go przegapimy – cóż, a właściwie zabije nas, jeśli Zayn go przegapi, nie wydaje mi się, że specjalnie za mną tęskni.

           To był kiepski weekend na pierwszy mecz, według Harry'ego. Teraz, on i Zayn muszą wrócić do Londynu i zatrzymać się u Nialla, żeby ich rodzice nie dowiedzieli się, że nadal są w mieście.
W tym tempie, nawet nie chcieli dostać się do Nialla zanim nie nastaną wczesne godziny poranne, ale wszystkie te problemy były warte, jeśli oznaczało to spędzić czas z Louisem.

           Louis żachnął się.

 - Będę tęsknić – zauważył, zaciskając ręce wokół talii Harry'ego.

           Żołądek Harry'ego przewrócił się szczęśliwie i przeniósł rękę w dół, robiąc szerokie i powolne kręgi na plecach Louisa.

 - Dokąd zmierzamy? – spytał po kilku minutach spokojnej ciszy.

 - Cóż... jest tu pociąg, który kursuje między Doncaster i Londynem za dość dobrą cenę. Mógłbym spróbować przyjeżdżać na mecze, żeby zobaczyć chłopaków i dopingować, jak przystało na dobrego chłopaka. – Louis puścił Harry'emu figlarne oczko.

           Cholera, jest tu pociąg? To uczyniłoby tą podróż znacznie łatwiejszą, pomyślał Harry z lekkim ukłuciem żalu.

 - Możesz zatrzymać się u mnie, kiedy przyjedziesz, wiem, że mojej mamie nie będzie to przeszkadzać. I mógłbym przyjeżdżać kiedykolwiek byś chciał - zaoferował Harry.

 - Chcę, żebyś przyjechał jutro po południu, po meczu – zapowiedział Louis.

           Harry przewrócił oczami i uśmiechnął się.

 - Nie o to mi chodziło. – Wycisnął pocałunek na włosach Louisa, zanim roztrzepał je czule.

           Louis zaskrzeczał i odepchnął rękę Harry'ego, układając włosy, zanim ponownie położył głowę na jego piersi.

 - To będzie trudne, być z dala od ciebie. Lubię to; nie chcę tego oddać.

           Harry zmarszczył brwi.

 - Wiem – wymamrotał.

           Chciał móc złożyć jakąś obietnicę, zapewnić go, że będą w kontakcie tak często, że ledwo zauważą dystans między nimi, ale wiedział, że nie zastąpi to fizycznego bycia razem, przytulania pod gwiazdami i możliwości dotknięcia się, przytulenia, pocałowania.

           Jego melancholijny tok myślenia został przerwany, gdy drzwi frontowe otworzyły się nagle i dwie małe, różowe plamy wybiegły z domu. Dopiero kiedy dziewczynki opadły pomiędzy Harrym i Louisem (co nie było łatwym zadaniem – musiały odepchnąć ich dwoje od siebie, by mieć wystarczająco dużo miejsca), Harry uświadomił sobie, że to Daisy i Phoebe.

 - Nie powinnyście być, dziewczynki, w łóżku? – spytał Louis z karcącą nutą, ale połaskotał je po bokach.

 - Wymknęłyśmy się! – Jedna z dziewczynek oświadczyła dumnie.

           Rzeczywiście, obie miały na sobie sportowe, różowe pidżamy, a jedna z dziewczyn (Harry wciąż nie orientował się która to była – biegały zbyt szybko jak dla niego, aby nadążył) miała zieloną plamę po miętowej paście w rogu wargi.

 - Mama będzie zdenerwowana – ostrzegł Louis.

 - To był pomysł Phoebe! – powiedziała bliźniaczka z pastą na ustach i Harry w myślach oznaczył ją jako Daisy.

 - Brakowało nam cię. – Phoebe wtuliła się w bok Louisa.

 - Nigdzie nie idę – obiecał Louis.

 - Nadal za tobą tęsknimy! – nalegała Daisy.

 - Wiecie, co myślę? Myślę, że wy dwie po prostu nie chcecie iść do łóżka i próbujecie użyć mnie, jako wymówki. – Louis zmrużył podejrzliwie oczy.

           Oczy Daisy rozwarły się szeroko, z zaniepokojenia, że jej plan został odkryty. Obróciła się do Harry'ego, rozpaczliwie szukając rozproszenia.

 - Upleciesz mi warkocz?

           I, choć Louis posyłał mu spojrzenie pełne dezaprobaty, Harry nie mógł się oprzeć słodkiemu wyrazowi jej twarzy.

 - Oczywiście, kochanie.

           Daisy wdrapała się na jego kolana, ściągając gumkę z małej rączki i przekazując mu ją. Harry nie był całkowicie pewny, czy wie, jak zrobić warkocz, ale zdecydował się improwizować i mieć nadzieję na najlepsze.

 - Jesteś taki słaby. – Louis roześmiał się i Harry uśmiechnął się nieśmiało, wzruszając ramionami.

 - Mogę zrobić ci makijaż? – zapytała Phoebe, a jej dolna warga opadła w dół, gdy zrobiła kwaśną minę, dodając: - Louis nigdy nam nie pozwala.

           Harry przełknął nerwowo. Był zdesperowany, by zdobyć sympatię bliźniaczek, ale złośliwy wyraz twarzy Louisa powiedział, że ten makijaż będzie czymś więcej, niż podejrzewał. Ledwo skończył wykrztusić z siebie niepewne „Okej...", zanim Phoebe skoczyła do środka, krzycząc, że idzie po swoje pudełko z rzeczami.

           Louis przewrócił się na trawę, chichocząc.

 - Och, nie mogę się doczekać, by to zobaczyć. Nie masz pojęcia, w co się wpakowałeś.

           I okazało się, że Louis miał rację. Pół godziny później, włosy Daisy były skręcone w warkoczu, który wyglądał bardziej jak niezadowolony blond wąż, a Harry miał na policzkach jasny róż i czerwoną szminkę (która była rozmazana aż do jego podbródka), a także raczej swędzące boa z piór i plastikowy wianuszek z kwiatów na głowie. Dziewczynki próbowały go przekonać na lakier do paznokci, ale Louisowi wreszcie zrobiło się go wystarczająco żal by wkroczyć i sprzeciwić się.

 - Wyglądasz bardzo ładnie, Harriet – dokuczył Louis, robiąc mu zdjęcie telefonem i ustawiając je na tapetę.

 - Jeśli to zdjęcie wyjdzie do kogokolwiek, ja... – Harry miał zamiar powiedzieć „będę cię pieprzył, aż nie będziesz mógł chodzić przez tydzień", ale szybki rzut oka na bliźniaczki kazał mu przeformułować groźbę. – Będę bardzo zły – dokończył w zamian.

 - Teraz, dziewczynki, wracamy do środka, zanim mama domyśli się, że się wymknęłyście. Ponieważ przez to mam kilka fajnych zdjęć Harry'ego, nie powiem jej o tym – powiedział Louis, składając szybki pocałunek na czołach obu dziewcząt, zanim pozwolił im pognać do domu.

           Harry ściągnął boa z szyi, owijając je dookoła ramion Louisa i używając, by przyciągnąć go bliżej.

 - Myślę, że w czerwonym ci do twarzy – zauważył.

           Louis posłał mu zdezorientowane spojrzenie, ale zanim miał czas, by dowiedzieć się, co Harry ma na myśli, ich usta były ściśnięte, natarczywie, ale w jakiś sposób delikatnie. Harry pozwolił Louisowi popchnąć się z powrotem na trawę i wspiąć się na niego, a jego ręce wędrowały po bokach Louisa, osiedlając się wokół jego bioder. Zacisnął palce, chwytają jego tyłek przez spodnie i Louis cofnął się nieco, zanim wyrzucił swoje biodra z powrotem, szukając więcej tarcia.

           Rozbrzmiał głośny dźwięk klaksonu i Louis praktycznie spadł z Harry'ego, rozwalając się na trawie obok wyższego chłopca.

 - Och, gołąbki, dajcie mi znać, kiedy skończycie próbę wylizania swoich migdałków – wrzasnął Zayn, choć z dobrodusznym uśmiechem na twarzy.

           Harry westchnął, mając przez chwilę ochotę wkurzyć się na Zayna, ale jednak to Zayn był jego podwózką do domu, więc szybko zrezygnował z tego pomysłu. Odwrócił się do Louisa, uśmiechając się, gdy zobaczył czerwoną szminkę rozmazaną na jego twarzy.

 - Miałem rację, dobrze ci w czerwieni.

           Louis żartobliwie szturchnął go łokciem, próbując zetrzeć makijaż, ale tania szminka wciąż plamiła jego skórę. Harry chciał się roześmiać, ale wiedział, że podziela jego los.

 - Poczekaj, daj mi swój telefon. Mam nowy numer – powiedział i Harry podał mu swój telefon, pozwalając Louisowi wprowadzić swój numer i dodać się do kontaktów.

           Harry uśmiechnął się, gdy Louis oddał mu komórkę, zadowolony, że ma bezpośrednie połączenie do swojego chłopaka (chłopaka!) cały czas.

 - Zadzwonię do ciebie wkrótce – obiecał.

 - Lepiej, żebyś tak zrobił – powiedział Louis, przyciągając go do szybkiego, pożegnalnego pocałunku, zanim go odepchnął.

           Harry niechętnie pobiegł dalej, wspiął się do samochodu Zayna i odwrócił się do Louisa, nie odwracając się dopóki nie zniknęli za rogiem, a Louis był poza zasięgiem wzrokiem.

 - Zamierzasz wyjaśnić mi swój strój? – zapytał Zayn, uśmiechając się, gdy wskazał na jego rozmazany makijaż i kwiatową koronę.

 - Cii! Możesz być podły później – syknął Harry, wyciągając telefon i wybierając kontakt Louisa w książce telefonicznej.

           Louis odebrał po trzecim sygnale.

 - Mówiłem ci, że zadzwonię wkrótce.

✔ Hiding ✔ - Tłumaczenie (Larry)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz