Pierwszy dźwiękiem, jaki powitał Harry'ego tego ranka był głośno rozbrzmiewający megafon.
Harry poderwał się, a jego ręce natychmiast wystrzeliły do góry, zaciskając się wokół głowy.
- Co jest, kurwa? – jęknął, poruszając głową w poszukiwaniu źródła hałasu.
Jego wzrok padł na telefon, którego ekran się świecił, gdy komórka brzęczała na szafce nocnej. Sięgnął po niego, odbierając połączenie i przyciskając urządzenie do ucha.
- Halo? – mruknął do głośnika.
- Dzień dobry, Sunshine! – Zayn wykrzyczał, praktycznie mu przerywając.
- Kurwa! – Harry przypadkowo upuścił telefon z powodu szoku i musiał przeszukać pościel, aby go znaleźć. – Jaki masz problem? – syknął, gdy tylko telefon ponownie znalazł się bezpieczny w jego rękach.
- Podoba ci się nowy dzwonek? Wybrałem go specjalnie dla ciebie wczorajszego wieczora, zaraz po tym, jak zwymiotowałeś na moje buty w kabinie – powiedział Zayn, zarówno zadowolony z siebie, jak i urażony.
Harry skrzywił się, gdy wspomnienia przypłynęły z powrotem w tak intensywny sposób, że spowodowały ból głowy.
- Cholera... Co się stało ostatniej nocy?
Zayn wzruszył ramionami (ciekawe jak Harry mógł to widzieć, dop. od tłumaczki)
- Poszedłem się wysikać i zobaczyłem ciebie, skulonego obok toalety z jakimś przypadkowym facetem. Powiedział... – Zayn przerwał.
Gardło Harry'ego było zaciśnięte; Nick.
- Eee, co powiedział? – nacisnął, załamującym się głosem.
Zayn odchrząknął, milcząc przez chwilę.
- No cóż... – zaczął i to wystarczyło, aby powiedzieć Harry'emu, że Zayn wiedział wszystko.
- Cholera. – Harry wcisnął twarz w poduszkę, pokonany, zastanawiając się czy było za późno, by zmienić nazwisko i przenieść się na Syberię.
Zayn ciągnął, udając, że nie dostrzegł rezygnacji Harry'ego.
- On po prostu powiedział, że wy dwaj się całowaliście, a potem zacząłeś wymiotować.
Jeśli Harry nie byłby aż tak zakłopotany, mógłby przez chwilę śmiać się z tego, jak śmiesznie to brzmi, gdy Zayn w taki sposób ujął tę sytuację.
- Czy... czy powiedział coś jeszcze?
Harry specyficznie zapamiętał zdanie: „Nie Louis, nie Louis, nie Louis" i nie był pewien, czy rzeczywiście to powiedział, czy tylko ta myśl utknęła w jego głowie i odtwarzała się na okrągło.
Zayn westchnął.
- Spójrz, Harry, cokolwiek się stało wczorajszego wieczora, to nie moja sprawa – powiedział niezgrabnie, unikając pytania.
Harry zastanawiał się co dokładnie Zayn wiedział, że nie byłby w stanie wymusić od niego odpowiedzi, bez mówienia mu o wszystkim co zaszło, więc zdecydował, że lepiej będzie po prostu to zostawić.
- Tak, więc, dzięki za cudowny poranny telefon – powiedział, próbując skierować rozmowę na mniej niebezpieczne tory.
Zayn zarechotał mrocznie, najwyraźniej bardzo z siebie zadowolony, gdy przypomniał mu o jego genialnym planie.
- Do zobaczenia w szkole, Haz – powiedział, zanim się rozłączył.
Harry skrzywił się; w jakiś sposób zapomniał, że wciąż musiał się zmierzyć z całym dniem w szkole, z paskudnym kacem i mglistymi wspomnieniami z poprzedniej nocy. Naciągnął kołdrę na głowę, zastanawiając się, czy mógłby przekonać swoją mamę, że jest chory, ale jego rozważania zostały przerwane przez irytujący dźwięk, który przypominał mu alarm zagrożenia biologicznego z filmów.
Jego ręka sięgnęła po telefon i skrzywił się, gdy przeczytał wpis budzika: „TO BYŁY MOJE NAJLEPSZE BUTY X". Harry nachmurzył się, zanim ruszył przez korytarz, potykając się, w stronę łazienki i łyknął paracetamol, próbując zignorować sposób, w jaki tabletki przywarły do jego suchego gardła. Ujrzał siebie w lustrze – potargane loki, blada skóra i ciemne worki wokół oczu – i zdecydował, że wyglądem całkiem przypomina zombie.-x-
Dopiero tuż przed lunchem Harry przypomniał sobie, że powinien spotkać się dzisiaj na boisku do piłki nożnej z Louisem. Spędził resztę zajęć, zastanawiając się, czy mógłby się po prostu nie pojawić – to nie tak, że Zayn będzie bardzo zły, biorąc pod uwagę, że wiedział o strasznym kacu Harry'ego – ale gdy tylko Harry przypomniał sobie, że wciąż stąpał po cienkim lodzie z Zaynem, po tym wszystkim co zaszło między nim, a trenerem, wiedział, że musi iść. Jedyną nadzieją Harry'ego było to, że Louis będzie tym, który opuści trening.
Jego nadzieje zostały zmiażdżone, gdy tylko postawił stopę na boisku i zobaczył Louisa bawiącego się piłką, ćwiczącego kilka trików. Harry nie chciał się do tego przyznał, ale niektóre z nich były dość imponujące – rzeczy, które Harry widział jedynie wykonywane przez zawodowych graczy, by zrobić pokaz przed meczem.
Wziął piłkę z ziemi, rzucając nią w tył głowy Louisa.
- Ej, dziś byłoby miło – warknął.
Louis odwrócił się i zmarszczył brwi na piłkę leżącą pod jego nogami.
- W porządku. Wystarczy kopać piłkę między tymi słupkami do końca i z powrotem. Pięć razy.
Harry skrzywił się, niechętnie kopiąc w najbliższą piłkę i uderzając w słupek. Nie był do końca pewien, co robi – był zbyt leniwy, by biegać, ale poruszał się nieco szybciej, niż zwykł chodzić – ale nie był zbyt skoncentrowany. Pojawił się i robił to, co Louis mu kazał. To musiało być wystarczające, by Zayn był usatysfakcjonowany.
Karmelowe włosy błysnęły przed nim, a chwilę później Harry spojrzał w dół i uświadomił sobie, że piłka nie toczyła się już przy jego nodze, a Louis był w połowie boiska, uśmiechając się do Harry'ego, gdy kopał piłkę tyłem po trawie.
- Co to kurwa było? – zapytał Harry.
- S zwane „kradnij piłkę"*. Częsta technika w piłce nożnej. – Louis wycedził sarkastycznie, przeczesując swoje włosy i z łatwością zatrzymując piłkę piętą. Skrzyżował ramiona wyczekująco i uniósł brew. – No co? Nie przyjdziesz i jej nie odbierzesz?
Harry przewrócił oczami i zaczął mozolnie brnąć w kierunku Louisa.
- Dzisiaj byłoby miło – zadrwił, kpiąco cytując Harry'ego.
Harry zagryzł powracający grymas i niechętnie przyspieszył do powolnego truchtu. Był około trzech metrów od Louisa, kiedy mniejszy chłopak nagle odwrócił się i pobiegł w przeciwnym kierunku, fachowo kopiąc piłkę wewnętrzną stroną stopy.
Louis zerknął przez ramię, uśmiechając się, gdy zobaczył, że Harry wciąż się nie ruszył.
- Spróbuj i dotrzymaj tempa, okej? – zawołał.
Harry skrzywił się i przez chwilę rozważał starcie tego zadowolonego wyrazu z twarzy Louisa, ale nie zdecydował się, spuszczając wzrok na boisko. Wiedział, że Louis go prowokuje, starając się drwić z niego, by rzeczywiście się postarał, ale wciąż czuł potrzebę udowodnienia mu, że się myli. Pobiegł do niego, zastanawiając się czy powinien spróbować kopnąć piłkę czy Louisa (aby być szczerym, nie był pewien, czy jego cel był wystarczająco dobry, by świadomie wybrać w co chce rzeczywiście kopnąć.)
Wyraz twarzy Louisa znacznie się zmienił; Harry rozpoznał to samo spojrzenie, które Louis zawsze miał, gdy grał w piłkę jakby nic innego na świecie nie istniało. To była dziwna mieszanka radości i determinacji, o której Harry nigdy by nie pomyślał, że może być możliwa, ale nie mógł wymyślić żadnego innego sposobu, by opisać błysk w oczach Louisa.
Louis z łatwością ominął Harry'ego, pozostawiając jego stopę kołyszącą się w powietrzu, w miejscu, gdzie piłka była zaledwie kilka sekund temu. Harry zatrzymał się i odwrócił, by spojrzeć na Louisa, który zatrzymał się kilka metrów za nim, z piłką schowaną pod stopą i zadowolonym uśmiechem na twarzy.
- Masz jakieś kłopoty? – Louis drażnił go, kopiąc piłkę w jego kierunku.
Harry chwycił ją w ramiona, podrzucając ją kilka razy w powietrzu i zastanawiając się czy powinien raz jeszcze rzucić nią w Louisa. Uświadomił sobie jednak, że Louis prawdopodobnie zacząłby ją kopać dookoła, zmuszając Harry'ego, by ponownie ją złapał, więc nie zdecydował się na to.
- Możemy po prostu wyjść wcześniej i nie mówić tego Zaynowi? – Harry mruknął, bezmyślnie turlając piłkę między rękami.
Louis przewrócił oczami.
- Powiem ci co zrobimy; jeśli mnie obejdziesz i trafisz piłką w siatkę, pozwolę ci wyjść wcześniej – zaproponował, przesuwając się nieznacznie, gdy przygotowywał się do obrony bramki.
Harry zatrzymał się z przenikliwym wyrazem twarzy, zanim nagle przycisnął piłkę do piersi, krzyżując na niej ręce i pobiegł w dół boiska, garbiąc się opiekuńczo nad piłką. Louis wyprostował się z szokiem wymalowanym na twarzy, nie zdając sobie sprawy, co Harry robi, zanim ten go minął.
- Ty brudny, mały oszuście! – wykrzyczał, ale Harry mógł przysiąc, że usłyszał jego chichot, kiedy gonił wyższego chłopca.
- Nie powiedziałeś, że mam użyć stóp! – zauważył Harry.
To było dziwne; naprawdę chciał nienawidzić Louisa i był prawie pewien, że to robi, a mimo to nadal kochał wywoływać jego uśmiech, nie chcąc niczego więcej, niż sprawić, by się śmiał. Nie rozumiał tego.
Louis rzucił się na Harry'ego, ramiona zarzucając na jego szyję, a nogi owijając wokół bioder, gdy jego dłonie wdarły się pod ręce Harry'ego, szukając piłki. Harry nie spodziewał się tej nagłej wagi (choć Louis był dość lekki) i opadł na ziemię, a piłka wystrzeliła spod niego, turlając się kawałek od nich. Przewrócił się na plecy, przyciskając Louisa do ziemi.
- Eugh, mam twoje włosy w ustach! – Louis zakaszlał, a Harry nie mógł powiedzieć, czy był on zirytowany, czy rozbawiony.
Okej, może możecie być po prostu przyjaciółmi. Może możecie to robić; on może ci pomóc z treningiem, a ty możesz nauczyć się z nim dogadywać. Nie zaszkodzi, prawda? Pomyślał Harry, kiedy podniósł się i wyciągnął rękę, aby pomóc Louisowi wstać.
Louis z wdzięcznością ujął rękę Harry'ego, swoją drugą ręką obciągając rąbek koszuli, który podwinął się, odsłaniając jego brzuch, ale Harry złapał go za nadgarstek i powstrzymał.
- Czy to siniaki? – Harry zapytał, a jego głos był mroczy i chłodny.
Jego oczy zatrzymały się na ciemnych, fioletowych znakach na jego biodrach, odnajdując też te o zielonkawym i żółtym zabarwieniu na brzegach.
Louis wyszarpnął swoje ramię z uścisku Harry'ego, z powrotem opuszczając koszulkę, by ukryć siniaki.
- Nie wiem o czym mówisz – skłamał bez przekonania.
- Ty pieprzona mała dziwko. – Harry splunął, choć dręczący głos z tyłu jego głowy przypomniał mu, że był gotowy przelecieć dwóch różnych ludzi w jakimś obskurnym klubie ostatniej nocy. – Zatem tak to jest? Pieprzysz przypadkowych facetów, udając takiego niewinnego i grając ofiarę i po prostu mieszasz im w głowach? Jesteś żałosny. Nie mogę uwierzysz, że naprawdę... – Harry zatrzymał się.
Nie wiedział, co miał powiedzieć, ale wiedział, że to było coś, do czego nie chciał się przyznać więc zamiast tego zdecydował się po prostu zakończyć zwykłym:
- Pieprz się.
Po tym Harry odwrócił się i zszedł z boiska. Nie obchodziło go, czy był to winien Zaynowi; to nie było warte trwania w tym gównie.
*S od "stealing the ball".
CZYTASZ
✔ Hiding ✔ - Tłumaczenie (Larry)
FanficHarry nie wie dlaczego znęca się nad Louisem. Cóż, głęboko w duszy wie; ale nie potrafi przyznać się przed samym sobą, że mógłby być gejem - lub, że po prostu zakochał się w społecznym wyrzutku. Tłumaczenie opowiadania autorstwa curlshire, tłumaczo...