Ostatnio coraz częściej miewam coś w rodzaju konfliktu wewnętrznego, przez co moje poglądy są sprzeczne. No bo z jednej strony całe życie wychowywałam się jako chrześcijanka i dlatego jestem też bardzo wierzącą osobą (a przynajmniej tak mi się wydaje), mimo to denerwuje mnie to "albo czarne, albo białe" Kościoła. Czasami mam wrażenie, że najchętniej to miałabym gdzieś zarówno Boga, jak i Szatana i po prostu poszła własną drogą, nawet jeśli miałabym sama ją sobie wytoczyć.
Jednak z drugiej strony mam wyrzuty sumienia z powodu tego, że tak "balansuję" na granicy dobra i zła i próbuję być neutralna wobec obydwu stron. Dlatego boję się że jeśli kiedyś pójdę na sąd ostateczny, to będzie to argument, aby mnie potępić.
A prawda jest taka, że niczego bardziej się nie boję niż właśnie wiecznego potępienia. Sądu ostatecznego również się boję. No bo już śmierć no to może być spodziewana, (czego każdemu życzę) i wiadomo jak wygląda, ale sąd ostateczny? Albo co gorsza: piekło?
Oczywiście mówię o swojej orientacji. No bo teoretycznie nic złego nie robię, bo chcę żyć w czystości, co Kościół nawet propaguje do pewnego momentu (mam na myśli małżeństwo) jednak z drugiej strony sam fakt, że nie uznaję swojej seksualności i np. to co dla wielu jest nieprzyzwoite, mi nie przyjdzie do głowy by takie być sprawia, że moje myślenie jest niezgodne z naturą, a także przeczy nauczaniu Kościoła.
W sumie wychodzi na to, że jestem hipokrytką. Można powiedzieć, że zarówno dla jednych, czyli społeczności LGBT/asów jak i drugich, czyli chrześcijan (chociaż w teorii inna orientacja nie wyklucza bycia osobą wierzącą).
Im więcej mam takich myśli, tym bardziej wychodzi na to, że sama nie wiem kim jestem...
CZYTASZ
Jak Zostałam Asem
LosoweAseksualizm, inaczej aseksualność - całkowite lub częściowe nieodczuwanie pociągu seksualnego wobec innych osób. W ciągu ostatnich lat staje się uznawany przez coraz więcej środowisk naukowych za jedną z orientacji seksualnych lub za brak orientacji...