Rozdział 7

935 90 49
                                    


Przygarnęłam kołdrę pod samą szyję, a potem wtuliłam się w poduszkę, próbują ogrzać moje zmarznięte ciało. Dreszcze, które mną wstrząsały nie były tylko wynikiem chłodu. Czułam się zestresowana i zastraszona. 

- To nie jest konieczne - powiedziałam ze spuszczonym wzrokiem. 

 Byłam wykończona i jedyne czego chciałam, to zasnąć i więcej się nie obudzić. Stawianie się Alexowi było ostatnią rzeczą, na którą miałam w tamtej chwili ochotę.   

- To jest bardziej niż konieczne. Dopóki Trevor nie przestanie czuć żądzy krwi, nie jesteś bezpieczna. Z czasem będzie coraz gorzej - wymamrotał Alex, spoglądając na mnie.  - Jest ci zimno? 

- Trochę - wyszeptałam w poduszkę. - Mówiłam ci, że lepiej będzie jak wrócę do swojego pokoju. 

Nie spodziewałam się, że pakt krwi może być tak niebezpieczny. Co prawda Eric brzmiał poważnie, kiedy opowiadał mi o tym, ale za choinkę nie wyobrażałam sobie tak gwałtownej reakcji Zariana oraz mojego opiekuna. Najwyraźniej wampirza część Trevora wykreowała sobie obsesję na moim punkcie, która nie ustąpi, dopóki nie pakt krwi nie zostanie zerwany siłami natury. 

Według Zariana to złożony i długi proces, który może potrwać dobre kilka lat. Czy przerażała mnie myśl, że związałam się jakąś magiczną umową z młodym wampirem, który nie panuje nad swoją potrzebą wysysania krwi z każdej żywej istoty? Oczywiście, że tak, ale dzielenie pokoju z Alexem nie było dla mnie rozwiązaniem. Czasy, kiedy wdrapywałam się do jego łóżka minęły, a nasza relacja zmieniła się w coś, co ciężko było mi zaakceptować. 

- Nie możesz spać w tym pokoju. Za dużo tam twojego zapachu. 

- Alex...czy wszystko będzie dobrze? - zapytałam cicho, wpatrując się w jego ciemne oczy. - Powiedz, że wszystko będzie dobrze, proszę. 

Jego ramiona opadły, jakby w nagłym przypływie bezradności zrozumiał, że jest zmęczony. Wierzyłam w to. Przez tyle lat nosił na barkach tajemnice i chronił mnie na wszystkie możliwe sposoby. Był dla mnie ojcem oraz przyjacielem. Nigdy tego nie zapomnę. Zawsze będzie moim bohaterem, ale przyszedł czas, żeby podzielił się swoimi troskami ze mną. Czułam się gotowa, by z nim udźwignąć ten ciężar. 

- Wszystko będzie dobrze - powiedział w końcu, nabierając sił. - Poprawię temperaturę na termostacie. Nie potrzebuję tyle ciepła co ty, więc zazwyczaj siedemnaście stopni mi wystarcza. 

- Dziękuję. 

- Nie masz za co dziękować, Nikki. To nie twoja wina. 

- Ale jestem dla ciebie tylko kłopotem - powiedziałam głośniej, kręcąc głową. - Beze mnie wszystko byłoby lepsze. 

Położyłam swoje czoło na kolanach, ściskając kurczowo kołdrę. Alex wcale nie musiał się mną opiekować. Nie byłam jego odpowiedzialnością. Nie rozumiałam jak mógł w ten sposób poświęcić dla mnie swoje życie, kiedy mógł czerpać z niego garściami bez problematycznej nastolatki u boku. 

- Nie mów tak - powiedział dobitnie, siadając na łóżku, tuż przy moich nogach. - Obiecałem twojej matce dawno temu, że się tobą zaopiekuję, ale prawda jest taka, że nigdy nie robiłem tego dla niej. Zdobyłaś moje serce od samego początku. 

- Beze mnie mógłbyś zacząć żyć. Nie musiałbyś tutaj siedzieć. 

- Nicole...- jego zimna ręka zamknęła się na mojej, więc podniosłam na niego wzrok. - Dzięki tobie zacząłem znowu żyć. 

Jego słowa zapoczątkowały kaskadę łez, które cisnęły mi się do oczu. Brzmiał całkowicie szczerze i nie potrafiłam wmówić sobie, że to tylko puste słowa. Byliśmy dla siebie okropni przez kilka ostatnich lat. Bez żadnej refleksji postanowiłam zachować się jak dziecko i wtórować jego atakom zamiast choć na chwilę zatrzymać się i zastanowić nad powodami, które stały za jego nadopiekuńczością. Byłam zła i zawiedziona, że nie mam prawdziwej rodziny, kiedy Alex starał się z całych sił zapewnić mi bezpieczeństwo. Czy był bez winy? Oczywiście, że nie. Niepotrzebnie ukrywał przede mną fakt, że mój ojciec jest wilkołakiem, a moja matka chciała mnie zwyczajnie chronić, zostawiając mnie pod opieką Alexa. 

BloodlustOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz