Rozdział 4

536 57 2
                                    


- Co powiedziałeś?

Wyraz twarzy Setha Ageletti był tak ponury, że nie mogłam powstrzymać się przed odsunięciem na kilka kroków. Zanim jednak zdążyłam to zrobić, jego dłonie wystrzeliły w moją stronę, łapiąc mnie za ramiona. Moje piersi zderzyły się z jego twardą, szeroką klatką piersiową i zamarłam, czując jego oddech na szyi. Ogarnął z niej włosy i wcisnął nos w skórę pod moją brodą, zaciągając się moim zapachem.

Nigdy nie byłam tak blisko żadnego wilkołaka. Bałam się poruszyć, powiedzieć cokolwiek, a nawet oddychać. Nie miałam pojęcia, czy to jakiś sposób poznawania się albo inny przyjazny gest. Nie byłam zaznajomiona z ich zwyczajami.

Seth był wysokim, świetnie zbudowanym chłopakiem. Zaryzykowałabym nawet stwierdzenie, że był najwyższą osobą, jaką znałam. Czułam się przy nim naprawdę mała i bezbronna.

- Śmierdzisz śmiercią. Wampirem - odpowiedział, a po chwili odsunął się ode mnie. Jego tęczówki prawie całkowicie pochłonięte były przez źrenice. Przerażał mnie i chciałam, żeby mnie puścił, więc zrobiłam krok do tyłu, ale jego uścisk nie zelżał.

- Seth, zostaw tę biedną dziewczynę. Zaraz dostanie zawału - powiedział Miles, nagle pojawiając obok nas.

Seth spojrzał na mnie ostatni raz z beznamiętną miną, po czym odwrócił się i wolnym krokiem wszedł do środka.

- Dzięki - wyszeptałam, kiedy mogłam już nabrać powietrza w moje palące płuca.

- Sorki za niego. On ma teraz ciężki czas i...- przeczesał swoje brązowe włosy dłonią, spoglądając na wodę w basenie - nie za dobrze sobie radzi po rozstaniu. Jest naćpany, normalnie by cię nawet nie dotknął.

- Nic się nie stało. Wiem co narkotyki potrafią zrobić z człowiekiem.

Eric i Trevor nie stronili od ciężkich narkotyków i miałam tą nieprzyjemność, żeby zobaczyć do czego są zdolni. Po kokainie wszystkim odbija - są napaleni, nabuzowani energią i myślą, że są niezniszczalni.

- Nie wiem czy mieliśmy okazję się poznać. Jestem Miles - przedstawił się z szerokim uśmiechem, ściskając moją dłoń.

- Nikki, miło mi - powiedziałam odwzajemniając jego mocny, ciepły uścisk.

Zerknęłam szybko na grupkę wilkołaków, gdzie para już na dobre się rozkręciła.

- Niegrzecznie tak podglądać - zaśmiał się Miles, kiedy zobaczył mój rumieniec. - No chodź blondi, zrobimy ci jakiegoś drinka na pocieszenie.

Nie chciałam pić, ale poszłam za nim, chcąc oderwać się od uprawiających seks wilkołaków.

- To normalne? - zapytałam cicho, prawie wierząc, że mnie nie usłyszy.

- To co widziałaś w ogródku? Można tak powiedzieć. Nie powinni robić tego na mieszanej imprezie, ale jesteśmy raczej wyzwolonym podgatunkiem - wytłumaczył z uśmiechem. - Dragi i alko też robią swoje. Ej, młoda, czy ty się rumienisz?

- Trochę mi głupio na to patrzeć, ale ja nigdy nie...

- Nie musisz mi nic tłumaczyć, serio. Rozumiem.

Sęk w tym, że to ja nie rozumiałam. Było mi głupio, że w ten sposób zareagowałam na tę scenę. Nigdy nie byłam w związku, nie miałam nawet okazji zobaczyć czegoś takiego na własne oczy. Sytuacja naprawdę namieszałam mi w głowie i chciałam zapomnieć o mojej niezdrowej fascynacji wilkołakami.

Nie miałam ochoty tutaj być, ale minęła niecała godzina od naszego przyjazdu i nie chciałam psuć zabawy moim znajomym.

- Wiesz co, chyba powinnam już iść. Nie jestem stworzona do imprez - wymamrotałam, nawet nie wiedząc dlaczego gadam mu takie rzeczy.

BloodlustOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz