Rozdział 1

277 25 95
                                    

24.12.2015

Witaj siostro,
Piszę do Ciebie ten list chcąc pokazać Ci mój ból. Chciałbym znaleźć się w twoim uścisku jak każdego wieczora. Tak bardzo potrzebuje rozmowy z Tobą. Strasznie mi tego brakuje. Gubię się we wszystkim co robię. Gdybym przyjechał wtedy po Ciebie to Ty… tak bardzo chciałbym cofnąć czas. Żaden pieprzony ból głowy nie powinien mi w tym przeszkodzić. Mówiłaś, że wrócisz sama, żebym się tym nie przejmował. Jak mam zmienić bieg wydarzeń, proszę powiedz mi jak? Nie rozumiem czemu to się stało, czemu mnie zostawiłaś. Wiesz, że bez Twoich słów nie radzę sobie z niczym. Do końca nie potrafię określić niczego w moim życiu. Bez Ciebie jest tak pusto w domu. Czuję się tak beznadziejnie.

Bardzo tęsknię za Tobą,
Twój H.

Odłożyłem długopis przecierając łzy kapiące wprost na białą kartkę. Próbowałem usunąć je z rozmazanego tuszu z papieru, co powodowało jeszcze większe rozmazanie się słów. Zostawiłem to tak jak było, nie widząc w swoim działaniu większego sensu. Otworzyłem szybko szufladę wkładając na jej samo dno biały skrawek słów, po czym zamknąłem ponownie na kluczyk. Zaczęło się już ściemniać i gdyby nie dźwięk telefonu mojej mamy rozbrzmiewający echem w całym domu nie zauważyłbym, że spędziłem nad pisaniem tego listu parę godzin. Pisałem kolejne słowa po czym je skreślałem i tak w kółko. Przelewałem swoje chaotyczne myśli na białą teksturę myśląc, że to mi pomoże w pewien sposób, da ukojenie. Święta nie były takie same bez niej. Świąteczna atmosfera przestala istnieć, dom nie był przyozdobiony, świąteczne piosenki nie leciały w tle, nie było czuć zapachu korzennych pierniczków w całym domu, żadne śmiechy nie docierały z kuchni, nie było świątecznego gotowania. Nie było nic.

   Pewnej strasznie niespokojnej nocy, niecały miesiąc po świętach, kiedy śnieg zasypywał ulice Doncaster, a oczekiwanie na jakiekolwiek wiadomości zdawało się wydłużać w nieskończoność, w progach naszego domu stanęli policjanci. Nie spaliśmy, więc szybko znalazłem się wraz z rodzicami przy ciemno brązowych drzwiach naszego domu, zbiegając ze schodów w ciągu chwili. Widok funkcjonariuszy wywołał niemały szok i uczucie mocnego przytłoczenia. Jakbyśmy już wiedzieli, jakbyśmy nie chcieli tego wcale usłyszeć. Mama natychmiast odeszła od nich robiąc się blada jak ściana i usiadła na kanapie zatracając swój wzrok w jednym punkcie. Natychmiast do niej podszedłem i chwyciłem jej trzęsące się ciało w ramiona, oboje się rozpłakaliśmy, już wiedzieliśmy. Wiedzieliśmy, że to nie są dobre wiadomości, nie o tej porze, nie w środku cholernej nocy.

- Przepraszam, że nachodzimy państwa o tej porze, ale… - i tu słowa się urwały, kobieta o blond włosach i delikatnych rysach twarzy jakby zastygła, jakby jej profesjonalizm wyparował wraz z naszym załamaniem, spojrzała się na nasze postacie współczująco i już miała kończyć zdanie, gdy mój ojczym się odezwał

- ...nie żyje? - powiedział przełykając ślinę i nerwowo ściskając złożone w pięść obie dłonie spoczywające po obu stronach zmęczonego ciała, które nagle zaczęły się również trząść

- Tak bardzo nam przykro panie Twist. Wyrazy głębokiego współczucia, znaleźliśmy jej ciało godzinę temu w lesie oddalonym o 6 km od Doncaster. Będziemy potrzebowali kogoś z państwa do identyfikacji ciała. Wygląda to na samobójstwo. - dodał już pewniej partner policjantki jednak wciąż stał w bezruchu  

- Samobójstwo?! Jakie samobójstwo?! Nie miała powodu, żeby się zabijać! - wrzasnąłem podbiegając natychmiast do ojczyma i chwyciłem go za ramię

- Wszystko będzie wyjaśniane, sprawa nadal jest w toku. - powiedział cicho mężczyzna spoglądając na moją sfrustrowaną twarz

- Jaaaa… ja nie dam rady. Robin? - powiedziała przez zachrypnięty głos mama wstając z kanapy i wycierając twarz pokrytą łzami

- Pojedziemy tam mamo… - szepnąłem, gdy ponownie jej twarz pokryła się lawiną łez na sam mój szklany wzrok, a jej ciało mimowolnie wtuliło się w ramiona Robina

Sekcja zwłok, identyfikacja, spojrzenie na martwą osobę. Osobę, która należy do twojej rodziny ze świadomością, że już nie wróci zawsze przyprawiała mnie o zawroty głowy. Nigdy nie chciałem znaleźć się w takiej sytuacji, ale tamtej nocy to się stało. Sine ciało leżało w bezruchu na ciemnym stole przykryte zaledwie białym materiałem. Zamarłem, gdy jasna płachta została odsłonięta przez patologa. Wystarczył tylko niewielki kawałek jej twarzy, żebym był pewny. Wybiegłem z prosektorium w szale niedowierzania, że to naprawdę była ona. Moja siostra, moja kochana siostrzyczka leżała na stole w kostnicy, gdy zaledwie miesiąc temu cieszyła się pełnią życia. Przywarłem do ściany zakrywając twarz, po której zaczęły spływać strumieniami łzy. Osunąłem się po niej natychmiast zostając w takiej pozycji aż do powrotu Robina. Nie chciałem wierzyć, lecz ból rozpływający się po moim ciele, który zaczął mnie paraliżować, tylko mnie w tym upewniał.

   Po trzech dniach i ciągłych wizytach na komisariacie sprawa została zakończona. Stwierdzono samobójstwo, które nadal było dla mnie czymś nie do wyobrażenia, ale gdy dowiedzieliśmy się prawdy uczucie bólu po stracie, niezrozumienia i dobicia psychicznego wzrastało. Zostawiła list z którego jasno wynikało, że zabiła się przez niego. Lily popełniła samobójstwo przez jakiegoś beznadziejnego faceta, który ją zostawił. Czarę goryczy przelał fakt, że była w drugim miesiącu ciąży, którą potwierdziły wszelkie badania. Dwa życia zostały zmiecione z tego świata przez jakiegoś dupka, który nie poradził sobie z faktem zostania ojcem. Jakim zapatrzonym w siebie ignorantem, trzeba było być, żeby coś takiego zrobić.

Nie rozumiałem tylko czemu nie powiedziała mi o ciąży. Myślałem, że możemy na sobie polegać. Moje poczucie wartości podupadło i zaczęło się we mnie coś budować. Coś na miarę pewnego uczucia, które nie chciało wcale gasnąć. Z dnia na dzień utwierdzałem się, że jedynym co może dać mi wewnętrzny spokój będzie zemsta.

The touch of killer || LarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz