Rozdział 24

96 10 52
                                    

- Kurwa mać! Naprawdę?! Śledzisz mnie czy co?! - zaczął krzyczeć niebieskooki jak opętany, odchodząc o krok dalej od naszej dwójki, ale wykrzyczane słowa były ewidentnie skierowane do mnie 

- Żartujesz sobie w tym momencie?! - parsknąłem krzykiem wpatrując się w małą postać, którą niedawno trzymałem za rękę i całowałem… co?! - Sam mnie pocałowałeś idioto! - krzyknąłem podchodząc bliżej chłopaka i stając naprzeciwko niego, prawie stykając w niewinnym geście nasze klatki 

- Gdybym wiedział kim jesteś przecież bym tego nie zrobił! - wrzasnął przybliżając się do mnie na tyle blisko, że nasze klatki się zetknęły całkowicie, a jednocześnie unosiły się w nerwowym amoku, jego twarz była zaczerwieniona, oczy mocno iskrzące, a cała postawa ciała średnio stabilna 

- Po coś mamy oczy, żeby patrzeć kogo się napastuje na parkiecie! - kontynuowałem całkowicie zapominając, że obok nas stoi ciemnowłosy chłopak 

- Ty…- zaczął nerwowo podnosić dłoń w moim kierunku, kiedy to Zayn wciął się między naszą dwójkę, rozdzielając nas na dwie różne strony 

- Dowiem się jakim cudem się znacie do cholery?! - krzyknął poirytowany Zayn patrząc to na mnie, to na niego

- Mógłbym zadać Wam to samo pytanie! Nie wiedziałem, że zadajesz się z bratem Lily. - wrzasnął pobudzony Louis zaciskając dłonie w małe piąstki, spoczywające po obu stronach jego ciała 

- Nie będę Ci się z niczego tłumaczył, po tym co zaszło między nami Louis do cholery! Czekaj co…?! - jego twarz wyrażała czysty gniew i zdezorientowanie, brwi były uniesione do góry, włosy rozczochrane na wszystkie strony, najwidoczniej przeliczył się co do ich utrwalenia. Chwilę potem przybrała tony czerwone zalewające ją aż po samą szyję. - To jest brat Lily?! I Ty z nim coś?! Nie było Ci naprawdę mało niszczenia tej rodziny?! - zaczął bardzo głośno krzyczeć, zwracając tym uwagę dwóch ochroniarzy, którzy zaczęli się przypatrywać całemu zaistniałem zamieszaniu tuż przy łazienkach 

- O to nie wiesz? - zaczął się nagle śmiać Louis, budując tym niesamowity niepokój u mnie, widziałem już, że zaraz ten moment nastanie i wszystko się wyda, że będę upokorzony. Jedyne co przyszło mi do głowy w tamtej chwili, żeby chodź na chwilę go uciszyć, było szybkie wyminięcie Zayna i rzucenie się na niego, powalając go tym samym na podłogę.

Jego ciało bezwładnie opadło na zimne płytki. Oczy szeroko otworzone z zaskoczenia, rozwiane włosy, zamglone spojrzenie i złość, która zaczęła budować się w jednej chwili były tak bardzo widoczne. Moje dłonie przyciskały jego ciało do ziemi, nogi delikatnie się ze sobą plątały, klatki ścisło przylegały, a wzrok prześwietlał na wylot drugiego. W jednej chwili, gdy nieco zdezorientowany bliskością nie zacząłem robić nic, prócz przylegania ścisło do jego ciała, wykorzystał to. Zwinnym ruchem obrócił mnie na drugą stronę i to ja już leżałem przyciśnięty do zimnych płytek. Chwycił moją koszulkę zaciskając z całej siły na niej swoje dłonie, na co się skrzywiłem. Przymknąłem oczy i już czekałem na pierwszy cios, ale wcale nie nastąpił. Dlatego też zdezorientowany otworzyłem oczy i spoglądając na chłopaka nad sobą zacząłem tonąć w jego oczach. Były takie błękitne i migoczące. Od razu to zauważył i rozluźnił uścisk. Wtedy nie byłem pewny, czy byłem na tyle żałosny, że postanowił się nade mną zlitować, czy to może coś więcej?

W jednej chwili wkroczył do naszej szamotaniny Zayn rozdzielając naszą dwójkę, a przeciągu ciągu chwili znalazł się przy nas ochroniarz, krzycząc żebyśmy wynosili się z klubu. Zawołał swojego kolegę, który był tak samo poirytowany naszym zachowaniem jak on sam, zaczynając kierować naszą pijana trójkę do wyjścia. 




The touch of killer || LarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz