Rozdział 32

95 13 45
                                    

Szaro białe korytarze, jasne światła oświetlające te kręte alejki, przyprawiały mnie o dreszcze. Szpital bym tym miejscem, którego wolałbym nigdy nie odwiedzać. Od zawsze unikałem go jak ognia, wywoływał u mnie skrajne emocje. Z jednej strony wiedziałem, że tam się pomaga ludziom, a z drugiej miałem świadomość, że nieraz tam umierają. Przez śmierć Lily znienawidziłem je jeszcze bardziej. Upewniłem się tylko, że te miejsce nigdy, nie będzie budować we mnie pozytywnych emocji. Do czasu, gdy...

Niebieskie tęczówki podążały za mną, stawiając kolejne kroki, tuż za tymi moimi. Nie powinno go tam być, nie powinien wcale się zdarzyć, ale był i się zdarzył. Życie też nie powinno być takie niesprawiedliwe, a było. Naprzeciw przeciwnościom losu, stanąłem pod białymi drzwiami, niepewnie je odwracając. Był niepewnie odwrócony w moim kierunku, przysunął się do mnie i położył na moim ramieniu swoją chłodną dłoń.

- No idź tam, on Cię potrzebuje. - szepnął cicho, słyszalnie jedynie dla nas dwóch. Przeniósł dłoń na moje plecy, delikatnie mnie popychając ku białej tafli, ukazując tym samym małe kreseczki wokół oczu. Jego kącik ust delikatnie uniósł się ku górze.

Oddałem uśmiech i powróciłem wzrokiem na białą taflę wrót, przenosząca mnie do mojego drugiego prywatnego nieba, do radości. Do radości, która miałem nadzieję, że kiedyś do mnie powróci. Otworzyłem drzwi i powoli je zamykając za sobą wszedłem. Znalazłem się w jednym pomieszczeniu z chłopakiem.

Jego powieki wciąż były zamknięte, ciało wciąż podłączone do kroplówki, a twarz pokryta delikatnymi rumieńcami. Wyglądał zdrowo, wyglądał jakby tylko spał. Jakby ten cały wypadek w ogóle się nie wydarzył.

Gdybym mógł, tylko cofnąć czas...

Usiadłem na krześle jak zazwyczaj, patrząc z takim niezrozumiałym brakiem pewności siebie, z taką niepewnością, do tego co się ze mną dzieje. Czego właściwie chciałem od życia. Wiedziałem, że tylko on był mi w stanie to wytłumaczyć, tylko on potrafił odnaleźć mnie w tym całym bałaganie.

Chwyciłem go za dłoń, która była ciepła, całując ją delikatnie i przyciskając do swojej klatki, cicho wciągnąłem powietrze. Łzy wirowały pod moimi powiekami, próbując się wydostać na powierzchnię. Nachyliłem się nad chłopakiem i odgarnąłem jego coraz to dłuższe pasma włosów, opadające na czoło.

- Ni... jestem taki zagubiony. Między uczuciami, a zemstą, między niebem, a oceanem. Między życiem, a śmiercią. Wiem, że pewnie powiedziałbyś teraz, żebym przestał gadać tak poetycko, bo nie rozumiesz, ale to nieprawda. Ty zawsze mnie rozumiałeś, wiedziałeś co robić, żebym się uśmiechnął. A co jeśli Ci powiem, że chyba znalazłem kogoś, kto sprawia, że się uśmiecham. Kogoś kto sprawia, że moje myśli stają się nieco stłumione, gdy sam jego głos i ciepły dotyk doprowadza mnie do skraju? - powiedziałem bardzo cicho, nie wierząc, że mu to mówię

Czułem jak po moim policzku popłynęły łzy, gdy tylko zamknąłem usta, zaprzestając wydawać jakichkolwiek dźwięków. Położyłem dłoń chłopaka, która nawet nie drgnęła na łóżku, wycierając drugą dłonią swoje nakroplone policzki. Pociągnąłem cicho nosem i byłem gotowy, żeby pożegnać się z chłopakiem, więc wstałem odwracając się ku wyjściu.

Moje oczy doznały szoku, a ciało się nieprzyjemnie spięło, gdyż w drzwiach ujrzałem jego. Delikatnie oparty o ramę drzwi, wpatrywał się we mnie z delikatnym zmieszaniem na twarzy. Zaczął do mnie podchodzić, a ja czułem jak moje policzki sowicie zaczynają się rumienić. Nie wiedziałem ile tam stał, jak wiele słyszał.

- Długo tu stoisz? - zapytałem nieśmiało, spojrzałem na niego, próbując ogarnąć szalejące rumieńce, które przybierały na sile z każdym jego krokiem ku mojej osobie. Gdy zbliżył się na tyle blisko, że mogłem wyczuć ponownie jego perfumy i ciepłotę ciała zadrżałem.

- Wystarczająco, jak sądzę. Harry... czy to coś pomiędzy... pomiędzy nami... czy to coś istnieje? Naprawdę czujesz się szczęśliwy w moim towarzystwie? - zaczął obrzucać mnie pytaniami, wpatrując się ujmująco w moje oczy. Odszedłem od łóżka blondyna i stanąłem przy dużym oknie balkonowym, a on podążył za mną. - Powiesz coś czy będziesz uciekał? - zapytał ponownie, stając na przeciwko mnie, odwróciłem się niepewnie nie wiedząc, co mogę mu powiedzieć, czy mam zaprzeczać czy naprawdę zacząć uciekać stamtąd jak najszybciej się da

Ile można uciekać, ile można się bronić...
Jak obronić się przed uczuciem?

- Naprawdę... - szepnąłem cicho, zwyczajnie się bojąc, bałem się prawdy. Bałem się uczucia, które narastało we mnie z dnia na dzień coraz to mocniej i mocniej.

- Też się boisz? - zapytał łapiąc mnie za obie dłonie, splatając nasze palce ze sobą. Przysunął się do mnie bliżej, nasze czubki butów się ze sobą spotkały, a oddechy nieco przyspieszyły na niewielką odległość pomiędzy dwoma ciałami.

- To coś Louis... to się dzieje, myślę, że oboje to widzimy. Ale czym bardziej się przed tym powstrzymujemy, tym bardziej się zatracamy... to skomplikowane, tak sądzę. - powiedziałem spokojnie, próbując uspokoić serce, które podchodziło mi do gardła. Jego kciuki delikatnie gładził moje dłonie.

- To może Harry, nie powstrzymujmy tego? Nasza historia jest bardziej popieprzona, niż niejedna telenowela z piekła rodem, ale może to coś ma szansę... - uśmiechnął się nieśmiałe wpatrując się szczerze w moje oczy, jego wzrok mnie przenikał, był tak bardzo intensywny, taki błękitny, taki wymarzony

- Możemy? Lou czy my możemy? - zapytałem próbując powstrzymać łzy, które zaczęły spływać po moich zaróżowionych policzkach podrażniając je mocno

- Jeśli oboje tego chcemy, nikt nie może stanąć pomiędzy Tobą i mną... - uśmiechnął się szeroko przybliżając się znacząco, nasze klatki się zsynchronizowały, serca wybijały ten sam rytm, oddychaliśmy tym samym powietrzem pragnąć jedynie bliskości, pragnąć kogoś obok

- Nawet bogowie nad nami? - zapytałem, czując jak bardzo zakochuje się w jego słowach, jak bardzo go pragnę, jak piękną ma duszę

- Nawet oni. - uśmiechnął się łapiąc mnie w pasie i przysuwając jeszcze bliżej swojego ciepłego ciała

Nasza twarze były tak blisko, ciepło rozlewało się po całym moim wnętrzu, a motyki tańczyły pięknego walca, prosząc o więcej. Jego małe usta prosiły o dotyk, a ja nie byłem w stanie odmówić. Nachyliłem się delikatnie i nie zdarzyłem zareagować, gdy poczułem jego subtelne i maleńkie usta na swoich. To było tak cudowne uczucie. Wargi wirowały zatapiając się w miękkości naszych ust. Tańczyły nie chcąc przestać, tańcząc swój własny taniec miłości, taniec dwóch spragnionych dusz. Moje dłonie natychmiast znalazły się na jego policzkach, delikatnie je pocierając, jego dłonie zataczały małe kółeczka na moich plecach, działając na mnie niesamowicie kojąco.

- Ha... Haaaz... - nagle rozbrzmiał cichy dźwięk, który spowodował, że natychmiast się od siebie oderwaliśmy, zaczynając się rozglądać po pomieszczeniu. -Haarryy... - głos rozbrzmiał jeszcze głośniej, na co cały się spiąłem, natychmiast pokonując w ułamku sekundy, trasę spod okna do łóżka blond chłopaka

- O boże! Ni... jestem tu... - zacząłem wybuchając płaczem, chwyciłem dłoń chłopaka, która delikatnie zacisnęła się na tej mojej. Jego powieki powoli zaczęły się otwierać, co chwila zamykając z powodu jasności światła. - Leć po lekarza, błagam! - krzyknąłem do Louisa, czując jak się rozpadam ze szczęścia, cały dygocząc. Chłopak stał zdezorientowany i zszokowany jednocześnie, lecz na moją prośbę, natychmiast się wyrwał z myśli i wybiegł z sali.

Do czasu, gdy...

... nasze uczucia były na tyle silne i pozwoliły nam się ujawnić przed sobą. Do momentu, gdy mój najlepszy przyjaciel zaszczycił mnie swoim głosem, po takim długie czasie. Szpital stał się nieco mniej straszny, nieco mniej przerażający, gdy zaczął być kojarzony z tymi sytuacjami.

Wydawać by się mogło, że wszystko się zaczynało układać. Uczucia zostały wyjaśnione w większym stopniu, niepewność stłumiona, a śmierć przestała górować nad blond czupryną.

Czy mogło wyniknąć z tego coś dobrego? Mógłbym powiedzieć, że zyskałem podwójnie. Niebo zaczęło się ku mnie otwierać, zwracając mi pod moje skrzydła mój głęboki ocean i dodatkowo podarowując piękne błękitne niebo.

The touch of killer || LarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz