12.02.2016
Hej kochana,
Mam nadzieję, że u Ciebie jest lepiej niż u mnie. Siedzę właśnie w zamkniętym pokoju nie chcąc patrzeć nawet na rodziców. Znowu kolejna bezsensowna kłótnia, która do niczego nie prowadziła. Pokłócili się o Ciebie, wiesz… nie mogą darować sobie, że nie zauważyli tych zmian w twoim zachowaniu. Ale jak oni mieli to zrobić skoro to my mieliśmy najlepszy kontakt, pamiętasz? Myślałem, że naprawdę taki był Lily. Nie zaufałaś mi nie mówiąc o ciąży, nie powiedziałaś mi o kłopotach, które miałaś ze swoim chłopakiem. Wydawał się miły, ale co ja mogę wiedzieć skoro widziałem go tylko raz, gdy odwoziłem Cię na imprezę u twoich znajomych. Żałuję, tak bardzo żałuję, że nie zaufałaś mi do tego stopnia.Kocham Cię,
H.
Po pogrzebie było tylko gorzej i gorzej. Byłem chodzącą szmacianą lalką podatną na wszelkie uderzenia otoczenia, głośniejsze rozmowy czy też sam dźwięk wszechobecny w naszym życiu powodował u mnie zawroty głowy. Szedłem zamyślony przez biało beżowe korytarze uczelni nie zwracając uwagi na nikogo. Jakbym ktoś pchał moje ciało przed siebie używając tylko moich nóg, a wyłączając w zupełności mózg.Byłem na drugim roku na jednym z uniwersytetów w Doncaster, który nie były może w czołówce, ale nigdy mi na tym właściwie nie zależało. Ważne dla mnie było to, żeby znaleźć tam kierunek, który będzie mnie interesował i nie zmarnować trzech lat na czymś, co mnie nie będzie zupełnie interesowało. Udało się, dzięki pomocy Lily znalazłem wymarzony kierunek, a mianowicie nazywało się to edukacją artystyczną w zakresie sztuki muzycznej. Zajęcia te zaczęły być czymś, co odrywało mnie od tego świata, czymś w czym zatraciłem się bez pamięci, a pozwalało mi się rozwijać w kierunku muzyki.
Miałem zacząć praktyki, tuż po studiach w firmie Horan & Company, którą prowadził ojciec mojego przyjaciela Nialla. Właściwie sam mi to zaproponował, bo jak to stwierdził, przydałyby im się jeszcze dwie ręce do pracy. Miałbym dobierać muzykę pod reklamy, ewentualnie ją modyfikować tak, żeby wszystko pasowało. Poznałem go na początku edukacji i bardzo się zaprzyjaźniliśmy. Pamiętam do tej pory nasze pierwsze spotkanie, kiedy to w kawiarni, do której udawali się wszyscy na dłuższych przerwach między zajęciami, wspomniany wcześniej chłopak wylał swoją kawę na moją nową koszulę. Był szalonym, ale bardzo miłym i wyrozumiały facetem. Miał niebieskie jak laguna oczach i blond włosy często zaczesane do góry na żel. Tak zaczęła się nasza przyjaźń, która mimo poznania masy ludzi trzymała się bardzo przyzwoicie.
Często zabierałem na zajęcia swoją gitarę, którą podarowali mi rodzice na dwunaste urodziny, tuż przed odejściem naszego biologicznego ojca. Właściwie to nigdy nie otrzymaliśmy z Lily wsparcia od niego, nigdy nie płacił alimentów, nigdy nie dzwonił, nie odwiedzał nas, zapomniał odcinając się całkowicie. Po latach zrozumieliśmy, że on nie był nam do niczego potrzebny, że lepiej było bez niego, ale niesmak pozostał. Po paru latach pojawił się Robin, zajęło nam trochę czasu, żeby go w pełni zaakceptować bojąc się, że skrzywdzi naszą mamę jak zrobił to on. Tak się nie stało, zaakceptowaliśmy go całkowicie, a on pokazał nam co to znaczy kochać żyjąc w pełnej rodzinie. Był jej częścią zaakceptowany w pełni.
- Harry! Jezu wreszcie jesteś… Nie odpisywałeś na żadne wiadomości, nie odbierałeś żadnego połączenia ode mnie, a przysięgam, że było ich z milion. Bałem się o Ciebie. Ostatni raz Cię widziałem… no wiesz… tamtego dnia, przepraszam. Cieszę się, że już jesteś. - powiedział wręcz na jednym wydechu, kiedy wpadłem na niego wybijając się z natłoku myśli jakie ogarnęły moja głowę, przytulił mnie otulając szczelnie ramionami, tego potrzebowałem, on wiedział, zawsze wiedział, nie był zły, że nie odzywałem się tyle czasu, on był inny, prawdziwy
- Ja musiałem sobie to wszystko poukładać, za dużo się na mnie zwaliło na raz. Śmierć Lily, jej ciąża, a na dodatek ten jej chłopak… - powiedziałem z wyrzutem wychodząc z uścisku, usiedliśmy na niewielkiej ławce tuż przy oknie, która pełniła chyba wręcz ozdobną rolę, gdyż znaleźć jakąś na korytarzu graniczyło z cudem
- Totalny dupek! Jak można zrobić coś tak okropnego, musiał być naprawdę skrzywiony mocno, skoro przerosło go ojcostwo.- krzyknął Niall pokazując tym swoją frustrację, której wcale nie zamierzał ukrywać, jego dłonie zaczęły poruszać się nerwowo z każdym wypowiedzianym słowem, a policzki robić nieco czerwone
- To mało powiedziane, gdybym wiedział, gdzie mieszka nie omieszkałbym mu wygarnąć! On ją zabił… jest pieprzonym zabójcą! - zacząłem krzyczeć zwracając tym uwagę paru osób tuż obok nas, które nieco dziwnie się popatrzyły na mnie, nie obchodziło mnie to, byłem załamany, czułem jak do oczu napływają mi strumienie łez, i wiedziałem, że gdy tylko mrugnę wydostaną się na powierzchnię
- Znajdziemy go, obiecuję! Nie mógł się rozpłynąć, niestety oddycha tym samym powietrzem co my. Ja Ci pomogę, znajdziemy sukinsyna. - położył swoje dwie dłonie na moich barkach wpatrując się we mnie wręcz na wylot, za to go uwielbiałem, zawsze wiedział co powiedzieć, co zrobić w danej sytuacji
Nim się obejrzeliśmy trzeba było iść na kolejne już tego dnia zajęcia. Pospiesznym krokiem udaliśmy się na salę próbując uspokoić nerwy i rozkołatane serca. Zasiedliśmy na sali tuż obok siebie wyciągając dwa grube zeszyty i czekając na wykładowcę.
Blondyn obiecał, że pomoże i tak zrobił. Tamten dzień był, tym dniem, który zaczynał weekend, więc tuż po zajęciach pojechaliśmy do mojego domu w poszukiwaniu jakichkolwiek wskazówek w pokoju Lily. Chwilowo poczułem przy nim pewność siebie, którą zaraz straciłem, gdy tylko znaleźliśmy się pod drzwiami prowadzącymi do pokoju, jej pokoju...
CZYTASZ
The touch of killer || Larry
Mystery / ThrillerDoncaster, miasto w Wielkiej Brytanii liczące 67 977 mieszkańców. Znajduje się w niej pewna rodzina, której życie mogłoby się wydawać zwyczajne, gdyby pominąć fakt, że wydarzyła się w ich życiu pewna tragedia, która zakłóciła ich dotychczasowy spokó...