Ten dzień nie należał do udanych. Ciężkie charaktery bandytów zepsuły mu poranek, później na komendzie zjawił się Erwin wraz z Sanem. Na zakończenie chwilowo zabrano mu Corvettę. Na szczęście Dante poratował Gregorego i razem odszukali zaginiony pojazd.
Zmęczony dzisiejszym dniem Montanha parkował swojego Buffalo na parkingu obok apartamentów.
-Co jest?-Mruknął, spoglądając na telefon. Pięć nieodebranych połączeń od Halsey, nie zwiastowało to nic dobrego. Lekko poddenerwowany wysiadł z auta- Nigdy się nie nauczy...
-Grzesiu!-Usłyszał znany głos. Był to Dorian Lych, siadający z pewnego masywnego auta, z miejsca pasażera.
-Co jest Lych?-Spytał się, zamykając swój pojazd. Gregory wiedział, że nic co robi Dorian nie jest z dobrą intencją, dlatego powoli zaczął iść przed siebie.
-No co ty Grzesiu!-Krzyczał mężczyzna- Chodź pogadamy! Co ty z kumplem nie pogadasz?
-Jestem zajęty, zadzwonię rano-Mówił, grzebiąc w telefonie. Przyśpieszył też nieco tempem.
-Montanha!-Usłyszawszy głos pastora zatrzymał się.
-Pastorze-Mruknął, odwracając się w jego stronę. Mężczyzna wysiadł z miejsca kierowcy, z auta którym przyjechał tu razem z Dorianem.
-No co ty jakiś taki jesteś...-Marudził zbliżając się do niego-Nie przytulisz się na przywitanie?
-Mhm, ja nie uścisnę??-Odpowiedział zmarnowany
-Nooo montuś! Nie daj się prosić!-Mężczyźni zbliżyli się do siebie. Niepewny Montanha uścisnął przyjaciela. Ten nie chciał go puścić z uścisku-Czujesz to?-Zapytał Erwin.
Gregory poczuł zimny metal na swoich plecach, który był powodem dreszczu przebiegającego przez jego ciało. Dorian śmiał się pod nosem.
-Jest to klamka, Grzesiu-Wyszeptał pastor, prosto do jego ucha.
-Co ty odpierdalasz?-Powiedział Montanha z zaciśniętymi zębami.
-Gregory?-Trójka mężczyzn usłyszała damski głos. Była to Sasha Black, stojąca przed drzwiami do apartamentów.
-Nie odwal żadnej maniany, chyba że chcesz się w donuta zamienić-Zagroził mu Knuckles.
-Sasha?-Odkrzyknął brunet.
-Wszystko w porządku?-Zapytała białowłosa kobieta. Zdziwiło ją towarzystwo Lyncha, który był wcześniej wielokrotnie karany.
-Umm.. Tak, idź sobie odpocznij po służbie Sasha!-Wrzasnął brunet.
-Grzeczny-Mruknął Erwin, puszczając mężczyznę-Chyba nie chcesz, aby inni nas zauważyli?-Monte delikatnie pokręcił głową w odpowiedzi-Dobrze... Dorian, wsiadaj na tylnie.
Knuckles szturchnął Montanhe bronią w jego prawe ramie, popychając go delikatnie.
-Idziemy-Powiedział stanowczo. Brunet wiedział, że nie opłaca się stawiać. Obydwoje ruszyli w stronę pojazdu.
-Dlaczego to robisz?-Szepnął Gregory, przełykając ciężko ślinę.
-Ojj grzesiu!-Uniósł się Erwin-Chyba nie dostałeś amnezji, prawda?-Spytał delikatnie przekręcając głowę w lewą stronę. Na jego twarzy pojawił się szyderczy uśmiech, z resztą dobrze znany Gregoremu. Knuckes otworzył drzwi od czarnej karakany, chwycił policjanta za ramię, po czym wepchnął go do środka. Montanha poprawił swoją pozycję. Ledwo zdążył to zrobić, a Dorian już chwycił jego ręce, aby zakuć go.
Pastor agresywnie trzasnął drzwiami, po tym jak również siedział już w samochodzie. Spojrzał do tyłu, na swojego przyjaciela, chciał upewnić się czy jest zakuty. Chwilę później trójka odjechała spod apartamentów z piskiem opon.
-Zabrałeś mu telefon?-Spytał już spokojny Erwin.
-Nie-Odpowiedział Lych.
-Ty idioto...-Westchnął siwowłosy, spoglądając na mężczyznę-Na co czekasz?- Spytał ponownie-Zabierz mu go!
Dorian przewrócił oczami, odwracając się do tyłu. Gregory rozglądał się dookoła, szukając jakiegoś sposobu aby uciec.
-Wybacz Grzesiu, ale muszę cię trochę pomacać-Zażartował Lych, co wywołało delikatny uśmiech na twarzy pastora-O! Mam!-Krzyknął, wyciągając telefon z tylnej kieszeni w spodniach bruneta. Ekran telefonu automatycznie podświetlił się, dzięki czemu każdy mógł zobaczyć nowe wiadomości-Trzymaj-Mruknął mężczyzna, odwracając się do przodu. Komórkę podał Erwinowi.
Siwowłosy spojrzał na ekran blokady.
____________
20:30
Nowa wiadomość od "Halsey <3" (9)
Gdzie jesteś?
Potrzebuje pomocy
Przepraszam
Chyba ktoś mnie obserwuje
Jesteś tam?
POMOCY
Chyba ktoś za mną idzie
Żyjesz?
Wejdę do sklepu, może zgubie go
Nieodebrane połączenie od "Halsey<3" (12)
____________
Mina Erwina spoważniała, mężczyzna wziął głęboki oddech i dodał gazu.
-Działo się ostatnio coś ciekawego, Montanha?-Zapytał, spoglądając w lusterko. Gregory starał się nie okazywać żadnych emocji, aby jego porywacze nie wykryli niczego.
-Nie, tylko jeden debil dziś robił show na komendzie-Uśmiechnął się pod nosem-Później skradziono mi Corvettę...-Westchnął, spuszczając wzrok.
-Ten dzień nie należy do najlepszych, hm?
-Co ja mogę powiedzieć...-Mruknął-Może ta atrakcja poprawi mi humor.
-Dlaczego ty z nim rozmawiasz?-Zdziwił się Dorian.
-O co ci chodzi? Przecież jesteśmy przyjaciółmi, nie Grzesiu?-Zapytał, ponownie spoglądając w lusterko górne.
-To nie kawiarnia! A ty!-Krzyknął spoglądając na bruneta-Zamknij mordę, nie chce mi się słuchać twojego wkurwiającego głosu.
Erwin posłał wspólnikowi spojrzenie, które mogło znaczyć tylko jedno: "Co ty odpierdalasz Lych?"
******
Kilkanaście minut wcześniej:
Zmęczona już Halsey kierowała się w stronę apartamentów. Dziewczyna czuła się coraz lepiej psychicznie, przypominały jej się niektóre rzeczy, takie jak drogi do różnych miejsc, osoby oraz wydarzenia. Wchodząc w jeden z zakrętów, w odbiciu od lustrzanego znaku ujrzała sylwetkę pewniej osoby. Była to kobieta, w ciemnych spodniach, oraz bluzie z kapturem, który zasłaniał jej twarz. Jedyne co było widać, to włosy. Były one koloru blond, lekko wchodzącego w żółty.
Dziewczyna w obawie przyśpieszyła kroku. Szybko wyjęła telefon z przedniej kieszeni swoich spodni i napisała do brata.
____________
Brat
20:12
Gdzie jesteś?
____________
**********
wezcie powiedzcie czy chcielibyscie jakis love interes i kto to by mogl byc <33
TWT:NYYACH
CZYTASZ
Mafia | 5City
FanfictionHalsey, siostra 03, zastępcy szefa policji, Gregorego Montanhy, budzi się na samym środku skrzyżowania w Los Santos. Prawie naga, przemarznięta, jedynie z dokumentami. Co mogło się wydarzyć? • Postacie na okładce zostały narysowane przez : Xylax i...