Rozdział 2
Overton było niezbyt dużą wsią leżącą w okolicy Winchester, a do Londynu też nie było specjalnie daleko. Idąc jedną z uliczek, Severus widział starą zabudowę, pomieszaną z nowszą. Wskazywało to na to, że wieś w jakiś sposób się rozwija. Nie miał jednak pojęcia, gdzie szukać właściciela plantacji.
Na jednym ze skrzyżowań zauważył sklep. Zwykle w takich miejscach spotykało się sporo ludzi, a sprzedawcy znali wszystkich.
– Przepraszam – zaczepił dwójkę starszych mężczyzn. – Nie jestem stąd i chyba się trochę zgubiłem. Szukam właściciela plantacji ziół.
– A tak, tak. – Jeden ze staruszków uśmiechnął się. – Ten młody. Wprowadził się tu rok temu i od razu wziął się do roboty. A ile osób dostało dzięki niemu pracę. Wieś rozkwitła.
– Prawda. – Drugi z mężczyzn pokiwał głową. – Nawet z innych wsi u niego pracują. Sam ma problemy zdrowotne, ale nigdy nie słyszałem, żeby użalał się na swój los. Pójdzie pan tą drogą do końca. Ostatni dom po prawej. Nie pomyli się pan, bo kawałek dalej są jego szklarnie i pola.
– Dziękuję – powiedział i ruszył wskazaną uliczką. To było bardzo spokojne miejsce. Mijał ludzi, którzy szli z zakupami, budynek tutejszej szkoły i kilka domów. W końcu dostrzegł ostatni dom, a za nim pola i szklarnie, o których mówili mieszkańcy. Robiły wrażenie. Z daleka widać było cztery szklarnie, ale wyglądało na to, że za nimi były kolejne.
Zatrzymał się przed furtką. Dom był niezbyt duży i parterowy. Wyglądał jak każdy przeciętny dom w okolicy. Nic nie wskazywało na to, że mieszkał tu ktoś, kto poza ziołami hodował także magiczne rośliny, a do tego zatrudniał mugoli. Pchnął furtkę i podszedł do drzwi. Nacisnął dzwonek, ale nikt mu nie otworzył. Usłyszał jednak jakiś głuchy odgłos, jakby coś upadło za domem. Obszedł więc budynek dookoła i znalazł się w ogrodzie na tyłach domu. Była tu mała szklarnia i kilka grządek.
– Dzień dobry – odezwał się, kiedy nie zauważył nikogo.
– Dzień dobry. W czym mogę po... móc...? Profesor Snape? – usłyszał zaskoczony i dobrze mu znany głos.
Severus niemal jęknął głośno. Harry Potter. Osoba, której miał nadzieję nigdy więcej nie spotkać. On i jego parszywe szczęście. Chłopak, czy raczej już teraz młody mężczyzna, siedział na ziemi i najwyraźniej przycinał jeden z krzaczków.
– Na brodę Merlina. Takiego spotkania się nie spodziewałem – przyznał Złoty Chłopiec.
– Może mi pan wierzyć, że zaskoczenie jest obustronne – mruknął niechętnie. – Przysłał mnie tu ośrodek badawczy, dla którego pracuję – powiedział wprost.
– Och rozumiem. Pewnie chodzi o nawiązanie współpracy.
– Chcesz mi pan powiedzieć, że to pańska firma? – zdziwił się. Severus spodziewał się raczej, że bachor pójdzie w ślady ojca i zostanie aurorem.
– Tak wyszło. Może wejdziemy do środka i porozmawiamy spokojnie? – zaproponował. – Te chmury wyglądają dość zdradziecko.
Starszy czarodziej zerknął w górę. Chmury w istocie zapowiadały zmianę pogody. Skinął więc głową, zgadzając się.
– Świetnie. Chwileczkę – powiedział Harry, wyjmując różdżkę z kieszeni. Machnął ją i ku zaskoczeniu Severus, chłopak po chwili podciągnął się i usiadł na wózku. – Zapraszam. O co chodzi? – spytał, widząc wzrok byłego profesora. – A! No tak. Dużo się wydarzyło.
CZYTASZ
Zapomniany
FanfictionPo skończonej bitwie o Hogwart Harry chciał jedynie rozpocząć nowy etap w życiu. Nie spodziewał się jednak, że znajdzie się w niewłaściwym miejscu o niewłaściwej porze, a wszystkie jego plany rozpadną się jak domek z kart. Po raz kolejny będzie musi...