23 ~ Widziałem cień. Śledził mnie

486 41 9
                                    

Po czasie, zdającym się być pół nocy, dotarliśmy do mojego domu. Powiedziałem Blondynkowi, że nie chce iść do Jungwona  tym bardziej, że u mnie nie ma rodziców, co jest idealnym warunkiem do rzeczy takiej jak choćby założenie opatrunku.

Od kluczyłem drzwi, i podszedłem do kanapy w salonie ostatecznie się na niej kładąc. Czułem się trochę tak  jakby coś wyssało że mnie wszystkie możliwe funkcje życiowe, nawet spać mi się nie chciało.

Po kilkunastu minutach, Sunoo przyszedł do mnie, usiadł obok na kanapie, kładąc również na niej całą zawartość apteczki. Ręce lekko mu się trzęsły, pewnie nadal myślał o tamtej dziwnej, a raczej bardzo dziwnej, sytuacji.

- Najpierw ci to z dezynfekuję. - oznajmił, po czym zbliżył się do mnie, przyłożył mi do dolnej części policzka papier, lekko lejąc na ranę wodę utlenioną .

- Ała! - wydarłem się, odpychając rękę chłopaczka. Nie lubiłem bólu, a już tym bardziej, takiego co można się pozbyć.

- Idioto, chce ci pomóc, więc nie przeszkadzaj jeśli łaska. - widać było że bardzo szybko się zdenerwował.

Odpuściłem więc i pozwoliłem mu robić swoje.

Po dezynfekcji rany i stwierdzeniu  że nie jest do szycia, posmarował na nią jakąś maść nieznajomego pochodzenia i składu, na koniec przykleił mi dość  dużej wielkości plaster, właściwie sięgający samego oka. 

- Dzięki. - odpowiedziałem, łapiąc jego rękę, lecz ten od razu ją wyrwał.

- Zostaw mnie , a lepiej wytłumacz się, co się działo w tym jebanym... W tamtej klatce schodowej. - mówił stanowczym tonem. Aż zbyt poważnym.

- Nie wiem. Nie mam pojęcia, nic nie...

- Nie kłam. Twoja rana na policzku nie stała się przez płaską podłogę, czy metalowe drzwi czy paznokieć od ręki. Nie uwierzę w to,

- Sunoo, powtarzam, nie wiem  nic nie pamiętam.

Patrzał na mnie ze smutkiem i wkurzeniem w jednym. Widziałem w jego oczach też... Zawód?

- Takich akcji było więcej, przyznaj. Najpierw magicznym sposobem masz na sobie wiele siniaków, potem w kinie dzieją się dziwne rzeczy, a teraz to. - dalej dążył.

Byłem cicho po jego zdaniu. On też ucichł.

- Widziałem cień. Śledził mnie. Najpierw w ogródku Jungwona, potem w sklepie, widziałem jak biegał z szybkością światła między pułkami. Myślę ze tym razem to również był on, nie widziałem typa od strzelaniny. Myślę ze mam schizofrenie.

Mina Sunoo diametralnie się zmieniła. Wygadał tak  jakby dodał 2 do 2 i z przerażeniem zdal sobie sprawę z tego, ze wynik wyszedł poprawny.

- C-czy widziałeś w myślach... Jakiegoś mężczyznę , chłopaka?... - Jego głos drżał.

Gdy usłyszałem jego pytanie, całkiem zbiło mnie to z tropu. . Skąd to pytanie? Może też na coś choruje?

- Um.. Tak mi się zdaje, nie była to kobieta, słyszałem jego głos, a co?

Blondynek był zbyt poważny. Przestał oddychać, zesztywniał, patrząc przed siebie, po czym przemówił:

- Wrócił. I za wszelką cenę będzie chciał mnie z powrotem.

Spojrzał na mnie. Zamarłem i nie wiedziałem co powiedzieć. Sunoo ostrzegał mnie, jak się może skończyć jego ucieczka z biblioteki... Ostrzegał.

🖤

Przepraszam pisząc ten rozdział, nie czułam się zbyt dobrze. Dlatego przepraszam że tak mało -

Kocham was <3
Pamiętajcie jesteście najwspanialsi na świecie, nie dajcie sobie niczego wmówić...

• Never there was no such loud here | SUNKI ENHYPEN | (I CZĘŚĆ) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz