26 ~ Zabawę czas... Zacząć.

601 35 45
                                    


- Czy to dom? Wtf jakim cudem jestem w domu? - zdawałem sobie to pytanie raz za razem.

Wstałem z łóżka i uderzył we mnie tak mocny ból głowy, że o mało nie wróciłem do łóżka. Co do jasnej ciasnej, kac?

Nie kurwa, wysokie ciśnienie powietrza atmosferycznego w twojej jaskini.

Wracając, złapałem się za skroń, po czym wyszedłem z pokoju. Korytarz był tak zimny, w porównaniu z moim pokojem, że aż sam do siebie się po żaliłem, schodząc po schodach na dół.

Skierowałem się następnie w stronę kuchni, gdzie w szufladach, w małym, kartonowym pudełku, leżą tabletki przeciwbólowe, niech głowa już przestanie boleć aaaa!!!

W końcu do nich dotarłem, wyjąłem 3 z opakowania, mój organizm tak szczerze był przyzwyczajony do różnego rodzaju używek I innych pierdół, więc 3 tabletki to luz.

Ja to olałem, jednak nie zrobił tego mój ojciec który siedział przy stole, jedząc śniadanie. Była godzina 7 coś.

- Ty jesteś niepoważny? - zapytał głośno ojciec, żrąc to co zrobił sobie do jedzenia.

Spojrzałem na niego z zapytaniem na twarzy, połykając najpierw jedną tabletkę.

- Dziecko, ty nie powinieneś mieć teraz żadnych problemów zdrowotnych, ale jak się kurwa a bez zgodny jebanych rodziców to się wtedy ma tego rezultaty.

Słuchałem tego co mówił, ale każde jego słowo, było przesiąknięte jadem, tak ostrym, że niech lepiej uważa bo sam się nim zatruje. A co najlepsze? Prowokował mnie, moi rodzice to najbardziej wścibscy ludzie na tej planecie.

- Nie twój interes. - Powiedziałem od razu , połykając już drugą tabletkę. Kurwa czemu nie wziąłem trzech na raz? Teraz by mnie tu nie było.

Ojciec chwile jeszcze na mnie patrzył, po czym powiedział.

- Nie bierz jej. - ręka nieruchomo zaczęła trzymać widelec, a ja z brakiem zainteresowania, wziąłem trzecią tabletkę do ust I ją połknąłem.

To dla niego wystarczyło. Ahh jak on lubi jak się go nie słucham.

Wstał, na jego twarzy malował się nieznany wyraz twarzy, podszedł do mnie, zamachnął się I strzelił mi W twarz.

Moja głowa poleciała W kierunku uderzenia, czułem mocne pulsowanie na policzku, złapałem się za twarz ręką, pod palcami czułem długą, cieńką bliznę.

Lecz nie odezwałem się. Patrzyłem na niego jak na wroga, jak na osobę, z którą po prostu muszę żyć, bo nie mam innego wyboru.

Ojciec chwycił moją szklankę, I rzucił ją na podłogę z taka siłą, że rozbiła się na drobny mak, po czym wyszedł z pomieszczenia.

Mój 16 letni mózg od razu zareagował, gdyż poryczałem się. Upadłem kolanami na ziemię, właściwie sam nie wiedziałem czemu, sam dałem się sprowokować I tak samo sam nie posłuchałem go.

Włosy zwisały smutnie na moim przechylonym czole, W takich sytuacjach jak ta z przed chwili, ma człowiek ochotę uciec z domu I już nie wrócić, już się nie męczyć I w ogóle.

• Never there was no such loud here | SUNKI ENHYPEN | (I CZĘŚĆ) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz