( akcja rozdziału rozgrywa się po tym jak Alison ucieka z dachu budynku!!!)
"- cholera ojciec mnie zabije- szepnęła - muszę już iść- powiedziała szybko a w jej głosie można było odczuć strach na co Peter zmarszczył brwi- miło było cię poznać, mam nadzieję że jeszcze się spotkamy tylko może w innych okolicznościach- uśmiechnęła się i szybko zeszła po drabinie na dół budynku nie czekając na jego odpowiedź. Westchnął cicho i również spojrzał na zegarek który wskazywał godzinę 23. Świetnie przegapiłem kolacje pan Stark się wścieknie. Pomyślał i od razu skierował się do wieży."
.....
Było już ciemno. Ciemne chmury przejęły miasto i co chwilę można było usłyszeć odgłos uderzania kropli deszczu o chodnik. Na ulicach Nowego Jorku roiło się ludzi spieszących się wszędzie i nigdzie. Każdy z nich chował się pod parasolem w najróżniejszych barwach. Co chwilę przejechało jakieś auto trąbiąc na drugiego kierowcę który naumyślnie zajechał mu drogę.
W całym tym tłumie dorosłych ludzi można było dostrzec młodą dziewczynę o ciemno brązowych oczach i długich czarnych włosach. Gdyby przyjrzeć się jej z bliska można byłoby zobaczyć na jej nosie pojedyncze piegi. Jej cera była blada jak ściana a na sobie miała za dużą szarą bluzą i ciemne jeansy. Na nogach miła vansy na wysokiej podeszwie przez co wydawała się wyższa niż w rzeczywistości była.
Nik z przechodniów nie zwracał uwagi na młodą dziewczynę co chwilę wpadającą na kogoś przez zamazany obraz spowodowany ulewą. Przeciskając się przez tłumy i szepcząc co chwilę ciche "przepraszam" dostała się w końcu do jednego z wieżowców w środku miasta. Zamknęła drzwi wejściowe i ogarnęła włosy w odbiciu szyby. Szybko wbiegła na najwyższe piętro i otworzyła drzwi drżącymi rękoma. Zamknęła delikatnie mieszkanie i jak najszybciej zdejmując obuwie udała się do kuchni. Serce biło jej jak szalone jednak ta ani na chwilę nie pomyślała o tym co może się stać, nie miała czasu by myśleć... Otworzyła gwałtownie lodówkę i wyciągnęła z niej zapiekankę którą zaczęła robić przed wyjściem. Szybko wrzuciła ją do piekarnika a sama zajęła się nakryciem stołu. Wszystko dokładnie wypolerowała, że aż błyszczało. Rozłożyła serwetki, nowy obrus, który dopiero co wyprała, a do kieliszków nalała jedno z win, które znajdowały się w szafce obok ogromnego telewizora.
Usłyszała dźwięk domofonu, który sugerował, że jej opiekunowie za chwilę będą. W mgnieniu oka wyłączyła piekarnik i położyła ciepłą już zapiekankę na stół. Uchyliła jeszcze okno by zapach z kuchni nie dostał się do salonu i słysząc odgłos otwieranych drzwi zamknęła się w swoim pokoju. Bezszelestnie usiadła przy biurku i wyjęła z plecaka książki oraz zeszyty. Z jednej szuflady wyjęła słuchawki, a gdy je włączyła w jej uszach zabrzmiała jedna z piosenek AC/DC. Słuchając muzyki zaczęła rozwiązywać wszystkie zadania starając się zagłuszyć w ten sposób krzyki opiekunów.
Nagle po całym mieszkaniu rozległ się dźwięk tłuczonego szkła. Dziewczyna tylko westchnęła. Kolejny obrus do prania...- pomyślała. Było już jej obojętne czy pierze jeden, dwa czy nawet cztery obrusy, zawsze na drugi dzień i tak musi to robić. Przez dźwięki muzyki przybijały się krzyki, które po latach przestały ją już interesować. Zawsze starała się być niewidzialna, nie pokazywać się z dobrej ani z złej strony, tak jakby jej tutaj w ogóle nie było. Jako dziecko ciągle chciała być w centrum uwagi, kochała robotykę, każdy komputer był dla niej jak jedna wielka zagadka którą musiała rozwiązać. Odkąd jej matka zginęła nie zaznała miłości czy nawet niewielkiej dawki szczęścia. Ojciec jak się potem okazało był poszukiwany i został skazany na 7 lat więzienia. Była jeszcze wtedy dzieckiem... Miała 6 lat i nie wiedziała co to jest strach. Pamiętała czasy w domu rodzinnym gdy wszyscy byli szczęśliwi, jak ma być szczera to szczęśliwsza była w tam domu dziecka niż tutaj.
CZYTASZ
koszmar życia || IronDad ( Zawieszone )
FanfictionNever fear shadows, for shadows only mean there is a light shining somewhere near by." - Nie bój się cieni. One świadczą o tym, że gdzieś znajduje się światło. Jeden dzień Jedna godzina Jedna minuta Jedna sekunda Tyle czasu wystarczyło by zrujno...