• VI •

433 30 56
                                    

— No więc to, co widze jest duże i okrą-

— Księżyc! — odgadła Biedronka, nie pozwalając mu nawet dokończyć zagadki. — Szesnaście do sześciu — podsumowała punkty.

— Jakim cudem od razu wszystko zgadujesz! To nie fair! Oszukujesz! — oburzył się Czarny Kot.

— Niby jak? Weszłam ci do głowy i sprawdziłam, co opisujesz? — zakpiła.

— Tak! Nie wiem, jak to zrobiłaś, ale mam na ciebie oko! Odkryje twój sekret! — Zmrużył oczy, posyłając dziewczynie badawcze spojrzenie.

— Ahh... Po prostu dajesz za proste rzeczy i na dodatek opisujesz je w najprostszy możliwy sposób.

— Nieprawda.

— Doprawdy? Duży, okrągły i świeci każdej nocy? Trzylatek by zgadł! Musisz się pogodzić z faktem, że jestem od ciebie lepsza. Teraz moja kolej! To, co widzę jest wysokie i szczupłe, podziwia ulice, a gdy tylko się ściemni głowa jej świeci.

— Nie podoba mi się ta zabawa. Zagrajmy w coś innego — postanowił Czarny Kot.

Biedronka zaczęła zastanawiać się, w co jeszcze mogą zagrać. Nagle ją olśniło.

— Wiem! — Biedronka podsunęła się i usiadła naprzeciwko blondyna, po czym chwyciła obie ręce chłopaka. — Zagramy w łapki.

Czarny Kot chyba nigdy nie był aż tak zainteresowany żadną grą, jak tą. Co prawda nie miał zielonego pojęcia, na czym ta gra polegała, ale skoro Biedronka trzymała go za ręce, musi być wspaniała.

— To jest moja ulubiona zabawa — odrzekł, zachwycając się ciepłem dłoń swojej pani. — Musimy grać w nią częściej. Koniecznie.

Biedronka próbowała wyswobodzić ręce, by zademonstrować grę, ale okazało się to niemożliwe, bo kocie dłonie za nic nie chciały ich wypuścić.

— Kocie, puść już moje ręce.

— Wybacz. Ale nie sądzisz, że miło tak potrzymać się za ręce? Tak, wiem, wiem. Ale przyjaciele też się trzymają za ręce, a my przecież nimi jesteśmy, więc możemy...

— Nie sądzę. — Wściekły wzrok superbohaterki ewidentnie ściągnął go na ziemie. 

Dziewczyna zademonstrowała i wytłumaczyła, na czym gra mniej więcej polega. Chłopak szybko załapał i zaczęli zabawę. Na zmianę łaskotali opuszkami paluszków wnętrze ręki, a potem w najmniej oczekiwanym momencie uderzali w wierzch dłoni. Biedronce jak zwykle szło to lepiej. Być może wynikało to z tego, że Czarny Kot grał w to pierwszy raz w życiu, a może przez to, że zamiast skupić się na grze, to skupił się bardziej na Biedronce. Na wyrazie jej twarzy, kiedy za wszelką cenę próbuje z nim wygrać. I za każdym razem jej się to udaje. Jej determinacja zawsze doprowadzała ją do wygranej. Chłopak wiedział, że wtedy nie ma z nią szans. Chyba zwyczajnie został zaczarowany, a jego moce przestały działać. Nawet całkiem opuściła go chęć wygranej, bo wolał zostać ogranym przez nią milion razy, by zobaczyć jej radość, niż zostać okrzyknięty zwycięzcą. Co nie oznacza jednak, że wcale się nie starał, bo chciał wygrać, ale to było niemal niemożliwe, jego pani była po prostu za dobra. Spojrzał na dziewczynę po raz kolejny, ale widok na jej twarz przysłoniła mu grzywka i drobne kosmyki, które wydostały się z jej kucyków i opadły na twarz dziewczyny. W tym samym momencie dziewczyna uderzyła Czarnego Kota w dłonie.

— Tak! Pięć do zera! Znowu wygrywam, musisz się bardziej postarać Kocie. — Superbohaterka wystawiła ręce, przygotowując się na kolejną rozgrywkę. — Teraz twoja kol... Co robisz? — zapytała, zauważając, jak chłopak nachyla się i wyciąga rękę ku niej. Jej serce wyrywało się z piersi. Była pewna, że zaraz ją pocałuje. Chwytała łapczywiej powietrze i przymknęła powieki, będąc pewna, że zaraz runie cała zakłamana rzeczywistość, którą sobie sama zbudowała. Zapomniała o wszystkim, co sobie obiecała. Cały jej strach przed pokochaniem go wyparował. I choć cichy głos krzyczał w jej głowie, próbując ją powstrzymać, nie słuchała go. Pragnęła tego pocałunku, zapominając o tym, że robi to wszystko, by go chronić. — Oh... — Kot odgarnął jej grzywkę z oczu, a kosmyki, które zwisały wolno, zgarnął za ucho dziewczyny. Niebieskooka odetchnęła jednak z ulgą, choć mała jej część była zawiedziona. Skarciła się w myślach obwiniając się za to, że za dużo sobie wyobraziła. Jednak najbardziej uderzył ją fakt, że pozwoliłaby na to. Ba! Nawet pragnęła tego pocałunku, choć doskonale wiedziała, jakie kotastrofalne skutki może mieć. Poczuła się jak cholerna egoistka.

Jednak i po tym małym geście Biedronkę ogarnęło ciepło w sercu rozchodzące się na całe jej ciało. Wzrok usiłowała utrzymać spuszczony na swoich dłoniach. Za wszelką cenę powstrzymywała się od podniesienia spojrzenia na blondyna. Tylko nie patrz w jego oczy – powtarzała w kółko. Ale jej silna wola postanowiła się nie odzywać i szybko uległa chęci skąpania się w leśnej zieleni jego oczu. Zwężone kocie źrenice momentalnie się powiększyły i nie chciały zwrócić wolności fiołkowym tęczówkom. Na chwile tylko zjechały na jego usta tylko po to, by znów mogły wrócić do zielonych więzi. Zielone spojrzenie zaczęło ją do siebie przyciągać, a ona zapominając na chwilę o wszystkim, podążała za nim. Jakże wielkim ciosem było klapnięcie w wierzch dłoni dziewczyny przez Kota, które wyrwało ją z tego zielonego transu.

— Ha! W końcu złapałem!

— W zasadzie miałeś tylko mnie klepnąć w ręce, a nie je łapać. Możesz mnie puścić.

— O nie, za długo męczyłem się nad tym, aby je złapać, żeby je teraz tak po prostu puścić, Kropeczko. — Mówiąc to, zbliżył swoje usta do rąk Biedronki i musnął je ustami.

Biedronka jak poparzona wyrwała dłonie, kiedy jej tylko partner przymierzał się do złożenia kolejnego pocałunku na jej ręce. Nie mogła pozwalać na takie rzeczy. Nie mogła pozwalać na rzeczy, przez które coraz bardziej kochała tego pechowca. Jednak to by oznaczało, że musiałaby przestać się z nim spotykać. A do tego nie chciała dopuścić bardziej, niż do końca świata...

— Pięć do jednego. No i znowu wygrałam — odparła niewzruszona Biedronka, udając, że emocje wcale nie zawładnęły jej sercem, głową i nie rozchodziły się po całym jej ciele.

— A raczej znowu mnie oszukałaś — droczył się z nią Kot.

— Pogódź się z faktem, że jestem po prostu od ciebie lepsza, Kotku.

— Może wygrywasz walkę w łapki, ale jeśli chodzi o prawdziwą walkę, to walczę lepiej od ciebie, m'lady.

— Co? Jasne, że walczę lepiej od ciebie — prychnęła Biedronka.

— Pff... Patrz tylko na moje kocie ruchy.

Czarny Kot zaprezentował pozę do walki. A przed oczyma Biedronki stanął Biały Kot, bowiem tę samą pozę widziała u niego, kiedy w innej rzeczywistości z nią walczył. Ta jedna niewinna pozycja przywołała wszystko. Strach, zagubienie, cierpienie, pustka. Właśnie dlatego kłamie. Właśnie dlatego skrywa swoje uczucia. Właśnie dlatego robi to wszystko. Robi to wszystko, by uchronić świat od zniszczenia. By uchronić jego. Nie może pozwalać na rzeczy, przez które zapomina o tym, że musi go chronić. Nie może pozwalać na rzeczy, przez które kocha go jeszcze bardziej. A jeśli oznacza to, że musi przestać się z nim widywać, to zrobi to. By go chronić... W tym momencie podjęła decyzję, której zamierzała się trzymać. Musiała działać, by zapanować nad sprawami, które coraz bardziej wymykały się jej spod kontroli.

— Kropeczko? Wszystko dobrze? — Troskliwe słowa Czarnego Kota  zagłuszyły okropne wizje w głowie dziewczyny.

— Oczywiście, wszystko w jak najlepszym porządku. A czemu pytasz? — Nerwowym śmiechem starała się ukryć wszelkie emocje, które przyuważył Kot.

— Odleciałaś na chwilę. Na pewno wszystko w porządku? Pobladłaś. Wiesz, że możesz mi wszystko powiedzieć, prawda?

— Tak, tak... nic się nie dzieje, tylko jest późno i powinnam już być w domu. Do następnej akumy!

— Albo patrolu! — okrzyknął nieco zmartwiony chłopak. Nie trzeba było być detektywem, by odgadnąć, że wcale nie było wszystko w porządku. Udawała. Zawsze tak robiła, kiedy nie chciała z nim o czymś rozmawiać. Ale przez tę jedną sekundę, kiedy nie zdążyła nałożyć jeszcze sztucznego uśmiechu i skryć swój strach, Kot ujrzał przymglone smutkiem i przerażeniem oczy. Jej malinowe tętniące życiem policzki, natychmiast zamieniły się w zimny marmur. Coś ewidentnie jest nie w porządku, a on za wszelką cenę jej pomoże.

I'd rather lie // MLBOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz