Biedronka ostrożnie przemieszczała się z budynku na budynek. Zważała na kroki bardziej niż zwykle, gdyż jej ręce niosły różowe kartonowe pudełko. Przy lądowaniu na dachu jakiegoś nad wyraz starego domu, osunęła się dachówka razem z jej stopami. Rozbiłaby się już na chodniku, jednakże nie dopuściły do tego dłonie owite czarnym lateksem, które złapały ją pod pachami i postawiły z powrotem na nogi.
— Uważaj, Robaczku. — Tak jak mówił, był jej rycerzem, który zawsze był gotów ją uratować. — Co tutaj masz? — Jego uwagę przykuło pudełko. Biedronka odwróciła się od niego, ale to nie zatrzymało jego ciekawości. Nachylił się jej przez ramię, zaglądając do kartonu.
— Nie tak prędko, Kotku.— Superbohaterka odepchnęła lekko jego głowę. — Najpierw obowiązki potem przyjemności. — Uraczyła go tajemniczym uśmiechem, przez co pudło uzyskało jeszcze większe zainteresowanie Kota.
Zanim zabrali się za obowiązki superbohaterów, udali się na ich ukochany dach. Dziewczyna odstawiła pudełko w bezpieczne miejsce, a następnie przyszykowała się do biegu.
— Na co czekasz? — Spostrzegła swojego partnera stojącego bez ruchu. Czarny Kot nie pojmował tej dziewczyny. Raz unika go przez dwa tygodnie, a na drugi dzień zachowuje się tak, jak gdyby nigdy nic się nie stało. Nie ukrywał, że cieszył się, że to nic pomiędzy nimi nie zmieniło, ale miał co do tego nieco mieszane uczucia. Jednak podszedł do niej i przygotował się do wyścigu. — Trzy... dwa...
— Zaczekaj! A co z moją nagrodą?
— Twoją nagrodą?
— Nagroda dla zwycięzcy — wyjaśnił.
— Nie musisz się o to martwić. Aby dostać nagrodę, najpierw trzeba wygrać, a to raczej ci nie grozi. Start! — krzyknęła i ruszyła patrolować swoją część miasta, a Czarny Kot pobiegł w swoją stronę.
Tym razem Biedronka wcale się jakoś specjalnie nie śpieszyła. Nie to, że chciała, żeby on wygrał, ale jakoś, nie miała zbytniej ochoty za szybko biegać... Miasto nie dawało żadnych niepokojących oznak, więc zbliżała się do dachu, z którego wystartowali. Zmartwiła się trochę, kiedy zauważyła, że jej przyjaciel się jeszcze nie pojawił. To najprawdopodobniej oznaczało, że ktoś potrzebował pomocy. Biedronka ruszyła w stronę, w którą udał się Kot z zamiarem poszukania go. Plany przerwało jej dzwoniące jo-jo.
— Kropeczko, pomocy — szepnął do słuchawki, Marinette usłyszała w tle jakieś szmery.
— Co się dzieje? I czemu szepczesz?
— Jestem na placu przy Luwrze — powiedział cicho i się rozłączył.
Biedronka w ciągu trzech minut znalazła się w wyznaczonym miejscu. Ujrzała Czarnego Kota okrążonego gromadką fanów, choć zdecydowaną większością były raczej fanki. Wyglądał na bardzo zadowolonego, rozdając autografy i pozując do zdjęć, jednak gdy tylko ujrzał superbohaterkę, posłał jej błagalne spojrzenie wołające o pomoc. Wyraźnie niezadowolona dziewczyna wbiła się w tłum, lądując tuż przy Czarnym Kocie.
— Przykro mi, ale muszę już wam go porwać — powiedziała Biedronka.
— Miło było moi drodzy, ale jak już mówiłem wcześniej - Królowa mego serca mnie potrzebuje.
Wśród dziewcząt rozległy się smutne westchnienia. Biedronka złapała Kota i zahaczyła jo-jo o dach. Kiedy odlatywali, superbohater puścił im oczko i pomachał im na pożegnanie. Biedronka, widząc to, sapnęła z niechęcią i przewróciła oczami, co nie umknęło chłopakowi. Parę ulic dalej dziewczyna ze swoim partnerem wylądowali na jakimś budynku.
CZYTASZ
I'd rather lie // MLB
Fanfic°I'd rather lie then tell you i'm in love with you° Marinette zdała sobie sprawę, jakie uczucia żywi do swojego partnera w walce. Jednak w obawie, przed jej największym koszmarem, jakim był Biały Kot, postanawia oszukiwać chłopaka i nigdy nie wyjawi...