— Ale musisz przyznać, Kropeczko, że Władca Mroku dzisiaj przeszedł samego siebie. Emo-krakers, poważnie? Chociaż z drugiej strony zawsze to miła odmiana od Lizakowego stwora. — odparł Czarny Kot, który po skończonej misji siedział z Biedronką na dachu pod zachmurzonym niebem. Ciemne chmury zbierały się nad miastem od pewnego czasu i to, że zaraz się rozpada, było bardziej niż pewne.
— Oh, kiedy Emo-krakers wystrzelił cię w powietrze i musiałam cię łapać, jakoś nie było ci do śmiechu — odparła Biedronka, przypominając sobie minę Czarnego Kota spadającego prosto na nią z kilkunastu metrów. — Zresztą, jaki z ciebie Kot, który nie spada na cztery łapy?
— A jaki kot chciałby lądować na czterech łapach skoro może w ramionach swojej pani?
Biedronka już miała tradycyjnie wywrócić oczami, ale ogromna kropla deszczu, która spadła jej na nos, nie dała jej tej szansy. Po kilku sekundach rozpadało się już na dobre.
— Chodź. Znam miejsce, gdzie możemy się ukryć przed deszczem. — Biedronka podniosła się z dachu i pociągnęła za rękę Czarnego Kota, zmuszając go do wstania. — Biegnij za mną! — Ruszyła biegiem przed siebie, a Kot natychmiast za nią podążył. Oglądnęła się jeszcze do tyłu, a kiedy spostrzegła za sobą chłopaka, posłała mu uśmiech. Jej uśmiech wprawił serce Kota w szaleńcze bicie, a jego ciało oblał gorąc. Mógł przysiąc, że nawet zakręciło mu się w głowie. Minęło już tyle lat, a on z dnia na dzień kochał ją jeszcze bardziej. Ale nie mógł nic poradzić na to, że była taka kociastyczna... Jego ciało jeszcze nigdy tak mocno na nią nie reagowało. Sam był w szoku, jak silnie był w niej zakochany. Jednak coś było nie tak. Z sekundy na sekundę uczucie to się pogarszało do tego stopnia, że nie było już wcale przyjemne. Czarny Kot stanął i podparł się o komin. Dźwięk odbijanego deszczu o dachówki stawał się głuchy. Przez osłabienie, trudno było mu utrzymać się na nogach. Ostatni jeszcze tylko raz zerknął za Swoją Panią, która była już daleko przed nim, a potem znikła mu z oczu...
Biedronka szybko zorientowała się, że jej partner wcale za nią nie biegnie. Spojrzała za siebie i spostrzegła trulające się po dachu bezwładne ciało swojego partnera. Przerażona dziewczyna zarzuciła swoje jo-jo i złapała Kota, zanim uderzył o chodnik. Czekała, aż każe jej się przyznać do tego, że ratowanie kotów to jej ulubione zajęcie lub powie inny równie słaby żart dotyczący tego, że znowu ląduje w jej ramionach. Chciała usłyszeć od niego, że to był tylko kolejny wygłup i sturlał się z dachu tylko po to, by Biedronka mogła go złapać, a potem nakrzyczałaby na niego i powiedziała mu, jak bardzo jest bezmyślny i nieodpowiedzialny. Modliła się o to, by był to tylko jego głupawy dowcip, za który mu się mocno dostanie. Ale usta nieprzytomnego superbohatera milczały.
— Kocie? Słyszysz mnie? — Położyła go na dachu i klepała lekko jego twarz, próbując go ocucić. — Jeśli udajesz nieprzytomnego tylko po to, żebym zrobiła ci sztuczne oddychanie to... — Te słowa uświadomiły jej, że nawet nie sprawdziła, czy jej partner oddycha. Zdenerwowana Biedronka nachyliła się nad superbohaterem i w napięciu oczekiwała. Oddychał. Ciepły oddech muskający ucho dziewczyny, odrobinę ją uspokoił. Ale tylko na chwilę. Mijały kolejne minuty, a Czarny Kot wciąż się nie budził. Próbowała sobie wmówić, że to zwykłe omdlenie, ale dobrze wiedziała, że omdlenia nie trwają tak długo. Coś było nie tak, a ona nie miała pojęcia, co robić.
— Musimy zabrać cię do szpitala. — Tylko że było to w tej chwili niemożliwe. Czarny Kot nie mógł pokazać się tam jako superbohater, był nieprzytomny i każdy bez problemu mógłby odebrać mu pierścień. — Kocie błagam ocknij się! — Spanikowana superbohaterka potrząsała mocno chłopakiem, jednak nic to nie dało. Łzy bezradności ciurkiem ściekały po jej mokrej od deszczu twarzy. Ścisnęła jego rękę. — Proszę... potrzebuje cię. Ty głupi dachowcu masz otworzyć oczy! Słyszysz! Nie zostawiaj mnie! Nie możesz. Bo cię kocham... I właśnie dlatego muszę to zrobić. — Spojrzała na jego pierścień. Nie mogła zabrać do szpitala Czarnego Kota, ale chłopaka, który skrywał się pod maską już tak. Nie tak wyobrażała sobie poznanie jego tożsamości. W zasadzie od czasów Białego Kota postanowiła, że w ogóle do niego nie dojdzie. Jednak jego życie było ważniejsze od prześladujących ją koszmarów. Wzięła głęboki oddech i złapała za pierścień.
— Co robisz, Kropeczko? — Na dźwięk głosu Czarnego Kota Biedronka aż podskoczyła i błyskawicznie puściła jego rękę.
— Kocie! Masz pojęcie, jak mnie wystraszyłeś?! Dlaczego mi nie powiedziałeś, że się źle czujesz?
— Myślałem, że to z miłości.
— Głupek. — Biedronka tylko pokręciła głową i pomogła mu usiąść. — Jak się czujesz?
— Trochę jakbym właśnie przebiegł maraton, ale poza tym świetnie.
— Zdarzało ci się już to wcześniej?
— Nie. Chodź, miałaś pokazać mi kryjówkę, w której nie zmokniemy — powiedział Czarny Kot i zaczął wstawać. Biedronka natychmiastowo zerwała się na nogi, by go podtrzymać. — Kropeczko doceniam to, że się martwisz, ale nic mi nie jest.
— Musisz iść do domu i odpocząć. Czy... jest tam ktoś, kto się tobą zaopiekuje? — zapytała niepewnie dziewczyna.
— Tak — odpowiedział po chwili namysłu. Wprawdzie na ojca nie mógł liczyć, ale miał jeszcze Nathalie. Do jej obowiązków w pewnym stopniu podlegała opieka nad Adrienem, ale głównie chodziło tylko o zapewnienie mu bezpieczeństwa. Nathalie jednak od zawsze dawała od siebie więcej. Była w pewnym sensie jego wróżką chrzestną, która podnosiła go na duchu i jako jedna z nielicznych przejmowała się jego losem. Może nie umiała czarować, ale robiła wszystko, co w jej mocy, by Adrien był choć odrobinę szczęśliwszy.
— W takim razie już idź. I poinformuj mnie, jak tylko dotrzesz do domu, dobrze? — Czarny Kot powtarzał, że czuje się już dobrze, jednak nie uspokoił tym strachu Biedronki przed jego powtórnym zasłabnięciu w drodze. Najchętniej sama by go odprowadziła, położyła do łóżka i dopilnowała, aby odzyskał siły. W tej sytuacji niestety mogła tylko ślepo liczyć, że nic mu się już nie stanie. — Obiecaj mi, że tego nie zignorujesz, a najlepiej idź do lekarza.
— Przesadzasz Kropeczko, jeste-
— Obiecaj!
Tak więc Kot nie miał wyboru i musiał przysiąc na małego paluszka, że zadba o swoje zdrowie, a potem pomknął do domu. Zmartwiona Biedronka siedziała na kominie, oczekując informacji dotyczących jego bezpiecznego powrotu. Kiedy takowe otrzymała, przemoczona dziewczyna udała się prosto do piekarni, marząc o ciepłej herbacie.
***
Nathalie błądziła po rezydencji rodziny Agreste, szukając Gabriela. Po jakimś czasie nieudanych poszukiwań zjechała pod ziemię. Często przesiadywał w swojej tajnej kryjówce przy żonie, a podziemia były jednym miejscem, w którym Nathalie nie sprawdzała (no może jeszcze poza pokojem Adriena, ale szukanie tam Gabriela byłoby tylko stratą czasu). Kobieta spostrzegła leżącego na ziemi wyczerpanego mężczyznę. Wybiegła z windy i podbiegła do niego tak szybko na ile pozwalało jej osłabione ciało.
— Co się stało?
— Adrien... — odrzekł słabo i wskazał na popękaną obrączkę. To wystarczyło, by Nathalie zrozumiała, że stała się tragedia. Straszna tragedia. Wolała sobie nawet nie wyobrażać co to oznacza dla Adriena. Pomogła stanąć Gabrielowi na nogi i oboje ruszyli biegiem do pokoju chłopca. Przerażeni wparowali do pomieszczenia ciężko dysząc. Wystraszyli tym wtargnięciem Adriena, który jeszcze nie zdążył nawet zamknąć okna po zabawie w superbohatera. Żył. Adrien żył i nie miał bladego pojęcia co się właściwie dzieje.
— Synu... — Gabriel z ulgą wziął chłopaka w objęcia, co w rodzinie Agreste nie było rzeczą często spotykaną. — Nic ci nie jest... — powiedział bezgłośnie.
— Adrien, dobrze się czujesz? — spytała wyraźnie zaniepokojona Nathalie.
— T-tak...? — Blondyn nie pamiętał kiedy ostatni raz był aż tak bardzo zdezorientowany. — Tato wszystko w porządku?
— Tak, za godzinę przyjdzie lekarz. Przygotuj się. — Wyszedł z pokoju, pozostawiając syna w szoku i bez żadnych wyjaśnień.
***
Hejka!
Trochę mnie tu nie było, za co przepraszam i dziękuję za cierpliwość <3 Przeogromnie też dziękuję za ponad 3 tysiące wyświetleń! Uwielbiam was serio <333
Miłego dnia i pysznych lodów! ;)
CZYTASZ
I'd rather lie // MLB
Fanfic°I'd rather lie then tell you i'm in love with you° Marinette zdała sobie sprawę, jakie uczucia żywi do swojego partnera w walce. Jednak w obawie, przed jej największym koszmarem, jakim był Biały Kot, postanawia oszukiwać chłopaka i nigdy nie wyjawi...