Lodziarz starannie nałożył ostatnią gałkę i wcisnął do lodów rurki waflowe. Na koniec jeszcze ostrożnie położył malutkie wisienki na sam czubek lodów. Westchnął z zachwytu, widząc swoje małe dzieła.
— Proszę bardzo! Ananas z arbuzem dla ciebie, a borówka z czarną porzeczką dla twojej pięknej muzy! — Podał lody chłopakowi.
— Dziękuje Panu bardzo, ale zaszła drobna pomyłka prosiliśmy o truskawkę i wa-
— Zaufaj mi, mój chłopcze — przerwał mu lodziarz — te wam posmakują bardziej. A teraz leć do ukochanej! Lody na koszt firmy!
— Dziękuje, ale ona nie jest moją ukochaną. — Zaśmiał się pod nosem. — Do widzenia!
André uśmiechnął się tajemniczo i pomachał na pożegnanie odchodzącemu chłopakowi. Miał talent do widzenia rzeczy, których inni jeszcze nie dostrzegli.
Luka pomaszerował do czekającej na niego Zoé. Od pewnego czasu uczył blondynkę gry na gitarze, przez co widywali się częściej. Palce Zoé po kilkudziesięciu minutach nieustannej gry odmawiały posłuszeństwa, więc krótka przerwa była konieczna. Dziewczyna siedziała na ławce z głową skierowaną ku górze. Luka przysiadł się i wręczył jej lody. Chciał zobaczyć, w co wpatrywały się te niebieskie oczy, więc również podniósł wzrok. Nie mógł nazwać tego błędem, ale jego zasklepione rany delikatnie dały o sobie znać. Marinette i Adrien w strojach superbohaterów śmiali się i przepychali żartobliwie. Luka mimo wszystko się uśmiechnął. Ku jego zdziwieniu ten widok wcale już tak bardzo nie bolał. Chłopak nie zdawał sobie jeszcze z tego sprawy, ale była to zasługa wkradających się w niego nowych dźwięków. Marinette zawsze będzie gdzieś tam cicho grać w jego sercu, gdyż darzył ją pewnego rodzaju miłością. Ale teraz zauważył, że ona nie wykraczała już poza czysto przyjacielskie progi. Była po prostu jego niesamowitą przyjaciółką. A Adrien był jego niesamowitym przyjacielem, któremu będzie dozgonnie wdzięczny za to, że wywołuje uśmiech na twarzy tak jemu bliskiej Marinette.
Zoé zauważyła, jak chłopak nieco przygasł i próbował zamaskować to uśmiechem. Kogo jak kogo, ale Zoé nie mógł nabrać na sztuczkę, którą sama stosowała od lat. Była doskonałą aktorką i sama kiedyś chowała wszelkie emocje za uśmiechem, starając się grać to, co oczekiwali od niej inni. Szturchnęła Lukę w ramię. Szturchnięcie było lekkie, ale to wystarczyło, by Luka, umazał sobie buzię w lodach.
— Ups?
Dziewczyna zachichotała, widząc zdezorientowaną twarz chłopaka i rzuciła się w ucieczkę. Żądny zemsty muzyk ruszył za nią w pościg. Wokół niego nie istniało już nic prócz czystej chęci wysmarowania lodów na twarzy Zoé. Ta słodka wizja poszerzyła jego uśmiech, który jak zauważył w ostatnim czasie, pojawiał się coraz częściej. Nowa melodia w jego sercu zaczynała grać coraz głośniej...
Biedronka spostrzegła dwójkę swoich przyjaciół. Widok Zoé i Luki razem był dla niej miłym zaskoczeniem. Uśmiechnęła się pod nosem, widząc ich roześmiane twarze. Następnym razem, kiedy spotka swoich przyjaciół, koniecznie będzie musiała delikatnie podpytać, jak idzie im nauka gry na gitarze.
Czarnemu Kotu nie umknęło to, że dziewczyna spogląda w stronę André z lodami.
— Masz ochotę na lody, Moja Paaa-pu-ga też lubi lody...
— Ah tak? — zapytała Biedronka, patrząc na niego podejrzliwie. — Nie wiedziałam, że masz papugę.
— To nie jedyna rzecz, której o mnie jeszcze nie wiesz, Kro- pi? — Chłopak spojrzał w niebo i wystawił rękę, licząc, że zdarzy się cud i nagle z bezchmurnego nieba spadnie mu deszcz. — Oj, chyba mi się wydawało... — Zawstydzony blondyn zaśmiał się nerwowo.

CZYTASZ
I'd rather lie // MLB
Fanfiction°I'd rather lie then tell you i'm in love with you° Marinette zdała sobie sprawę, jakie uczucia żywi do swojego partnera w walce. Jednak w obawie, przed jej największym koszmarem, jakim był Biały Kot, postanawia oszukiwać chłopaka i nigdy nie wyjawi...