Rozdział 6

625 42 12
                                    

**

Po trzech godzinach zapisywania wszelkich potrzebnych informacji o poszukiwanym postanawiacie na chwilę odpocząć.
- Diluc, może zrobimy sobie krótką przerwę?
- Okej. Może się trochę przewietrzymy?
Przytaknęłaś, oboje odeszliście od stołu i poszliście w stronę drzwi. Po wyjściu na zewnątrz zaczęłaś się trochę rozciągać dla pobudzenia. Gdy mieliście wchodzić z powrotem do środka nagle słyszysz głos Diluca.
- (y/n) uważaj!!
Gdy się odwracasz, widzisz jak coś ostrego leci w Twoją stronę.

Upadasz na ziemie z zamkniętymi oczami. Ku Twemu zdziwieniu, nie czujesz żadnego bólu. Gdy powoli otwierasz oczy, Twoją uwagę zwraca mocno trzymający Cię od tyłu Diluc. Zastanawiasz się, jakim cudem nie czułaś go parę chwil temu. Widzisz jak oczy mężczyzny są mocno zamknięte. Czujesz głośne i ciężkie dyszenie na swoim karku.
- Diluc? Co ty robisz? - pytasz zdezorientowana
- (y/n), nic Ci nie jest?
Sekundę później, przypominasz sobie jak prawie trafiła Cię najprawdopodobniej strzała. Gdy zaczynasz powoli wstawać, widzisz jak Diluc ma z tym mały problem.
- Hej, wstawaj.
- Daj mi chwile.

Kiedy pomagasz wstać mężczyźnie Twoją uwagę zwraca wcześniej widziana przez Ciebie strzała wbita w jego lewy bark.
- Boże Diluc! Coś Ty najlepszego odjebał?!
- Zamiast się tak drzeć to lepiej pomóż mi wstać.

Na nasze nieszczęście nikogo nie było na zewnątrz więc nikt nie mógł nam pomóc czy powiedzieć co się stało. Powoli oboje wchodzicie do środka winiarni gdzie kilka pokojówek zaczynało sprzątać pomieszczenie. Głośnym tonem informujesz je w skrócie co się wydarzyło.
- Dobra słuchajcie mnie! Potrzebuje dwóch osób, które pomogą mi zatamować krwawienie z jego rany!
Od razu dwie z pokojówek podbiegły do stołu przy którym siedział Diluc.

Bierzesz bandaż do ręki i ostrożnie zaczynasz  otaczać nim strzałę wbitą w bark mężczyzny. Ostrzegasz pokojówki, żeby pod żadnym pozorem nie próbowały jej wyciągnąć.
- Słuchajcie, gdy zobaczycie jak przez  pierwszą warstwę bandaża zaczyna przeciekać krew, zacznijcie nakładać kolejną i tak w kółko. Ja w tym czasie pobiegnę do Mondstadt po pomoc.
Kobiety przytaknęły i od razu zabrały się za robotę.
- Tylko spróbuj coś odjebać kiedy mnie nie będzie Diluc!
Diluc delikatnie się zaśmiał. Zaraz po tym wybiegasz z winiarni prosto do miasta.

**

Po dziesięciu minutach w końcu dobiegasz do Mondstadt. Od razu po przekroczeniu bram miasta kierujesz się w stronę katedry. Gdy weszłaś do środka nie byłaś pewna do kogo zwrócić się o pomoc, kiedy nagle słyszysz dziewczęcy głos.
- Przepraszam, czy mogę Ci w czymś pomóc?
Odwracasz się by zobaczyć kto zadał pytanie. Była to drobna dziewczyna o blond włosach, związanych w dwa kucyki.
- Szukam kogoś kto byłby w stanie wyciągnąć strzałe z czyjegoś barku. - postanowiłaś być bezpośrednia więc od razu powiedziałaś jej o wszystkim co się stało.
- Rozumiem, a więc nie mamy czasu do stracenia. Daj mi pięć minut i za chwile będziemy gotowi to drogi. Jeszcze mi tylko powiedz, jak masz na imię?
- (y/n).
- Dobrze (y/n), nic się nie bój, wszystko będzie dobrze. - dziewczyna odpowiedziała z ciepłym uśmiechem na twarzy po czym zniknęła za drzwiami.
Kiedy mija pięć minut, słyszysz jak kilka osób idzie w Twoją stronę. Widzisz wcześniej spotkaną dziewczynę z kilkoma sanitariuszami za nią.
- W porządku, możemy iść.
Kiedy wyszliście z katedry, całą grupą szybkim chodem kierowaliście się w stronę winiarni.

**

Po kolejnych piętnastu minutach dobiegacie do winiarni. Gdy weszliście do środka, widzisz jak siedzący przy stole Diluc ma ledwo otwarte oczy. Pokojówki zaczynały panikować, ponieważ krew nie przestawała lecieć. Przyprowadzona przez Ciebie pomoc od razu przystąpiła do działania. Jedyne co mogłaś zrobić to patrzeć jak rana Diluca powoli i ostrożnie zostaje zszywana.

Cała akcja ratownicza trwała ponad godzinę. Gdy sanitariusze na ranę położyli opatrunek, odetchnęłaś z ulgą. Byłaś niesamowicie wdzięczna dziewczynie, która jak później się dowiedziałaś, miała na imię Barbara.
- Dziękuje wam bardzo. Proszę powiedzieć mi ile to będzie kosztować.
- Ależ co Ty mówisz. Za nic nie musisz płacić. Najważniejsze jest to, że pacjent jest w stanie stabilnym i ma się dobrze.
Z rumieńcem na twarzy jeszcze raz podziękowałaś Barbarze i odprowadziłaś ją oraz resztę sanitariuszy do drzwi.

Gdy tylko zamykasz za nimi drzwi, zaczynasz iść w stronę Diluca. Siadasz obok niego przy stole i chowasz swoją twarz w dłoniach. Nie masz pojęcia czemu ale łzy nie przestawały Ci lecieć. Gdy tylko Diluc zaczął wyciągać swoją rękę w Twoją stronę aby Cię pocieszyć zaczynasz mówić.
- Dlaczego... Dlaczego tak narażasz swoje życie na uratowanie kogoś kogo znasz parę dni?
Mężczyzna bez wahania chwyta Cię za ramię i przyciąga do siebie.
- Nie wiem. Moje ciało samo się ruszyło by Cię uratować. Przepraszam.
Po tych słowach zaczęłaś przytulać mężczyznę. Czujesz jak prawa dłoń Diluca głaszcze Twoją głowę abyś się uspokoiła.

Gdy mija kilka minut, wstajesz od stołu i ocierając łzy pytasz mężczyznę czy ma ochotę się czegoś napić. Diluc z radością oznajmia, że ma ochotę napić się wina.
- Zgłupiałeś? Nie możesz pic kiedy masz taką ranę. - delikatnie uderzasz Diluca w głowę. - za chwile przyniosą ci sok winogronowy.

Po minucie wracasz z kuchni z sokiem w dłoni. Ku Twemu zdziwieniu widzisz jak Diluc drzemie sobie na stole z położoną głową na swoich rękach.
- Nie do wiary, wtedy kiedy chciałam z Tobą pogadać Ty musisz spać. No trudno.
Przykrywasz mężczyznę ciepłym kocem po czym idziesz do swojego pokoju. Było późne popołudnie więc nie wiedziałaś co robić. Błądząc w myślach nieświadomie zasypiasz.

Ciąg dalszy nastąpi...

Krwiste Wino [Diluc x reader]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz