❓❓❓
- Waaaaaaaaaah! - wrzasnęłam, wstając na równe nogi i rozejrzałam się wokoło. Coś tu było nie tak. Cholernie bardzo nie tak!
- Co robisz na mojej bezludnej wyspie? - zapytał jakiś przystojny koleś dzierżący w dłoniach czarny garnek.
- Ja bym chciała najpierw wiedzieć kim w ogóle jestem a potem mogę się zastanawiać, co tutaj robię! - prychnęłam na przystojnego kolesia, zakręcając wokół palca swój przydługi kucyk.
- To w tym nie pomogę - podrapał się po magentowym kombinezonie facet - A może ty mogłabyś pomóc mi z szukaniem moich zwierząt?
- Twoich zwierząt? - zapytałam, rozglądając się po niedużej wysepce - Nie pomyliłeś facet wyspy czy coś? Poza sterczącą na środku palmą nic tutaj nie ma! Nawet gdyby coś chciało się tu schować to nie ma gdzie! No chyba, że hodujesz mrówki czy coś...
- Nie. Mam lisa, kota i psa. Zwykle gdzieś tutaj się bawią.
Spojrzałam na przyświecające wściekle słońce, a potem na skrzący się bielą piasek. Całkiem ciepło, może facetowi przygrzało trochę za bardzo...
- Dobra, przystojniaku z garnkiem!! Mów jaki masz plan na znalezienie tych zwierząt!
- Myślę, że mogą chować się za palmą - zastanowił się facet - Tak, to bardzo możliwe, że mogą tam być.
- No to chodźmy poszukać za palmą! - wykrzyknęłam dziarsko, ruszając energicznym marszem w stronę palmy - Poszukajmy za palmą, za którą nic nie ma, ha ha!
Gość chwilę podrapał się po lśniącołysej głowie, po czym założył swój garnek i, wzruszając ramionami, ruszył w pewnym odstępie za mną. Nie podobało mi się spojrzenie, którym mnie niepewnie obdarzył.
- Czego się na mnie tak gapisz, co? - fuknęłam na faceta - Mam coś na twarzy? A może myślisz, że coś ze mną nie tak, co?!
- Nie, nie, w żadnym razie! - zamachał rękoma, uciekając oczami całkiem w bok - Po prostu zachowujesz się dość nietypowo...
- Haa? Nietypowo? - zmrużyłam oczy - Że niby nienormalnie, co?!
- Nie, nie! - właściwie skulił się w sobie - Przepraszam.
Przewróciłam oczami. Gość był przystojny, ale z charakteru był w ogóle nie do rzeczy. Zamiast się ze mną jak człowiek pokłócić to wycofywał się i przepraszał.
- Ta?! A za co niby przepraszasz?! - nachmurzyłam się, ale nagle obok nogi mignęła mi złota plama. Pisnęłam z zaskoczenia, skacząc na jedyne dające choć wrażenie bezpieczeństwa miejsce, czyli palmę. Spróbowałam wejść odrobinę wyżej na pomarszczony pień, ale oczywiście zupełnie nie umiałam się wspinać. Ki czort tak się znikąd pojawia?!
- Chłopaki! - usłyszałam za sobą ucieszony głos gościa w garnku i spojrzałam na niego spod byka. Wokół jego nóg przechadzał się lis o pięknym, złocistym futrze. A więc to on tak przemknął prawie wywołując zawał mego biednego serca! Po chwili dołączył do niego i brunatny zwierz ze śmiesznie nastroszoną sierścią.
- To pies? - zapytałam zsuwając się z palmy, a facet skinął głową - Dziwny. A kot gdzie?
- Gdzieś się zawieruszył po drodze - machnął łapą pies - I wcale nie jestem dziwny!
- Uczesałbyś te kłaki to może i byś nie był - rozłożyłam ręce - Dbaj o siebie, ziom!
- Szkoda na to czasu, chwila w biegu i po czesaniu - potrząsnął łbem na boki - Taka już moja uroda, okej?