9. Witam w pracy, panno Black.

697 25 4
                                    

Ah ta nieprzyjemna pustka..

Od jakiegoś tygodnia nie miałam w ogóle kontaktu z nim.

Przeżywałam utratę pracy jak popaprana nastolatka, która straciła chłopaka.

Ignorowałam jego telefony, smsy czy maile. Po prostu siedziałam z samotnością zamknięta w pokoju.

Mama zanim wychodziła do pracy przynosiła mi śniadanie, które po moim przebudzeniu i tak było zimne. Obiad totalnie odpuszczałam, a na kolacje jadłam tylko jakiegoś owocka.

Pogodziłam się z tym.. straciłam tą prace i w kieszeni mam nową.

Wystarczy, że się tylko do niego odezwę.

Przesłałam swoje wszystkie rzeczy z biura przez pocztę, które przyszły po nie całych trzech dniach. I tak się o to skończył mój pobyt w Chicago...

•••

Po półtorej tygodnia postanowiłam w końcu ruszyć dupe i wziąć się za siebie. Zaczęłam ćwiczyć, jeść normalne posiłki w odpowiednim czasie, czytać książki, a co najważniejsze szukać nowej pracy.

Wszystkie kawiarnie w pobliżu - pełen skład.
Wszystkie kwiaciarnie w pobliżu - pełen skład.
Wszystkie spożywczaki w pobliżu - również pełen skład..

Zostało tylko przejrzeć stronki z różnymi firmami.

I oczywiście jako pierwsze wyleciało ogłoszenie o poszukiwaniu odpowiedzialnej i mądrej asystentki do Wooda. Pff...

Przejrzałam jego stronę internetową. Naprawdę nieźle mu idzie. A co gdybym się jednak odezwała?

Szybko skróciłam tę myśl i przeszłam do poszukiwania dalszych ogłoszeń.

•••

Śliczne popołudnie.

Za oknem biało, a ja siędzie z herbatą przy pierdolonym laptopie i dalej szukam pracy.

Nic. Totalnie nic nie jest w moim typie.

Po dłuższych przemyśleniach postanowiłam, że w końcu raz się żyje, tak?

Napisałam do Wooda w sprawie tej pracy.

I nie musiałam długo czekać na odpowiedź...

•••

Ubrana w elegancką sukienkę wsiadłam do taksówki.

Była godzina osiemnasta trzydzieści, a ja właśnie kierowałam się w stronę Doriana domu.

Siedząc na tylnym siedzeniu rozmyślałam hak może przebiec nasza dzisiejsza rozmowa.

Może się pogodzimy? A może będzie jeszcze gorzej niż myśle..

Stojąc przed dużą bramą wysiadłam z żółtego auta wręczając gotówkę kierowcy.

Wzięłam głęboki oddech i długi wydech, po czym weszłam na terytorium Wooda.

Wiatr wraz ze spadającym śniegiem dawał o sobie znak. Stojąc przed jego drzwiami wejściowymi czułam jakie mam wilgotne włosy oraz płaszcz. O dziwo ochroniarze nie zwracali jakoś szczególnie na mnie uwagi.

Czyżby wiedzieli wcześniej o moim przybyciu?

Nadusiłam dzwonek do drzwi, a te po chwili się otworzyły. Przy drzwiach stał nie kto inny, a sam we własnej osobie pan Dorian Wood.

— Cześć. — odezwał się po chwili. — wejdź, wejdź. — dodał, gdy zauważył, że zaczynam się trząść.

— Cześć. — powiedziałam gdy weszłam do środka.

Pomógł mi zdjąć płaszcza i później nic nie mówiąc zaprowadził mnie do swojego biura.

— Kawy, herbaty? — spytał się siadając na swoim miejscu.

— Herbatę po proszę. — powiedziałam rozluźniając na szyi szal.

Dorian wskazał palcem bym chwile poczekała, a sam szybkim krokiem wyszedł z gabinetu, więc miałam chwile dla siebie.

W ciszy usiadłam na fotelu i zaczęłam się rozglądać po pomieszczeniu. Ściany były ciemno szare, meble czarne i gdzie nie gdzie były małe roślinki z jakimiś drewnianymi dodatkami. Za swoim fotelem miał duże okno z widokiem na wjazd na posesje.

— Przekaż jej, że nigdzie się nie wybieram. — usłyszałam zza niedomkniętym drzwi.

— Ale proszę pana.. — przebijał się drugi męski głos.

— Dałem jej to co miałem dać. Teraz ma mi dać święty spokój, jasne?

— Tak, szefie. — usłyszałam, a już po chwili do pomieszczenia wszedł Dorian z parującym kubkiem w ręce.

— Proszę, twoja herbata. — powiedział kładąc na biurku przede mną kubek wraz z cukrem w saszetce. — a więc może przejdziemy do naszej rozmowy?

— Której? — spytałam nie patrząc na niego tylko rozdzierając saszetkę i wsypując jej zawartość do herbaty. — w sprawie byłej czy nowej pracy? — dopytałam podnosząc jedną brew i patrząc mu prosto w oczy.

— Nino, naprawdę przepraszam. Wiem nie powinienem tego był robić bez twojej wiedzy, ale..

— Ale co, Dorian? — spytałam patrząc na niego jak bocian na żabę.

— Wszystkim nam cię brakowało. Po prostu chcieliśmy byś w końcu wróciła, a że wiedzieliśmy, iż prace masz na pierwszym miejscu to chcieliśmy ci ją załatwić gdzieś blisko.

— I stwierdziłeś, że nadam się na asystentkę prawnika? — spytałam unosząc brwi z politowania.

— A nie po to właśnie tu przyszłaś? Żeby mieć prace, bo z tego co pamiętam właśnie przez to się spotkaliśmy.

Odbił pałeczkę.

Dobrze więc. Jakie są twoje wymagania wobec swej asystentki? — zadałam pierwsze pytanie.

— To raczej ja powinienem zadawać pytania tobie, ale no dobrze. — wziął oddech i zaczął szukać czegoś po szufladkach od biurka. — chciałbym aby moja asystentka pomagała mi w pracy. Przynosiła kawę kiedy poproszę, sortowała papiery, odbierała różne telefony, załatwiała spotkania. To co każda asystentka, w dawnej pracy tak nie miałaś? Może twoja praca polegała tylko na opiece nad czyimś dzieckiem i wcale nie byłaś asystentką, a niańką?

— Co proszę? — spytałam zdziwiona jego wypowiedzią. — jestem asystentką, znaczy się byłam... to, że szef chciał, bym raz po raz zajęła się jego córką to nie był dla mnie kłopot. Wypełniłam jego polecenie i co lepsze z uśmiechem na twarzy gdyż naprawdę dobrze dogaduje się z dziećmi.

Dorian potarł ręką brodę, a drugą zapisał coś w dzienniku, który znalazł w czasie swojej wypowiedzi.

— Okej. Powiem tyle. Twój charakter się nie zmienił co mnie niezmiernie cieszy, masz większe ambicje i dasz rade się podjąć wszystkiemu. Także co mogę tylko rzec. Witam w pracy, panno Black.

Wmurowało mnie. Totalnie. Byłam zdziwiona jak nie wiem co. Myślałam, że pójdzie gorzej.

— Liczę na to, że zacznie pani od jutra.

— Oh, czyli nagle przechodzimy na per „pani" i „pan"?

— W pracy, owszem wypadałoby tak się zwracać do szefa, ale po pracy jesteśmy oczywiście na „ty", Nino. — powiedział z uśmiechem, po czym schował swój dziennik i wstał z miejsca co również uczyniłam. — miło, że się dogadaliśmy. — powiedział wyciągając do mnie rękę.

Spojrzałam na nią, a potem na niego. Chwile stałam jak słup tylko się patrząc, aż w końcu uścisnęłam dłoń i lekko się uśmiechnęłam.

Dlaczego? Nie mam bladego pojęcia..

Zakładając płaszcz i opatulając się szalem odwróciłam się w stronę wyjścia gdzie stał już brunet.

— Więc do jutra, Nino.

— Do zobaczenia, Dorian.

.K.

I want to love youOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz