28. Plan B.

606 19 0
                                        

Miłego dnia/nocy!💞
———

O piątek rano byliśmy na miejscu.

Poczułam lekkie szturchanie, a potem zachrypnięty szept.

— Jesteśmy. — usłyszałam tak bardzo znany mi głos.

Natychmiast otworzyłam oczy i się rozejrzałam. Nadal siedziałam pod oknem za którym było widać śliczne słońce, które nie było jeszcze tak wysoko i dawało smugi światła na pokład. Spojrzałam na fotele przede mną które były puste i bok gdzie znajdował się brunet ze wzrokiem wbitym we mnie.

— Przepuść mnie. — powiedziałam natychmiast, a mężczyzna nie wywołując żadnej wojny to zrobił. Chyba w końcu zrozumiał, że nie warto zaczynać, bo jeszcze bardziej pogorszy sprawę.

Zauważyłam na płycie stojący już w gotowości samochód, który miał zawieźć mnie do domu. Mojego domu.

Usiadłam z przodu na miejscu pasażera i czekaliśmy na bruneta, który jeszcze chwile rozmawiał z pilotem samolotu. Uścisnęli swe dłonie i się rozeszli w swoje strony.

Brunet zasiadł z tyłu i przywitał się z kierowcą.

Jechaliśmy w stronę domu bruneta, a ja w głowie miałam tylko jeden plan - spakować się i wrócić do mamy.

Widząc w lesie wjazd z kamyczków automatycznie stanęły mi łzy w oczach. Zamrugała szybko, by się nie popłakać i patrzyłam na dom do którego coraz bardziej się zbliżaliśmy. W końcu stanęliśmy, a ja poprosiłam kierowcę jak i Doriana ochroniarza żeby nie wyciągał mej walizki tylko zaraz brak następne i pakował.

Mężczyźni się zdziwili ale nic nie mówili. Kierowca czekał w samochodzie, a ochroniarz wszedł do środka i czekał przed drzwiami od sypialni. W pewnym momencie bez jakiegokolwiek słowa wszedł brunet siadając na łóżku.

Nie zwracałam na niego uwagi i pakowałam się dalej. Wciskałam do walizki tyle rzeczy ile się dało. Idąc w stronę łazienki zerknęłam na niego, a ten dalej siedział na łóżku ze zwieszoną głową.

Pakowałam wszystko do kosmetyczki, a wracając do sypialni brunet stał pod dużym oknem. Odwrócił się w moją stronę przez co stanęłam na moment.

Miał całe zakrwawione oczy i mokre policzki. Płakał jak dziecko po cichu żeby rodzice nie słyszeli.

— Ja pierdole... — wydusił z siebie zaplątując sobie dłonie na karku i znów odwracając się w stronę okna. — kurwa... — wyszeptał do siebie.

Starałam się na to jakoś nie reagować i spakowałam kosmetyczkę do już gotowej walizki. Z wielkim trudem ją zapięłam i postawiłam na kółka. Podałam ją ochroniarzowi i ostatni raz spojrzałam w bruneta stronę.

Stał załamany patrząc na mnie z dalej lecącymi łzami.

— Przepraszam.. — wyszeptał. — naprawdę cię kocham i to cholernie! Nie mam pojęcia co we mnie wstąpiło.

— Dorian, ty mnie nie kochasz. Po prostu przez ten pewien moment byłam twoim pocieszeniem po Ethie. — powiedziałam tak jak się czułam. Czułam się jak jego plan B.

Planem A była Etha, a gdy jej nie ma lub po prostu coś mu nie wychodzi to wdraża plan B, czyli mnie...

— Z dziećmi sobie poradzę, nie odbiorę ci żadnych praw rodzicielskim. Będziesz mógł się z nimi spotykać. O ile w ogóle będziesz chciał...

— Oczywiście, że będę chciał! To moje dzieci! — powiedział rozgoryczony i zaczął do mnie podchodzić wymachując rękoma. W końcu złapał mnie za ramiona i spojrzał w powoli szklące się oczy.

I want to love youOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz