Nie była piękna.
Nie była brzydka.
Była.
Zapisującą się kartką papieru.
Kolejnym portretem Doriana Greya,
który wkładany do kieszeni,
rzucany na ziemię,
pogniótł się.
I rozmazał
Od gównianego deszczu.
Ale był
portretem, którego nikt nie mógł poznać.
Bo był wiecznie
mokry od równie gównianych łez.