Rozdział III

1K 80 3
                                    

     Brooklyn stała przyparta do ściany przez umięśnione ciało Upadłego. Moja naiwność mnie kiedyś zabije – Pomyślała, patrząc jak Abaddon przeczesuje gęste, brązowe włosy ręką. Rozejrzała się dyskretnie i jej wzrok przykuły srebrne sztylety leżące na komodzie obok. Były na wyciągnięcie ręki. Już miała po nie sięgać, gdy koło jej głowy uderzyła jego dłoń. Przerażona podskoczyła w miejscu, czujnie go obserwując. Był zamyślony. To moja jedyna szansa. Długo się nie zastanawiając chwyciła za broń i przejechała nią po torsie demona. Z rany zaczęła wypływać czarna jak smoła krew. Na ten widok lekko się wzdrygnęła. Abaddon odskoczył od niej z sykiem bólu, co Brook szybko wykorzystała. Ile sił w nogach pobiegła do kręgu ochronnego stając na jego środku. Nie zastanawiając się wypowiedziała zakręcie i ponownie wzniosła niewidzialny klosz.

- Zapłacisz mi za to! – Podniosła wzrok na Abaddona, który właśnie zmierzał w jej stronę. Automatycznie cofnęła się, aż poczuła za plecami niewidzialną przeszkodę. Spojrzała w stronę Pradawnego i zobaczyła, że on także na nią natrafił. Odetchnęła z ulgą. Była bezpieczna. Póki co. Nieprzyjemna myśl wywołała zimne dreszcze na całym jej ciele.

- Jeśli zaraz nie przerwiesz kręgu ochronnego, poślę kreatury mroku po Lucyfera! – Jego twarz przybrała pokerową maskę, ale w głosie było słychać furię.

- Nigdzie się stąd nie ruszę! Chcesz mnie zabić! – Wysyczała, ukrywając swoje przerażenie.

- Lucyfer zrobi coś gorszego – Jego ton głosu stał się obojętny i spokojny. Za spokojny jak dla niej.

- Złożyłeś obietnice – Wyszeptała bardziej do siebie, niż do niego.

     Spojrzał na nią zaskoczony, ale po chwili posłał w jej stronę arogancki uśmieszek. Oczywiście. Przecież nie zamierzał jej dotrzymać. Coś ty sobie myślała, Brook. Pokręciła głową, chcąc się pozbyć tych myśli. Zbyt szybko zaczynała ufać innym i to zawsze wprowadzało ją w kłopoty. Osunęła się na ziemię, podkulając nogi i bawiąc się sztyletami. Spojrzała prosto w twarz demona i doznała olśnienia.

- Nie wyjdę stąd, dopóki.. – Zawahała się, niepewna swojego pomysłu.

- Dopóki co?! – Warknął, posyłając w jej stronę mrożące krew w żyłach spojrzenie.

- Dopóki nie przypieczętujesz tej obietnicy – Powiedziała pewnie, z gracją wstając na nogi.

- Chyba kurwa śnisz!

     Zamilkła wpatrując się w jego ogromną sylwetkę. Jej wzrok zjechał na rozcięty materiał i skórę pod nim. Po ranie nie było żadnego śladu. Otworzyła ze zdziwienia usta i patrzyła się na niego jak idiotka. Ale jak to możliwe?! Przecież zraniłam go srebrem.. Nie powinien.. Jak? Chyba zaraz zwariuję.

     Abaddon podążył za jej wzrokiem i kiedy zorientował się o co jej chodzi zaczął się śmiać. To był przerażający śmiech, który wywołał gęsią skórkę u niej na ciele. Potarła ramiona, żeby się jej pozbyć. Bez skutecznie. Przejechała dłonią po twarzy. Głupia dziewucho. W coś ty się znowu wpakowała. Z jej rozmyślań wyrwał ją dziwny syk. Popatrzyła niepewnie w stronę Abaddona. Z jego ręki kapała krew, prosto na granice kręgu ochronnego.

- Co Ty.. – Nie zdążyła dokończyć, gdy nagle uświadomiła sobie zamiary Upadłego. Przesunęła się do tyłu, żeby sprawdzić czy niewidzialny klosz dalej ją osłania. Niestety jej ciało nie napotkało żadnego oporu. Spojrzała przerażona na Abaddona. Na jego twarzy malował się triumf. Powolnym krokiem ruszył w jej stronę, na co Brook przybrała pozycję obronną. W duchu dziękowała za to, że miała przy sobie srebrne sztylety. Może go nie zabiją, ale przynajmniej spowolnią i będę mogła uciec. Z tą myślą rzuciła się na Upadłego. W jego oczach błysnęło zaskoczenie, ale szybko zostało zastąpione pogarda i rozbawieniem. Wyciągnął w jej stronę ręce, próbując ją złapać, ale ona była szybsza. Wykonała unik i przeciągnęła sztylety po całej długości jego prawego przedramienia rozcinając go. Syknął z bólu. Na jego twarzy malowała się chęć mordu. No pięknie. Przeskanowała całe pomieszczenie szukając najlepszej drogi do ucieczki. Jej wzrok zatrzymał się na oknie, kiedy w jej zmysły uderzyła furia Abaddona. Oszołomiona straciła równowagę i wpadła na ścianę. Szybko otrząsnęła się widząc demona zmierzającego w jej kierunku. Postawiła tarcze chroniące jej umysł i w ostatniej chwili umknęła przed ciosem Abaddona. Nie zauważyła jednak jego nogi i wylądowała na podłodze jak długa. Upadły od razu wykorzystaj zaistniałą sytuację siadając na niej okrakiem. Chwycił jej nadgarstki w jednej ręce i uniósł nad jej głowę. Kurwa, już po mnie!

Demoniczne przeznaczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz