Rozdział XV

606 56 0
                                    

     Abaddon otworzył powoli oczy, przypominając sobie co przed chwilą zaszło. Podniósł się do pozycji siedzącej, wydając z siebie jęk spowodowany bólem.

- Brooklyn – Mruknął pod nosem, kręcąc głową.

Z gracją wstał, otrzepując czarne spodnie. Rozglądnął się po pokoju, po czym stwierdził, że nie jest już w posiadaniu srebrnych sztyletów.

- Sprytna bestyjka – Uśmiechnął się, zmierzając w kierunku drzwi.

Po drodze do swojego biura trafił na Nithaela, który ku jemu zdziwieniu również leżał na ziemi.

- Zrobiłeś sobie przerwę na drzemkę? – Zapytał Abaddon, posyłając mu arogancki uśmiech.

- Chciałbym – Odparł zirytowany Anioł. – Przez całą Twoją posiadłość przeszła ogromna fala uderzeniowa i szczerze mówiąc nie mam pojęcia co ją spowodowało.

- Za to ja wiem – Nithael spojrzał na niego z zaciekawieniem, na co Abaddon przewrócił oczami. – To była Brooklyn.

- Jest potężniejsza niż przypuszczaliśmy.

- Na to wygląda – Abaddon wzruszył obojętnie ramionami, otwierając drzwi do swojego gabinetu.

- Coś mi tu nie gra – Mruknął Nithael.

- Co?

- Czemu się tym nie przejmujesz?! Przecież ona może uciec!

- Nie ucieknie.

- Z taką mocą jaką ona posiada?! Przecież spokojnie mogłaby pokonać nas wszystkich. I mówiąc wszystkich mam na myśli nie tylko Lucyfera i Boga, ale także Ciebie i mnie!

- Nie może tego zrobić – Odparł znudzony.

- W takim razie wytłumacz mi, dlaczego.

- Jest moją życiową partnerką. Nie może mnie zgładzić. A nawet jeśli by to zrobiła to zginie razem ze mną – Abaddon uśmiechnął się pod nosem, czekając na odpowiedź ze strony swojego kuzyna.

- Czekaj, czekaj. Przecież Ciebie się nie da zabić, ale gdybyś Ty doznał jakiś poważnych obrażeń, od których każdy inny mógłby zginąć to..

- To wtedy ona ginie, a ja żyję dalej – Dokończył za niego.

- Ale dalej może uciec – Nithael upierał się przy swoim.

- Nie może. Złożyła mi obietnice, która jest wiążąca, no chyba, że nasze dusze się połączą.

~~~

Brooklyn siedziała pośrodku sali treningowej. Medytowała. Rozszerzyła zmysły i bez problemu odnalazła Abaddona. Był już przytomny, tak samo jak reszta demonów i tych wszystkich niezidentyfikowanych kreatur, które znajdowały się w rezydencji Upadłego. Siedział w skórzanym fotelu, który znajdował się w jego biurze. Naprzeciwko niego znajdował się Nithael. W samą porę.

- Ale dalej może uciec – Odezwał się Nithael.

- Nie może. Złożyła mi obietnice, która jest wiążąca, no chyba, ze nasze dusz się połączą.

- Co zrobią? – Zapytał zdziwiony Anioł.

- POŁĄCZĄ, mam Ci to przeliterować? – Odparł rozbawiony Don.

- Nie trzeba – Odburknął Nithael.

- Już wszystko rozumiesz?

- Nie – Na tą odpowiedź, Abaddon zmarszczył brwi, dając znać Nithaelowi, żeby kontynuował swoją wypowiedź. – Bo skoro złączycie swoje dusze, ona będzie mogła odejść.

Demoniczne przeznaczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz