Abaddon otworzył powoli oczy, przypominając sobie co przed chwilą zaszło. Podniósł się do pozycji siedzącej, wydając z siebie jęk spowodowany bólem.
- Brooklyn – Mruknął pod nosem, kręcąc głową.
Z gracją wstał, otrzepując czarne spodnie. Rozglądnął się po pokoju, po czym stwierdził, że nie jest już w posiadaniu srebrnych sztyletów.
- Sprytna bestyjka – Uśmiechnął się, zmierzając w kierunku drzwi.
Po drodze do swojego biura trafił na Nithaela, który ku jemu zdziwieniu również leżał na ziemi.
- Zrobiłeś sobie przerwę na drzemkę? – Zapytał Abaddon, posyłając mu arogancki uśmiech.
- Chciałbym – Odparł zirytowany Anioł. – Przez całą Twoją posiadłość przeszła ogromna fala uderzeniowa i szczerze mówiąc nie mam pojęcia co ją spowodowało.
- Za to ja wiem – Nithael spojrzał na niego z zaciekawieniem, na co Abaddon przewrócił oczami. – To była Brooklyn.
- Jest potężniejsza niż przypuszczaliśmy.
- Na to wygląda – Abaddon wzruszył obojętnie ramionami, otwierając drzwi do swojego gabinetu.
- Coś mi tu nie gra – Mruknął Nithael.
- Co?
- Czemu się tym nie przejmujesz?! Przecież ona może uciec!
- Nie ucieknie.
- Z taką mocą jaką ona posiada?! Przecież spokojnie mogłaby pokonać nas wszystkich. I mówiąc wszystkich mam na myśli nie tylko Lucyfera i Boga, ale także Ciebie i mnie!
- Nie może tego zrobić – Odparł znudzony.
- W takim razie wytłumacz mi, dlaczego.
- Jest moją życiową partnerką. Nie może mnie zgładzić. A nawet jeśli by to zrobiła to zginie razem ze mną – Abaddon uśmiechnął się pod nosem, czekając na odpowiedź ze strony swojego kuzyna.
- Czekaj, czekaj. Przecież Ciebie się nie da zabić, ale gdybyś Ty doznał jakiś poważnych obrażeń, od których każdy inny mógłby zginąć to..
- To wtedy ona ginie, a ja żyję dalej – Dokończył za niego.
- Ale dalej może uciec – Nithael upierał się przy swoim.
- Nie może. Złożyła mi obietnice, która jest wiążąca, no chyba, że nasze dusze się połączą.
~~~
Brooklyn siedziała pośrodku sali treningowej. Medytowała. Rozszerzyła zmysły i bez problemu odnalazła Abaddona. Był już przytomny, tak samo jak reszta demonów i tych wszystkich niezidentyfikowanych kreatur, które znajdowały się w rezydencji Upadłego. Siedział w skórzanym fotelu, który znajdował się w jego biurze. Naprzeciwko niego znajdował się Nithael. W samą porę.
- Ale dalej może uciec – Odezwał się Nithael.
- Nie może. Złożyła mi obietnice, która jest wiążąca, no chyba, ze nasze dusz się połączą.
- Co zrobią? – Zapytał zdziwiony Anioł.
- POŁĄCZĄ, mam Ci to przeliterować? – Odparł rozbawiony Don.
- Nie trzeba – Odburknął Nithael.
- Już wszystko rozumiesz?
- Nie – Na tą odpowiedź, Abaddon zmarszczył brwi, dając znać Nithaelowi, żeby kontynuował swoją wypowiedź. – Bo skoro złączycie swoje dusze, ona będzie mogła odejść.
CZYTASZ
Demoniczne przeznaczenie
FantasyŚcigana przez siły ciemności. Brooklyn ucieka przed spłaceniem długu, który zaciągnęła u samego diabła. Ukrywając się po tanich hotelach postanawia spróbować ostatniej rzeczy, która może ją ocalić. Decyduje się wezwać ducha światłości. Niestety dob...