Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
—Myślę że nie powinieneś jechać teraz motocykelm - powiedziałem, patrząc na stan w którym znajdował się chłopak przede mną. On na to zaczął się śmiać, jakby usłyszał najlepszy żart w swoim życiu.
—Proszę cię, nagle wszystkim przypomniało się ze istnieje coś takiego jak moralność i prawo - i znowu zaśmiał się.
—Chciałem tylko udzielić rady - podniosłem trochę ręce do góry w geście poddania. - ale i tak nie pozwolę Ci pojechać motocyklem.
—A co zabronisz mi? Jesteś dla mnie nikim, nawet nie znam twojego imienia - prychnął lekceważąco czarno włosy chłopak.
—Po prostu zaprowadzę cię do twoich znajomych - wziąłem go pod ramię i zacząłem go z powrotem ciągnąć w kierunku baru.
—Puść mnie! - wyszarpnął ramię, które trzymałem. Jednak nie na długo bo od razu ponownie go złapałem. Tym razem nic nie powiedział i pozwolił się poprowadzić do znajomych.
Gdy wszedłem z powrotem do pomieszczenia, od razu zauważyłem grupkę ludzi, którzy wcześniej towarzyszyli San'owi. Podszedłem do nich, ale za nim zdążyłem tak dojść, jakaś dziewczyna do nas podbiegła.
—Sannie, szukaliśmy ciebie! - na te słowa chłopak podniósł trochę głowę w stronę głosu i się uśmiechnął.
—Hyuna! - krzyknął, przedłużając trochę jej imię i ruszył w jej stronę.
—Wiedziałam że tak się to skończy - spojrzała na niego. - Dziękuję za przyniesienie go tutaj - zwróciła się do mnie, na co po prostu się uśmiechnąłem i odszedłem kierując się w stronę wyjścia.
Po wyjściu wziąłem głęboki wdech i wydech, po czym wyjąłem z kieszeni zapalniczkę i papierosy. Przeszedłem się kawałek, paląc go i oglądając ulice. W migoczących światłach i ciemnej nocy dostrzegam dawne wspomnienia z moją matką, gdy wraz z Wheein poszliśmy do parku rozrywki. W nim też światła tak pięknie błyszczały i odbijały się w oczach mojej mamy. Tylko że wtedy na twarzy każdego z nas, błyszczał również uśmiech. Teraz pozostało tylko wspomnienie z dawnych promiennych lat, które nigdy nie powrócą.
—
Następny dzień był jak powrót do monotonnej rzeczywistości. Musiałem załatwiać wszystko tak jak zawsze, dlatego dzisiejszy dzień minął mi bardzo wolno. Gdy już miałem wychodzić z budynku, zaczepił mnie Jongho.
—Cześć Wooyoung - przywitał się ze mną. - Szef cię woła.
—A już myślałem że mnie lubisz - zaśmiałem się tak samo jak on.
Poszedłem z powrotem na górę, gdzie mieścił się pokój mojego ojca. Rzadko kiedy czegoś chce, a tym bardziej ode mnie. Miałem w głowie najdziwniejesze scenariusze tego po co mnie woła. Gdy byłem już przed jego pokojem, bez pukania wszedłem. Siedział jak zawsze przed swoim ogromnym biurkiem i patrzył na mnie tym samym surowym wzrokiem.
—Jutro przyjdzie do ciebie Choi San. Jest płatnym zabójcą, a ja mam dla niego zlecenie - powiedział monotonnym głosem.
—Ale przecież, mamy tylu innych zabójców, którzy mogą zrobić to zlecenie - odpowiedziałem od razu z lekkim zdziweniem.
—Nie pytałem cię o zdanie - uciął mi od razu. - Masz po prostu się z nim spotkać i wytłumaczyć co ma zrobić. Wszystko zostawię ci na biurku. Przyjdzie jutro o godzinie 23. Możesz już iść
Bez żadnego komentarza wyszedłem z jego pokoju. Może kiedyś taki sposób rozmowy by mnie zranił i poczuł bym się zignorowany, ale już od dawna się do tego przyzwyczaiłem. Jak najszybciej wyszedłem z budynku i poszedłem w stronę centrum Seulu.
Choi San
Jest dość intrygującym człowiekiem. Spotkał go tylko kilka razy, ale od początku chłopak miał coś takiego w sobie co przyciągało innych ludzi do niego. Najwidoczniej to coś przyciągnęło również go, bo z każdym spotakniem był coraz bardziej zainteresowany San'em.
Zacząłem rozglądać się po ulicy, na której, mimo późnej godziny, było wiele osób. Czego innego można było się spodziewać po centrum Seulu. Twarze ludzi były na tyle podobne, że zlewały się w tłumie i nie można było dostrzec żadnej charakterystycznej. Do póki nie mignęła mi twarz pewnej osoby, którą znałem tak dobrze z poprzednich lat. To była kobieta, która mnie urodziła i wychowała do momentu, kiedy nas nie opuściła.
Zobaczyłem ją tylko na ułamek sekundy, a wszystkie wspomnienia z nią nagle zalały mnie jak tsunami i pochłonęły w głąb. Przez chwilę stałem jak skamieniały i nie wiedziałem co zrobić. Panicznie zacząłem się rozglądać i szukać jej wzrokiem, jednak nie ujrzałem jej więcej.
—Znowu mam zwidy - mruknąłem do siebie i poszedłem w kierunku, skąd zobaczyłem, jak mi się wydawało, moją matkę.
Nie powieniem tego robić. Ciągle mam nadzieję że ona żyje i tam stoi i czeka na mnie, ale wiem że to tylko zwidy. Widziałem ją tego dnia w trumnie i nigdy nie zapomniał bym widoku jej martwej twarzy, która kiedyś prześladowała mnie co noc. Szybko wyrwałem się z tego nagłego porywu emocji i spróbowałem się skupić. Musiałem jak najszybciej wrócić do domu.
—
To spotkanie będzie ciekawe. Była już prawie 23 i czekałem na San'a. Mieliśmy spotkać się w barze niedaleko miejsca gdzie mieściło się biuro mojego ojca. Zamówiłem sobie jakiś lżejszy alkohol do picia i siedziałem w miejscu gdzie dobrze było widać wejście. Wielu ludzi już przez nie przeszło, ale San'a jak nie było tak nie ma. Gdy myślałem że minie wieczność za nim on przyjdzie, nagle pojawił się w drzwiach. Uśmiechnąłem się w duchu, kiedy chłopak z czarnymi włosami zaczął się rozglądać w poszukiwaniu twarzy, za pewne mojego ojca. Niestety będę musiał go rozczarować.
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
sorki ze nie bylo rozdzialow przez chyba 2 tygodnie ale czulam sie kijowo (nadal sie czuje) ale chcaialm juz rozidzql wrzucic