Nauczyłam się robić z bratem wianki z kwiatów. Zrobiliśmy ich naprawde dużo z najróżniejszych kwiatów.
Sięgałam już po kolejne, i zaczęłam splatać je w wianek, gdy Ranboo wstał i natychmiast się rzucił za mnie. Zaraz za moimi plecami, stał wielki Wijąk(Wilk z odnóżami pająka), przygotowywujący się do ataku, gdzie brat zasłaniał mnie ręką. Odskoczyłam z przerażenia. Nie wiedziałam co zrobić, ale instynkt mi podpowiedział, żeby nas gdzieś przenieść. Natychmiast złapałam Ranboo za nogę i nas przeteleportowałam na bezpieczną odległość.
-C-co to było? Czy ty nas przeteleportowałaś?-Spytał przerażony
.
-Chyba nabyłam nowej umiejętności... Nie pamiętasz, jak kreatury za oknem znikały i się pojawiały? Raz nawet na szybie pojawił się shulker..!-Ale jak?
-Nie wiem, to sie działo za szybko...
-To było zarąbiste! Musisz mnie koniecznie tego nauczyć! Ocaliłaś nam życie!
Zaczęłam znów próbować się przenieść, ale nic mi to nie dawało. Brat też próbował, ale na marne. Szybko zaostrzyliśmy patyki w okolicy kamieniem, by się przygotować na następny atak.
Po miesiącu, postanowiliśmy się zagłębić dalej w las. Wyruszliśmy na południe. Krótko od wyruszenia dostrzegliśmy małą, drewnianą chatkę w sercu lasu. Miałam lekkie obawy, ale nikogo w pobliżu nie wyczuwałam. Ranboo od razu pobiegł zobaczyć ogródek. Usiadł przy kwiatach, a ja poszłam na drugą stronę domu. Zastałam tam linę z bluzkami. Każda miała na plecach wyryte dzióry, co wydawało mi się bardzo dzwine. Obok leżała miska z wodą, w której zaczęłam się bawić.
W oknie, zauważyłam sylwetkę. Stał tam młody mężczyzna z zielono-białą czapką, który się we mnie wpatrywał. Natychmiast uciekłam do Ranboo i zaprowadziłam go w głąb lasu, za drzewo. Opowiedziałam mu wszystko, ale powiedział, że to nie było stworzenie z szarego świata. Wyczułby. W chwilę znaleźliśmy się przy stawie, do którego wskoczyłam, a brat schował się za skałę. Niedługo po, ujawnił nam się ten sam mężczyzna.
Przyszedł za nami, chce nas zestrzelić.-Pomyślałam.
Usiadł na brzegu patrząc się w tafle wody. Po około pół godzinie, wrócił do chatki.
Wyszłam do Ranboo, i powiedziałam, że pewnie chce nas zabić, po czym odpowiedział, że czuł od niego magię. Nie wieżyłam mu, i zajeliśmy się swoimi sprawami.
Wstałam. Gdy wyszłam zza wodospadu, ujżałam Ranboo obok mężczyny, próbujących nawiązać kontakt między sobą. Przeraziłam się w tym momencie strasznie i starałam się ich podsłuchać, ale znaliśmy jedynie endermański, więc nie mogli się dogadać. Mam na myśli, że rozumiemy, co inne kreatury do nas mówią, ale umiemy się posługiwać jedynie endermańskim. Pomyleniec pytał się mniej więcej, co tu robimy. Z tego, co słyszałam, nazywa się Phliza.
Phli wstał, i złapał Ranboo za rękę. Gdy już chciał go prowadzić do chatki, szybko przeniosłam brata.
-Co to było Ranboo? Mógł ci coś zrobić!
-Wyczuwam od niego dobrą energie, zaufajmy mu, będzie lepiej...
-W życiu mu nie zaufam, jak nawet nasi własni rodzice nas nie chcieli!
-...
-Nie, Ranboo, p-przepraszam...
-Wybacz, ale chyba wole z nim iść...
Ranboo ucieił z łzami w oczach w strone Philzy, pozostawiając mnie na pastwe losu. Wapadłam w histerię, bo zdałam sobie sprawę, że już nikt we wszystkich wymiarach świata mnie nie chce...
Zebrałam wszystkie potrzebne rzeczy, i postanowiłam uciec w północną część lasu. Umiałam się przemienić z futrzaka w stworzenie szarego świata, ale pozostałam w skórze kreatury. Przeteleportowałam się najdalej jak mogłam.
Błądząc w gąszczu, zobaczyła mnie zabłąkana dusza, z szarego świata. Miała przy sobie karabin, i namierzyła mnie na celownik. Nic nie wiedząca ja, szukałam miejsca noclegu, ponieważ zbliżała się noc. Nagle, po lesie rozbrzmiał huk. Ptaki z pobliskich drzew odleciały w popłochu, a ja upadłam ja ziemie. Dookoła była czarna plama, mojej krwi.
Nastała ciemność. Obudziłam się na pojedyńczym łóżku w domu. Nagle wychyliła się twarz mojego brata, który po chwili mnie przytulił. Noge, miałam owiniętą bandażem. Nagle zza drzwi wyszedł ten sam męszczyzna, co chciał zabrać Ranboo, mówiąc:
-Miałaś wiele szcześcia.-
-Ty mnie postrzeliłeś?
-W życiu bym nie skrzywdził żadnej istoty*bez powodu*! Była to jedna z zabłąkanych dusz. Nienawidze ich... Daj, opatrze Cię...
Phil, zaczął się mną opiekowac. Po opatrzeniu, z jego pleców, wyrosły czarne skrzydła.
-Widzisz Y/N, mówiłem ci, że jest związany z magią!-Wtrącił się Ranboo zadowolonym tonem.

CZYTASZ
{,,Zrobię To Miejsce Twoim Domem"}
FantasíaRodzice wyrzucają Cię i Twojego brata z podniebnego królestwa do magicznego wymiaru. Lądujesz wraz z Ranboo w lesie, gdzie znajduje i przygarnia was zastępczy tata.