Miał wolne, ten jeden szczególny dzień, prawdziwe święto w długim tygodniu przepełnionym krzykami Seungmina, papierkową robotą i tuzinem papierowych kubeczków przepełnionych kofeinowym napojem bogów.
Pierwszym punktem dnia było wstanie najwcześniej o dwunastej, by przygotować w miarę przyzwoity obiad i umyć okna, których Jisung za żadne skarby świata nie chciał się chwycić. Mówił, że zawsze pozostawiał po myciu smugi i nie wiedział jak się ich pozbyć. Mimo to Minho ogromnie doceniał jego troskę o dom, w którym tak właściwie jedynie sypiał i brał prysznic, większą część życia spędzając w pracy.
Na zegarze dobiła godzina wpół do pierwszej, a on dalej wylegiwał się na brzuchu i wtulał twarz w poduszkę, unikając drażniących promieni słońca wkradających się przez okno do sypialni. Nawet zapach przygotowywanego śniadania nie zdołał podnieść go z łóżka. Uchylił lewą powiekę dopiero na dotyk ciepłych rąk na odkrytych plecach, jako że zwykł spać w samych bokserkach, i mruknął coś niewyraźnego pod nosem na drobnego całusa w szyję.
– Zrobiłem jajka na bekonie i kupiłem sok pomarańczowy. Musisz odstawić kawę choćby na weekend – szept Jisunga delikatnie połaskotał jego ucho.
– Miałeś nie wychodzić z domu – mruknął, dopiero wyczuwając jak sucho miał w ustach.
Był pewien, że chłopak przewrócił w odpowiedzi oczami.
– Masz zamiar dzisiaj wstać?
Minho westchnął głośno i wtulił się jeszcze bardziej w poduszkę Jisunga, która była chłodniejsza od jego.
– Daj mi jeszcze godzinę.
Ciepłe dłonie przesunęły się z jego pleców na biodra, a ich paliczki muskały chłodną skórę, badając nie tylko jej miękkość, ale i rzeźbę skrytych pod nią mięśni.
– Dlaczego tak mnie macasz? – mruknął pochłonięty półsnem.
Jisung nie odpowiedział od razu. Zamiast tego wstał, wyciągnął coś z szafy i wrócił na łóżko, rozkładając niewielką walizkę na pościeli.
– Masz dobrze wyrzeźbione ciało, trochę jak posąg greckiego bóstwa. Chyba sam Myron z Fidiaszem się do tego przyczynili.
– Próbujesz mnie poderwać?
– Być może, w końcu masz ciało samego Apollina. To jak obcowanie z żywą rzeźbą.
Młodszy inspektor nie potrafił powstrzymać swojego uśmiechu. Od dawna nie słyszał zbyt wielu komplementów. No może oprócz recepcjonistki na komendzie, która zawsze próbowała go poderwać dość słabymi tekstami na podryw. W odróżnieniu od niej Jisung był artystą, a dzięki temu wydawał się lepszym materiałem na kochanka.
Nagle otworzył oczy i zmarszczył brwi, gdy coś zimnego zetknęło się z jego biodrem.
– Co robisz? – zapytał zaniepokojony.
– Maluję moją rzeźbę – odparł jakby była to codzienna rzecz, nabierając farbę końcówką miękkiego włosia.
Nałożył ciepły błękit i dodał do niego jasny fiolet, przyciemniając go następnie ciemnym różem.
– Naprawdę? Aż tak bardzo chcesz żebym wstał?
Jisung nie odpowiedział mu, zamiast tego zagryzł dolną wargę i rozmył akwarele niewielką ilością wody. Sunął drobnym pędzelkiem wzdłuż kręgosłupa i rozwijał kwiecisty bukiet kolorów przy lędźwiach, zapełniając linię bioder, boku i pleców Minho coraz to nowszymi wzorami. Zsunął się z łóżka, które obszedł i usiadł przodem do Minho, by przeciągnąć drobne motylki z błękitu aż do odsłoniętego ramienia i szyi. Kończąc z granatową farbą na zwykle różowawych ustach.
CZYTASZ
Children's Story || minsung
FanfictionMłodszy inspektor wydziału kryminalnego Lee Minho poznaje czarującego fanatyka sztuki Han Jisunga, który wręcz omamia go swoją osobą. Zauroczony mężczyzna zgadza się dobrowolnie trzymać język za zębami i kryć przystojnego młodzieńca, mającego bardzo...