23. Przyjaciel wśród wroga

343 40 35
                                    

San Francisco wczesnym wieczorem zachęcało mieszkańców do opuszczenia domów i odwiedzenia pobliskich parków czy knajpek i otwierających się barów. Jesień była jak zwykle łaskawa dla tego miasta, jak i całej Kalifornii, co Minho osobiście kochał. Nigdy nie było zbyt zimno.

Po wielu miesiącach narzekań i błagań w końcu zgodził się wybrać z Seungminem i resztą znajomych z komendy na mały mecz baseballa. Nie znał się na tym sporcie, ale wiedział jak przyjacielowi zależało na wspólnej grze, więc łaskawie wysłuchał jego tłumaczeń i spróbował swoich sił na pozycji łapacza.

Nie szło mu fenomenalnie, mało komu tak naprawdę wychodziło jakiekolwiek przyłożenie, ale żaden z nich się tym nie przejmował. Spędził kilka godzin w gronie współpracowników, a po zakończeniu zabawy jeszcze przez długi czas bolał go brzuch od ciągłego śmiechu.

– Nie szło mi tak źle – stwierdził, wdrapując się po schodach na swoje piętro.

Idący za nim Hyunjin wybuchnął po raz kolejny śmiechem.

– Prawie zdzieliłeś Seungmina kijem w głowę.

– To nie byłaby dla niego żadna nowość – żachnął się, ale mimo wszystko na jego usta wstąpił mały uśmiech.

Wyciągnął klucze z kieszeni i otworzył drzwi, wpuszczając do środka parę przyjaciół.

– I tak nic nie przebije Changbina, który dostał piłką od Felixa – skwitował Kim, kucając przy wejściu by przywitać łaszącego się kota.

Minho zrzucił buty i lekką kurtkę i pognał do salonu z zamiarem opowiedzenia Jisungowi przebiegu całej gry. Już rano nabijał się z niego, stwierdzając, że pewnie sobie nie poradzi.

Częściowo się nie mylił, w końcu jego drużyna przegrała.

Stanął przy wejściu do salonu i zdezorientowany zapalił światło, orientując się, że w środku nie było żywej duszy.

– Jisung? – zawołał, wchodząc w głąb mieszkania.

Odpowiedziała mu cisza i przyciszone głosy przyjaciół w przedpokoju.

Zaniepokojony sprawdził po kolei każde pomieszczenie, a jego serce zaczęło bić szybciej, kiedy w żadnym z nich nie znalazł nawet śladu po chłopaku. Wrócił do salonu i spojrzał na uśmiechniętego Hyunjina.

– Minho?

– Nie ma go.

Podparł się dłonią o oparcie kanapy i wziął kilka głębszych wdechów. Musiał się uspokoić.

Seungmin wymienił zaniepokojone spojrzenia z Hyunjinem i wbił wzrok w stoliczek kawowy, na którym leżał szkicownik Jisunga, jakaś kartka i...

Pierścionek zaręczynowy.

Minho dopadł przedmioty, upadając przed stolikiem na kolana. Nie dbając o obecność Hyunjina czy słowa Seungmina, które do niego nie docierały, podniósł drżącą dłonią drobny pierścionek. Prawie go upuścił przez trzęsące się palce.

Jego wzrok spoczął na starannie złożonej kartce z jego imieniem i malutkim rysunkiem kotka. Jisung często rysował dla niego koty, wiedząc jaką miłością je darzył.

Powoli otworzył list i w ciszy zaczął śledzić wzrokiem litery, nie potrafiąc ich odczytać za pierwszym razem.

Tak jakby utracił umiejętność czytania.

"Moja Muzo,

zdaję sobie sprawę, że w tej chwili łamię Twoje serce. Uwierz mi, moje zostało złamane już w momencie, kiedy pojechałem za Tobą do Magnolii. Nie mogę jednak tak żyć. My nie możemy tak żyć. To wykańcza mnie psychicznie. Obaj wiemy, że nie należę do Twojego świata, Minho. Nie będę w stanie do niego należeć dopóki nie odpracuję moich win.

Children's Story || minsungOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz