ROZDZIAŁ 4: NOC

149 22 0
                                    

W windzie opanowałem swoją erekcję. Spojrzałem jeszcze raz w górę na wielki budynek. Ubrałem kaptur i Zacząłem jechać w stronę mojego domu.

- Co to miało kurwa być? - wyszeptałem sam do siebie.

Jechałem i z każdą minutą i sekundą jazdy emocje przejmowały nademną kontrolę. Byłem wściekły, smutny , zmieszany, w mojej głowie było za dużo myśli na raz.

W prawdzie rzeczy poraz pierwszy ktoś mi się spodobał, mówię tutaj o fizycznym podobaniu, nie żywię Daniela ani gramem jakiegoś uczucia.

Jestem gejem i nie kryje się z tym, nie przeszkadza mi to, pogodziłem się z tym, ale nadal z tyłu głowy coś jest, coś co powoduje u mnie odrazę do tego kim jestem. Pomijam już fakt tego, że przyłapałem rodziców na seksie, rozmowach z takim podtekstem czy nagich.
Nie mogę wymazać z głowy obrazu Gerarda w łóżku z innym mężczyzna. Tak, przyłapałem kiedyś go na zdradzie Hiacynta. On nadal nie wie o tym co zrobił mu jego mąż, jego wielka miłość. Czułem tak wielkie obrzydzenie do niego gdy rano zobaczyłem jak tuli się do ojca, jakby nigdy nic się nie stało. Tak samo nie mogę myśleć o nich w normalnym kontekście przez fakt jak doszło do tego jak się poznali. Gerard miał obsesję, nadal ją ma, traktuje Hiacynta jak zdobyć, której za rzadne skarby nie odda, można myśleć, że to urocze, ale nie jest, ojciec ma problem , którego nie leczy, Hiacynt za to przez chorobę poznał Gerarda i się z nim zszedł, teraz jest zdrowy, ale uczucie pozostało.

Jechałem cały zapłakany, przez oczy zalane łzami nie widziałem prawie nic. Chłodny wiatr nie sprzyjał widoczności. W pewnym momencie wjechałem na ulicę by przejechać na jej druga stronę. Rozległ się trzask, wjechałem pod samochód. Na szczęście kierowca wykazał się dobrym czasem reakcji, a również jechał wolno ponieważ zbliżał się do przejścia dla pieszych przed którym już ktoś stał. Spadłem z roweru, byłem w tak ogromnym szoku, spojrzałem na samochód, z którego wybiegła kobieta w średnim wieku, za nim zdążyła do mnie podejść, zdążyłem wstać i uciec. Nie wiem co strzeliło mi do głowy. Zacząłem biec w stronę centrum miasta.

Znalazłem się pod jakimś barem, po chwili wpatrywania się w baner wszedłem do środka i usiadłem przy barze.

- Wiskhy z kolą i lodem poproszę - powiedziałem do barmana, który skinął głową na znak zgody.

Wypiłem już sześć szklanek, zacząłem robić się pijany, ale zamawiałem kolejne, podobał mi się fakt , że zapominam o rzeczywistością, prawie jak pod prysznicem.

- Może Ci już starczy mały - powiedział mężczyzna przysiadając się do mnie.

- Może byś się odpierdolił ? - powiedziałem lekkim głosem.

- Oh no co taki nie miły jesteś, co się stało, skąd to zwątpienie ? - mówił popijając wodę z cytryną.

Jakbym gdzieś już to słyszał - Dziwka mnie przeleciała i bez słowa wyrzuciła z domu, a do tego nie zdam z matmy - w moim głosie było już słychać, że alkohol mi się udzielił.

- Sądzę, że naprawdę Ci już wystarczy. Choć przewietrzymy się. - Mężczyzna wstał i podał mi rękę . Miałem okazję się mu przyjrzeć. Blondyn, niebieskie oczy, na jego twarzy były widoczne lekkie zmarszczki i zadbany zarost. Na oko miał z trzydzieści pięć lat.

Złapałem go za dłoń i wstałem, nie myślałem za dużo, byłem zbyt pijany.

- Przepraszam, a zapłata? - zapytał barman nim odeszliśmy

Już wyciągałem z plecaka portfel - Ja zapłacę - Powiedział nieznajomy blondyn i wyciągnął kartę płatnicza

Siedzieliśmy razem na ławce w pobliskim parku i rozmawialiśmy, nie pamiętam już o czym, pewnie z moich ust nie padały żadne mądre słowa. Lecz mężczyzna słuchał mnie cały czas.

- Muszę już iść, mam jutro zajęcia w szkole - wstałem chwiejąc się.

- Odwiozę Cię do domu Beniamin, w przeciwieństwie do Ciebie nic nie piłem, jestem samochodem - zaśmiał się lekko i poprowadził mnie do pojazdu.

Czerwony lśniący Mercedes C klasy stał na pobliskim parkingu - Wsiadaj , tylko nie zarzygaj mi tapicerki - zaśmiał się i otworzył mi drzwi.

Wsiadłem do samochodu w nie małym szoku. Tak jak mówiłem, lubię luksus, jara mnie on i podnieca , a teraz wsiadam do takiego samochodu z takim facetem.

Podałem mężczyźnie adres i grzecznie mnie pod niego zawiózł, ku mojemu zdiwieniu, liczyłem bardziej, że mnie porwie.

- Jesteśmy - powiedział zwracają wzrok w moją stronę.

- Dziękuję Ci bardzo - uśmiechałem się w jego stronę.

Mężczyzna momentalnie chwycił mnie za kołnierz mojej bluzy i lekko pocałował, jednocześnie wyciągając telefon z mojej kieszeni.

- Co robisz? - zapytałem zszokowany gdy już się odemnie odessał.

- Zapisuje Ci mój numer, gdybyś chciał jeszcze kiedyś spotkać się na nocny spacer. Jesteś uroczy, może trzeźwy jesteś jeszcze bardziej - mówił klikając coś w mojej komórce

- A - Ale skąd ten pocałunek, skąd myśl, że jestem gejem i że mi się podobasz? - zapytałem podenerwowany.

- Słodziaku , siedziałeś w barze dla homoseksualistów , a wiem , że Ci się podobam, bo gdyby tak nie było to byś teraz tu ze mną nie siedział - uśmiechnął się.

Powtórzył ruch i znowu łapiąc mnie za kołnierz bluzy złączył nasze usta w pocałunku i przy okazji schował telefon do mojej kieszeni.

Myślałem, że już kończy tą chwilę czułości , gdy nagle przeniósł swoje usta na moją szyję, zaczął ją lekko ssać i przygryzać. Podobało mi się to, pojękiwałem lekko i wplatałem dłoń w jego włosy.

- A to , gdybyś rano mało co pamiętał z tej nocy, na pewno przypomi Ci o mnie - powiedział oddalając się odemnie.

Bez słowa wyszedłem z samochodu i zacząłem podążać do domu. Mężczyzna poczekał, aż do niego wejdę i odjechał. Byłem skołowany, zmieszany a przedewszystkim obrzydliwe pijany.

Złapałem się za malinkę na mojej szyi i zacząłem szukać w plecaku telefonu.

- Beniamin co ty robisz? - zapytała zdziwiona Sara

- Szukam telefonu. - po wyciągnięciu z plecaka okazał się być rozładowany - Kurwa, masz ładowarkę? - zapytałem dziewczyny

- Wiesz, że mamy inne wejścia ty głupi ajfoniarzu - ta jak zawsze swoje

Od razu po dzwonku wybiegłem z klasy w poszukiwaniu Leonarda, wiedziałem że ona na pewno ma ładowarkę. Nie musiałem go długo szukać, znajdował się przy największym skupisku ludzi. Zacząłem się do niego przepychać.

- Leo, masz ładowarkę do telefonu? Błagam to ważne. - powiedziałem zdyszany

Chłopak popatrzył na mnie zdziwiony z tym głupkowatym uśmieszkiem - No nie wiem, a co będę z tego miał? - Chciał popisać się przed innymi, żałosne.

- Leonard dawaj tą ładowarkę i nie gadaj, bo już nigdy nie uda Ci się zrobić imprezy w domu - mówiłem poirytowany zachowaniem brata.

Chłopak wzdechnął i podał mi ładowarkę. Bez podziękowania pobiegłem do klasy, byłem już i tak spóźniony na lekcje. Wbiegłem do pomieszczenia, a moim oczom ukazał się Daniel, no tak, mam matematykę.

Bratki | Hiacynty część 2 | boyxboy ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz