ROZDZIAŁ 16: WIELBICIEL

110 14 1
                                    

Dotarłem przed szkołę, dzięki temu, że udało mi się złapać autobus byłem na czas. Dużo ilość uczniów stała jeszcze przed szkołą czekając na dzwonek. Nie chciałem zwracać na siebie uwagi, odruchowo chciałem złapać za kaptur by go ubrać, lecz gdy moje dłonie znalazły się w okolicach szyi zdałem sobie sprawę, że w skutek mojego porannego pośpiechu i roztrzęsienia zapomniałem ubrać na siebie bluzy i miałem na sobie tylko podkoszulek z krótkim rękawem.

Odchyliłem głowę do tyłu i zmarszczyłem czoło. Moje zirytowanie sięgało zenitu. Podgłośniłem muzykę w moich słuchawkach i pewnym krokiem ruszyłem przed siebie, chciałem być już w klasie i mieć za sobą ten walk of shame. Przez to jak wyglądałem na pewno trafiłbym do drużyny shame'ów w domu Filipa Zabielskiego.

Miałem pełną świadomość tego jak wyglądam. Adam wczoraj się nie oszczędzał, zostawił po sobie ślady na całym moim ciele, w tym szyi. Lubił naznaczać swoje zabawki. Widniało na niej kilka delikatnych, lekko różowych malinek i lekki ślad pozostawiony po obroży w postaci obstracia. Dzięki chłopakowi, którym ja się zajmowałem na moich ramionach, a okolicach szyi znajdowały się zadrapania, ciągnęły się one przez całe plecy. Były czerwone i mocno widoczne. Nadgarstki były różowo sine, pieszczochy, które znalazły się na moich dłoniach były porządnie i mocno zaciśnięte. Na tym się nie kończyło, przez poranne zdarzenia w domu miałem całe czerwone i zapłakane oczy. Dolna warga moich delikatnych ust była przerwana, nadgryziona, znajdował się na niej strup. Tym razem nie byłem pewny kto za tym stał.

Czułem wzrok ludzi na moich plecach, byłem wściekły, chciałem rozpłakać się i wrócić do domu, pewnie też takbym zrobił gdyby nie fakt, że czułem, że tamto miejsce nie jest już moim domem, nie czułem się tam chciany, jak część tej rodziny. Miałem nadzieję, że lekcje zajmą moją głowę i będę miał szansę choć na chwilę nie myśleć o tym wszystkim co ostatnio mnie męczyło. Nie martwiłem się, że mogę spotkać Daniela, unikał mnie jak ognia, nie widziałem go dość długo, nawet na przerwie. Dziwne uczucie, które wypełniało mnie gdy o nim myślałem, powoli mnie opuszczało. Czułem się jak balon z którego powoli uchodzi powietrze.

Znajdowałem się już na schodach przed drzwiami, które prowadziły do szkoły, powoli zaczynałem odczuwać ulgę, mijałem coraz mniej osób, poranki były ciepłe, więc większość uczniów stała na zewnątrz, chociaż nawet w te zimne stali tam i dzielnie palili najtańsze papierosy kupione w kiosku obok szkoły, który wydawał mi się utrzymywać tylko ze sprzedaży tytoniu uczniom mojej szkoły.

Nagle poczułem delikatny dotyk na moim ramieniu, który starał się mnie zatrzymać. Momentalnie się we mnie zagotowało, nie miałem ochoty rozmawiać z nikim. Cicho wierzyłem, że to Sara, ona byłaby najmniejszym złem. Gdy się za siebie odwróciłem, nie ujrzałem nikogo, dopiero gdy skierowałem mój wzrok lekko w dół, zobaczyłem, Kacpra, chłopaka z którym wczoraj spałem. Stał przedemną zawstydzony i drapał się po ramieniu.

- Znamy się? - powiedziałem wyciągając słuchawkę z ucha, starałem się udawać zdziwienie. Chodziłem do dużej szkoły, było tu pełno osób, więc było jakieś prawdopodobieństwo, że nigdy nie widziałem go w szkole. Ale naprawdę musiałem mieć pecha, akurat ten chłopak, w mojej szkole. Nie miałem zamiaru wdawać się z nim w niepotrzebne konwersację, lecz nadal byłem ciekawy o co mu chodzi.

- To ja, Kacper. Wczoraj.. - Mówił głosem w którym słychać było entuzjaz, zdiwiło mnie to. Nie dokończył swojej wypowiedzi, ponieważ zakryłem mu usta dłonią.

Schyliłem się do chłopaka, delikatnie odsunąłem jego cięńkie, blond włosy i wyszeptałem na ucho;

- Nie rób z nas idiotów, mów co chcesz i spadaj - powiedziałem zdenerwowany, jak on mógł wogóle chcieć powiedzieć coś takiego przy ludziach.

W czasie gdy do niego mówiłem ujrzałem na jego delikatnej, alabstrowej szyi malinki i ślady po podduszaniu. Zastanawiałem się czy to ja byłem ich sprawcą, co prawda wczoraj byłem lekko al'dente, ale chyba nie do tego stopnia, bym nie pamiętał co robiłem z chłopakiem.

-Beniamin.. nie rób tak.. - zarumienił się - myślałem, że mógłbym odprowadzić Cię do klasy.. - unikał kontaktu wzrokowego ze mną.

Moja twarz wykrzywiła się w grymas szyderczego uśmiechu. Ewidentnie spodobałem się chłopakowi, a ten myślał, że może mnie zdobyć. Rozbawiło mnie to skrajnie, uważałem się za lepszego odemnie, a on, był tylko dzieciakiem, którego przeleciałem z ostateczności. Nie miałem ochoty bawić się z nim w jakieś gierki, ani być miły, postanowiłem dać mu porządnie do zrozumienia, że nie ma szans u mnie.

- Że co?! - wyprostowałem się i odchylając lekko moją sylwetkę do tyłu wybuchnąłem głośnym śmiechem. Momentalnie oczy większości otaczających nas osób zostały zwrócone na nas. - Czy Ty próbujesz mnie poderwać - zacząłem śmiać się jeszcze głośniej - Taki chłopak jak Ty ?! Mnie ?! - zrobiłem niepotrzebny raban, ale chciałem by chłopak raz na zawsze dał sobie ze mną spokój - Wiesz co? - przekrzywiłem głowę i pochyliłem się nad nim - To że Cię wyruchałem nie oznacza, że teraz będziemy parą - Na mojej twarzy pojawił się uśmiech pełen pogardy.

- Zrobiłeś to za kasę, ty brudna dziwko. - Odezwał się głosem w którym słychać było ogromne zderwowanie.

Momentalnie uśmiech zszedł mi z twarz, poczułem jakby ktoś złapał mnie za gardło i ścisnął tak mocno, aż poleciały mi łzy, a w piersi pojawił się mocny rozpierający, ciepły ból. Chciałem wybuchać. Nie patrząc nawet na chłopaka, wymierzyłem mocny cios z otwartej dłoni w jego lewy policzek. Chłopak był chudy i niski, sprawiało to, że zawachał się on i tracąc równowagę spadł trzy stopnie w dół ze schodów.

- Uczeń przerósł mistrza. - powiedziałem nadal stojąc w całkowitym bezruchu i patrząc się głucho przed siebie. - Chcesz bym opowiedział wszystkim dookoła kim jesteś? - zacząłem schodzić po schodach w stronę blondyna. - Brudna mała dziwka, która siada starym facetom na kutasach, bo nikt jej nie kocha - czułem się obrzydliwe, mówiąc o Kacprze, mówiłem też o sobie, byłem taki jak on. Z moich oczy płynęły gorzkie łzy.

Chłopak leżał na zimnej kostce brukowej i opierając się na łokciach, cały zapłakany wpatrywał się z przerażeniem we mnie. Stanąłem nad nim i pochyliłem się:

- Dobraliśmy się. Nie patrz tylko na mnie tymi oczami. - kucnąłem i wziąłem chłopaka pod ramię. - Odprowadzę Cię do tej klasy jak tak bardzo chcesz. - Starałem się udawać twardego.

Powietrze uchodziło ze mnie coraz bardziej. Było go jeszcze sporo, ale jeden fałszywy ruch i mógłbym wybuchać. Na szczęście słowa Kacpra, aż tak bardzo mnie nie dotknęły. Nie chciałem mieć żadnych kłopotów, więc zdecydowałem się zaprowadzić chłopaka do klasy. Na moje szczęście, nie protestował.

- Zaprowadź mnie do higienistki, chyba złamałeś mi nos. - wyszeptał idąc obok mnie.

Jak powiedział, tak zrobiłem. - Spróbuj jeszcze raz się do mnie zbliżyć, a Cię zabije. - powiedziałem do chłopaka, gdy już znaleźliśmy się pod gabinetem.

Mówiąc to, nasze spojrzenia się spotkały. Momentalnie się rozpłynąłem, zobaczyłem te oczy, szare, głębokie, moje wymarzone oczy. Bezwładnie moja głowa zbliżyła się do głowy blondyna. Mało mi brakowało bym zetknął się z nim w pocałunku, co dziwne, chłopak nie protestował.

Odpaliłem się od niego, chwilę zajęło mi zarejestrowanie co właśnie zrobiłem. Bez słowa odpaliłem się ma lekcje, już mocno spóźniony.

- Jestem popierdolony. - wyszeptałem sam do siebie wchodząc po schodach.

Bratki | Hiacynty część 2 | boyxboy ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz