VII

380 42 33
                                    

Zastanawiał się nad tym co zrobił. Dopuszczał do siebie myśli, w których po prostu chciał odtrącić chłopaka. Jednak, gdy już zbierał się, aby to zrobić, napotykał jego promieniejące jasnym, a za razem delikatnym światłem oczy. To właśnie za ich sprawą oziębły i obojętny blondyn odczuwał kojące ciepło, jednocześnie nie pozwalając mu na zrealizowanie zamierzonego planu.

Co weekend wyjeżdżali na polanę znajdującą się na obrzeżach nadmorskiego miasta. Im późniejsza była pora roku, tym trawa miała w sobie mniej zieleni, niebo mniej gwiazd zasłanianych przez chmury, a drzewa mniej złotych liści. Jednak, niezależnie od scenerii jaka ich otaczała, w dalszym ciągu się spotykali.

Wyglądało to różnie- jednego dnia udało im się znaleźć temat, nad którym rozwodzili się parę godzin, następnego opowiadali o różnych niefortunnych zdarzeniach jakich udało im się doświadczyć w życiu, a jeszcze innego siedzieli w całkowitej ciszy delektując się jej niezmożonym spokojem.

Jednak pomimo tego, jak bardzo cieszyli się swoim wzajemnym towarzystwem, dusiły ich wzajemne, niewypowiedziane uczucia. Każdy bał się do nich przyznać- Kaeya nie chciał w żaden gwałtowny czy nieodpowiedni sposób odstraszyć, czy zniechęcić do siebie chłopaka. Prawdą było, że zadłużył się w nim bez pamięci, ale wizja tego, że zostanie odrzucony i nic nie będzie już takie jak wcześniej zmuszała go do zrobienia kroku w tył, albo nie posunięcia go do przodu. Zauważył, że po spotkaniach zdarzało mu się dużo myśleć. Wpędzało go to często w "kozi róg". Miał za dużo pytań, a za mało odpowiedzi. Najbardziej przytłaczało go porównanie siebie sprzed tego roku, który bez skrupułów potrafił powiedzieć każdemu co myśli, a siebie obecnie- bojącego się o to, że zaburzy panującą między nimi harmonię i zniszczy pewnego rodzaju ostoję, bezpieczny kąt który udało im się stworzyć i wypracować do tego stopnia, że rozmowy zaczęły płynąć, tematy nasuwały się na myśl same, a początkowo drażniąca go cisza, potrafiła teraz wywołać u niego radość. Ponadto dzięki Albedo zaczął dostrzegać różne wartości, które przez jego wcześniejszą wersję nie były zauważane w ogóle, bądź puszczane w niepamięć. Nauczył się, że czasami posiedzenie w ciszy lub rozmowa na bardziej zawiły i refleksyjny temat może być dużo lepsza od hucznej imprezy czy wyjścia na miasto z osobami, z którymi nie ma się praktycznie nic wspólnego. Zrozumiał również co oznacza słowo przyjaźń czy przywiązanie. Bo nie był gotów przyznać się do rozumienia słowa miłość. Jeszcze nie dziś, jeszcze nie teraz.

Albedo zaś, w przeciwieństwie do niego nie chciał dopuszczać do siebie myśli, że pozwolił na to, aby poczuć empatię, a co dopiero głębsze uczucie wobec drugiej osoby. W jego mniemaniu, każdy człowiek powinien pozostać dla niego obcy. Bo przecież każdy może go oszukać, zranić lub wykorzystać.

***

- Czym są według ciebie uczucia?- powiedział jednego z wieczorów, gdy otuleni szalikami przyglądali się licznym światłom wypuszczonym ze specjalnej łodzi z okazji dnia pamięci o zakończeniu wojny. Niebieskooki spojrzał na niższego i zamyślił się głęboko. Nie sądził, że kiedyś zostanie postawiony przed udzieleniem odpowiedzi na takie pytanie. Tym bardzie nie spodziewał się, że może paść ono z ust Albedo.

- Cóż... Uczucia to coś, co potrafi zmienić nasze poglądy, upodobania. Mogą zaburzyć nasze dotychczasowe poglądy na świat.- przedstawił swoje poglądy na podstawie tego, jak zmienił się pod wpływem relacji z owym blondynem. Kreideprinz westchnął i skinął głową otulając się ramionami. To wszystko za bardzo go przerażało. Nie chciał się zmieniać, ale jego wnętrze nie chciało go słuchać. Sprawiało, że stawał się szczęśliwy, jednak on wcale tego nie akceptował. Wolałby wrócić do momentu, w którym był sam, gdy jego psychika ledwo trzymała się kupy. Każdy by się temu dziwił, ale nie byłby w stanie zrozumieć jego strachu. Sam go nie rozumiał. - Wszystko dobrze?- wyrwał go z przemyśleń starszy, mówiąc to nieco zmartwionym głosem. Zależało mu na owej artystycznej duszy, starał się więc, aby czuł się przy nim jak najlepiej. Napotkał jednak jedynie delikatny uśmiech i skinienie głowy.-Nie jest ci zimno? Trzęsiesz się.- dopowiedział spostrzegawczo. Widok sympatii w krajobrazie późnej jesieni z rozmierzwionymi włosami i falującym pod wpływem wiatru szalikiem był jego ukojeniem, melodią, niby kołysanką niosącą ze sobą spokój. Nie był typem zmarzlucha. Ściągnął swój szal i rozłożywszy go zarzucił na plecy zdezorientowanego blondyna. Zaśmiał się widząc jego minę. Tak drobny gest, a jak dużo potrafi wnieść.

꧁𝚆𝚊𝚛 𝚘𝚏 𝚝𝚑𝚎 𝚊𝚞𝚝𝚞𝚖𝚗꧂|| 𝐾𝑎𝑒𝑏𝑒𝑑𝑜 𝑓𝑎𝑛𝑓𝑖𝑐𝑡𝑖𝑜𝑛Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz