Destiny
Spojrzałam w lustru, przyglądając się mojej twarzy. Szare oczy wyglądały nijako, sprawiając wrażenie nudnych, obojętnych. Zmarszczyłam brwi, zastanawiając się, co mnie tak nagło naszło na refleksję. Zwykle nie spoglądałam na siebie, analizując każdy najmniejszy element twarzy. Może i czasem do siebie mówiłam, ale żeby próbować się wpędzić w kompleksy? Raczej się to często nie zdarzało.
- Destiny! Pięć minut! - wrzasnął Charlie, waląc w drzwi od mojego pokoju.
Westchnęłam, a następnie wciągnęłam brzuch, aby obejrzeć się z każdej strony. Luźne mom jeansy związałam paskiem, a na górę nałożyłam obcisły top w geometryczne wzory. Wyglądałam... zwyczajnie. Aż do bólu zwyczajnie.
Przymknęłam powieki, łapiac się za nos.
Spokojnie, to tylko nic nieznaczący obiad. Usiądziemy, zjemy i pójdziemy. To tyle.
Pocieszyłam się, a po otwarciu oczu na mojej twarzy widniał już szeroki uśmiech. Nie zamierzałam przejmować się tym, że był sztuczny.
- Idę! - odkrzyknęłam, wygładzając jeszcze raz włosy.
Zbiegłam na dół akurat w momencie w którym zamykali drzwi. Świetnie. Szybko nałożyłam na siebie losowe adidasy i sięgnęłam po czarną bomberkę. Robiło się już znacznie chłodniej. Zamknęłam za sobą drzwi na klucz i wybiegłam za rodzinką. Sukinsyni. Jak zwykle nie poczekali.
- Co ty tak dyszysz - mruknął mój tata, otwierając furtkę .
- Musiałam do was dobiec - wymamrotałam, rzucając mu niezbyt przyjemne spojrzenie.
Tata jedynie się zaśmiał, popychając do przodu Hope. Ta puściła się ręki ojca i pognała przed siebie. Kiedy dotarła na werandę, od razu nacisnęła dzwonek do drzwi.
No i się zaczyna.
- Hopa, kochanie, aleś ty duża! - wykrzyknęła Kirsti, biorąc małą na ręce. Ta się roześmiała, całując jej policzek.
- Cześć ciociu - wymamrotała, a następnie została przetransportowana do wujka, z którym przywitała się tak samo.
Przytuliłam ich na powitanie, wchodząc w głąb ich posiadłości. Buty odłożyłam przy reszcie, a kurtkę odwiesiłam na wieszaku dla gości.
Zestresowana weszłam do kuchni. Nie wiedziałam jak mam się zachować. W głowie kłębiło mi się tysiące myśli. Jak on zareaguje? Czy zachowa się inaczej? Czy mamy zamiar to ignorować? Wirowały w kółko i w kółko w mojej głowie, tworząc niezły mętlik. Nie potrafiłam się na niczym skupić
- Siadajcie, proszę - powiedziała pani Williams, uśmiechając się do nas ciepło i zachęcając nas gestem ręki.
Uśmiechnęłam się jedynie w odpowiedzi i powędrowałam we wskazanym przez nią kierunku. Na miejscu wszyscy już byli. Miles siedział u szczytu stołu, po jego lewej stronie siedziała Savannah jak zwykle z nienagannym uśmiechem, a po jego prawicy było miejsce puste, z pewnościa przeznaczone dla gospodyni domu. Charlie błyskawicznie zajął miejsce obok Savannah, na co zmarszczyłam brwi zaciekawiona. Hope usiadła obok pustego miejsca pani Williams, a mój ojciec tuż obok sześciolatki.
No tak, byli prawie wszyscy, zauważyłam, siadając obok brata. Już miałam się zapytać gdzie to się zgubił Reuben, ale akurat w tym momencie można było usłyszeć przeraźliwie głośny tupot stóp. Niemal jak słoń.
- Przepraszam za spóźnienie - wymamrotał, zapinając guzik swojej nieskazitelnie białej koszuli. Ciężko przełknęłam ślinę, widząc jak cholernie seksownie się prezentował.
CZYTASZ
Simple love
Teen FictionDawno, dawno temu, a dokładnie w roku 1983, spotkały sie dwie, malutkie istotki. Czarnowłosa odrazu przypadła do gustu rudej z resztą ze wzajemnością. I tak żyły, idąc ramię w ramię przez wszystkie absurdy tego naszego świata. Miasteczko Darlington...