We see each other in our room my partner

647 53 4
                                    

Destiny

Westchnęłam, przykładając rękę do czoła. Dobry Boże, jak ja nie cierpiałam być przeziębiona. Słysząc wołanie dobiegające z dołu, mozolnie zeszłam się z łoża, chwile później lądując ciężko na podłodze. Jak zwykle zeskrzypiała pod moim ciężarem, przez co przewróciłam oczami.

Chryste.

Przegryzlam od środka policzek, nie wiedząc do końca o co chodzi. W sensie, tak, za trzy dni wyjeżdżałam na obóz siatkarski z którym wiązało się bardzo dużo obowiązków. Trzeba było powiadomić nauczycieli, przekonać ojca, kupić niezbędne rzeczy, zrobić zadanie ze szkoły do przodu, zrobić pary w składzie i takie inne czynności.

Schodząc na dół myślałam o tym co się wydarzyło w ubiegłych dwóch tygodniach. Nie było nic ciekawego, pomijając fakt, iż Rhys Brixton aka król stołówki, zaczął spędzać z nami praktycznie każdą przerwę, najczęściej szczerząc się do naszej ukochanej rudowłosej. Wcale mi to nie przeszkadzało, byłam bardzo z tego zadowolona, tym bardziej, że dziewczyna nie pinęła ani słowem o ubiegłej imprezie. Wracając, było nudno. Zwyczajnie nudno. Oh, może przez pierwsze trzy dni wszyscy byli w szoku, ponieważ wreszcie pan Evans powiadomił o zerwaniu z panią blondi, która teraz wszędzie szwendała się z Nathanielem. Ja nie wiedziałam jak można zrobić coś takiego swojemu przyjacielowi. Oczywiście, Reuben korzystał. Na każdej przerwie bajerował inną dziewczynę, przez co dostał już conajmniej trzy nagany od nauczycieli, gdy przyłapywali go w różnych...intymnych sytuacjach. Chociaż to tylko plotki, więc cóż.

– O co chodzi? – zapytałam, będąc już na dole. Mój brat grał w salonie ze swoim przyjacielem z podstawówki Tomasem Blackwoodem nazywanym przeze mnie Panem Mroku. Oczywiście, że widziałam Sabrinę, a wcale nie pomagał mu fakt, że ubierał się cały na czarno. Dodatkowo nigdy nie widziałam go w naszym małym kościółku, wiec w skrycie dalej wierzyłam, że w swojej piwnicy odmawia modlitwy to gościa z rogami. O ile takową piwnice oczywiście posiadał.

– Chodź do kuchni – krzyknął mój ojciec, wiec po przywitaniu się z Tomem powędrowałam do pomieszczenia. W całym domu unosił się przepiękny zapach, przez którego ślinka niemal ciekła mi już od dobrej godziny.

– To o co chodzi? – ponowiłam pytanie, podchodząc do mojej siostry, która siedziała na blacie wesoło machając w powietrzu stopami. Chwyciłam ją pod żebra, łaskocząc.

– Wszystko załatwiłaś na ten wyjazd? – zapytał Kasper, mieszając coś w garnku. Promiennie się uśmiechnęłam, zanurzając wskazujący palec do środka, przez co dostałam srogie spojrzenie.

Cóż, było warto.

– Jasne – odparłam, opierając się biodrem o kant barku. – Idziemy jutro do Evansów? – zapytałam niby od niechcenia. Tak naprawdę, chciałam zaprosić do siebie Ethana i Lindsay, aby spędzić z nimi dzień, a mały bonus w postaci braku rozmowy z Reubenem był tylko i wyłącznie efektem ubocznym.

Tylko i wyłącznie.

– Nie, mają spotkanie w ich firmie. Ponoć bardzo ważne – wytłumaczył, zerkając na mnie kontem oka.

Pokiwalam jedynie głowa, biorąc na ręce Hope, która już tylko czekała na mój ruch.

– O której będzie obiad? – zagadnęłam, wychodząc z pokoju.

Simple loveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz