Notka na dole
Destiny
Przełknęłam kolejny łyk wody. Pierwszy trening w sezonie i oczywiście pan Dolores nie odpuszcza. No kto by się spodziewał.
– Raz, raz dziewczyny! Ruszać się, zostało wam dziesięć okrążeń i jesteście wolne! – wykrzyczał, dmuchając po chwili w swój żółty gwizdek. Musiał on dużo przejść, bo nigdy, ale to nigdy, się z nim nie rozstał. Ciekawe czy też z nim śpi? – Williams, czy ja mam ci wysłać jakieś specjalne zaproszenie!? Ruchy! – wrzasnął niemalże do mojego ucha mężczyzna, dmuchając znowu w te ustrojstwo przez które z pewnością będę miała problemy ze słuchem.
Zrezygnowana zaczęłam biec, cały czas utrzymując jedno tempo. Znałam swoje możliwości, dlatego wiedziałam, że dłuższe dystanse to strzał w dziesiątkę. Wolałam je o sto razy bardziej niż te krótkie, gdzie trzeba było biec sprintem. To, to była istna katorga.
Po zaledwie trzech okrążeniach zauważyłam, że większość dziewczyn już jest ledwo żywa. Niektóre to miały nawet problem z ustaniem na własnych nogach! Nie wspominając już o tych nowych, Świeżakach. Pierwszoroczniaki niemal pełzały po podłodze. Widziałam ich możliwości i są naprawdę dobre, jednak treningi wytrzymałościowe trenera Dolores to nie są przelewki. To są cholerne tortury.
Przy siódmym okrążeniu została nas zaledwie garstka. Początkowe grupki się rozbiły, tworząc trzynaście osobnych jednostek ledwo poruszających się po boisku. Zauważyłam, że został cały pierwszy skład, cztery najlepsze rezerwowe, dwie biegaczki, które przez likwidacje ich szkolnego składu postanowiły do nas dołączyć oraz jednego Świeżaka. Cholernie wytrąciło mnie to z rytmu, widząc, że nowa się jeszcze trzyma. Raczej się to nie zdażyło. Po kolejnych kilkunastu minutach biegania wreszcie mogłyśmy opaść bez sił na podłogę. Rozłożyłam się na niej plackiem, starając się wchłonąć zimno jakie oferował mi parkiet.
– Okej, trening poszedł średnio. Wasza kondycja diametralnie spadła w przeciągu wakacji, dlatego spodziewajcie się siłówki za tydzień i kolejnego wytrzymałościowego w przyszłym miesiącu! Oczywiście gratuluję wszystkim, które wytrwały do końca Biegu Mordercy. Szczególne brawa dla Świeżaka, jestem pod wrażeniem – wyznał po chwili ciszy, podczas której wszystkie dyszałyśmy jak ledwo żywe foki wyrzucone na brzeg. Słysząc te słowa, momentalnie zaczęłyśmy bić brawo. No, ten aplauz nie należał do najlepszych, ale echo na hali robiło swoje. – Pozostaje jedna ważna kwestia. Wybory kapitana. Wydaje mi się, że moje zdanie już znacie, więc teraz czy ktoś ma coś przeciwko temu? – zapytał, rozglądając się wokoło. Nie do końca wiedziałam o co chodzi. Ominęło mnie coś? Opuściłam jakieś zebranie, posiedzenie, co się dzieje? Nikt nie podniósł ręki ku gorze. Jedynie zobaczyłam kilka skwaszonych min, jednak te osoby najwyraźniej nie miały ochoty wszczynać kłótni. – Dobrze, a wiec Destiny podejdź – powiedział, na co zaskoczona rozszerzyłem oczy. Ja? Że Ja mam podejść? – Powitajmy nowego kapitana! – wykrzyknął po chwili trener, kiedy już stanęłam obok niego. Delikatnie objął mnie ręką, dotykając opuszkami palców mojego ramienia. Zdezorientowana rozejrzałam się wokół. Ja? Ja kapitanem? – Jak się przebierzesz podejdź do mnie, omówimy twoje obowiązki – powiedział ciszej, lekko się do mnie uśmiechając. Boże, może jednak polubię tego starego piernika.
***
– To jest chore! Jestem kapitanem drużyny! Kapitanem! – krzyczałam do laptopa, rzucając się na wszystkie strony po moim łożu. Po drugiej stronie ekranu siedzieli Lindsay i Ethan. Oczywiście nie razem, jakoś średnio się oboje lubili.
CZYTASZ
Simple love
Roman pour AdolescentsDawno, dawno temu, a dokładnie w roku 1983, spotkały sie dwie, malutkie istotki. Czarnowłosa odrazu przypadła do gustu rudej z resztą ze wzajemnością. I tak żyły, idąc ramię w ramię przez wszystkie absurdy tego naszego świata. Miasteczko Darlington...