Rozdział 14: Pokój

452 21 31
                                    

- czemu mówisz jakby był twoim królem? - nagle przemówił spokojnym głosem Tobiasz
- to na znak mego szacunku. - odpowiedziałem krótko.

Dalej prowadziliśmy poszukiwania uciekiniera więzienia. Mógłbym powiedzieć nawet, że Tobiasz zachowuje się dość dostojnie i potrafi się do wszystkiego dostosować lecz dalej jednak uważam, że nie potrzebny mi jest pomocnik. Z łatwością potrafię sobie poradzić w większości sytuacji samodzielnie.
- a ten więzień... Bardzo mało o nim wspominasz. - upomniał.
- to tak jak ty o swoich przyjaciołach. - odparłem.
- nie są moimi przyjaciółmi... - warknął pod nosem. - znasz tego Rox'a? Słyszałem jak mówił Ci po imieniu, a do tego zaczął wspominać coś o waszych chwilach, jakiejś przyjaźni....
- dość! To tylko więzień! Skup się na. - momentalnie przerwałem i zacząłem nasłuchiwać.

Chłopak też się uciszył i wyglądał na skupionego. W oddali ledwie można było usłyszeć czyjeś skradanie się, jakby jakaś ludzka istota starała się przemknąć ku czemuś by uniknąć konfrontacji. Były to kroki ledwo słyszalne lecz dzięki rozchodzącemu się echu po całej hali nic nie mogło nam umknąć. Kroki były stawiane ostrożnie, wolno i delikatnie, zupełnie jak czyhanie na kogoś. Pół Enderian natychmiast ruszył do przodu lecz bardzo delikatnie. Jak widać, Tobiasz planował zaskoczyć naszego pana od ucieczek, więc zaczął się skradać i do tego z przygotowanym w dłoni sztyletem, który trzymał i chował za swoimi plecami. Lepiej bym tego nie zrobił.
Uśmiechnąłem się pod nosem i z dumy podniosłem delikatnie głowę do góry, będąc pewien, że to Rox starający się stąd wydostać. Tylko czekałem aż wreszcie uciekinier wyjrzy za ścianę.
Nie trwało to długo zanim owy osobnik zdradził swą pozycję, gdyż chłopak w czarnych włosach niezdarnie nadepnął na coś twardego i słabego, które pod ciężarem chłopaka złamało się i rozniosło małe lecz dobrze skrzyszlne echo. Tobiasz nie tracił czasu i gdy tylko czarnowłosy zdradził się, ten go złapał za nadgarstki i skierował w moją stronę, a ku mojemu rozczarowaniu nie okazał to się być Rox tylko inny chłopak zapewne znajomy Tobiasza.
- nie! Tobiasz puszczaj! To nie jesteś ty, ocknij się! - warknął przestraszony chłopak i mocno zaczął się szarpać.
- chyba nie myślisz, że nasz Tobiasz zacznie słuchać zdrajcy... - odparłem spokojnie na co również zareagował chłopak.
- wasz Tobiasz? Zdrajca? - spytał cicho siebie. - o czym t-ty....
- aww, biedny chłopczyk nie może przypomnieć sobie co zrobił swojemu koledze? - spytałem fałszywie wysokim głosikiem z nutką ironii. - jaka szkoda. - powiedziałem już normalnie.
- T-Tobiasz o cz-czym o-on mówi?
- daj go naszemu Panu.... Myślę, że -

- hej Angular, zgadnij co! - zawołał Rox.
- no nie wiem, chyba będę zgadywał do wieczora! - zaśmiałem się.
- zbudowałem ławeczkę na tej górce! - zawołał zadowolony.

Spuściłem głowę i przez 2 sekundy poczułem się kiepsko. Na szczęście wiem jak zwalczać te szkodliwe CZYNNIKI i już po chwili poczułem się lepiej.
- co jest? - spytał Tobiasz widocznie zdziwiony.
- nic... - zacisnąłem pięść w jednej dłoni. - zaprowadź go do Pana... - westchnąłem cicho.
- pozwól, że JA się nim zajmę~
- zgoda. Tylko go nie uszkodź, dozobaczenia później. - pożegnałem się i powędrowałem w swoją stronę..

Z perspektywy Kubira
~~~~~~~~

Tobiasz zaprowadził mnie do małego pokoiku, który nie wyglądał dosyć sympatycznie i przytulnie ze względu na jego mroczny klimat. Ściany były z szarej, obdartej cegły, która od czasu do czasu się sypała, podłoga zaś o dziwo była z ciemnego drewna, a jedyne światło jakie się tu znajdowało to świeczki leżące na półkach. Pokój nie był duży, powiedziałbym, że mały. Wszystko co tu się mogło zmieścić to łóżko, małe biurko i jakieś ozdoby na ścianach... Jakiekolwiek szafki nie wchodziły w grę, tylko by przeszkadzały, dlatego najlepiej było zamontować jakieś półki na ścianach, które oczywiście wisiały stabilnie. W pokoju, a dokładniej w roku było podwójne łóżko, które nie mam pojęcia jak się zmieściło, półki na ścianach oraz jakaś jedna roślina. Nie mam pojęcia co to za drzewko, ale wyglądało dość ładnie.
Chwila.
Ale żeby dać drzewo w tak ciemnym pomieszczeniu? Kto normalny tak robi?!
Nagle usłyszałem za sobą zamykające się drzwi, a niedługo potem orzekrecajacy się zamek.
- a teraz pozwól, że się tobą zajmę Kubir~ - poczułem ulgę w mych nadgarstkach lecz niedługo po tym Tobiasz objął mnie wokół ramion.

Lubiłem gdy tak robił lecz to nie byka ta chwila, na którą miałbym ochotę. Teraz czułem się przez to jeszcze bardziej niekomfortowo.
- T-Tobiasz.... J-ja - zająłem.
- Ciii... - uciszył mnie. - nic nie mów najdroższy, ja się o Ciebie zatroszczę - wyszeptał na ucho, czując jak jego objęcie stało się silniejsze.
Momentalnie poczułem strach przed własnym przyjacielem, a przerażenie było na tyle silne, że bałem się wydobyć z siebie jakikolwiek dźwięk i ruch. 
- rozgość się - nagle przestał nie obejmować i puścił wolno.

Szybko się od niego odsunąłem. Największa wadą tego pokoju było to, że było w nim naprawdę mało miejsca i największy dystans jaki można byko zrobić to 3 metry lub mniej. Walnąłem plecami o ścianę i patrzyłem przerażony na Tobiasz lecz ten tylko się delikatnie uśmiechnął i przechylił głowę na bok.
- naprawdę? Aż taki jestem straszny? - spytał ironicznie znów się prostując i uśmiechając się jeszcze szerzej. - powiedz mi kochanie... - zrobił krok w przód. - dlaczego się mnie boisz?
- k-kochanie....? - spytałem cicho.
- przecież wiem, że wpadłem Ci w oko... Byłem w twej głowie i widziałem WSZYSTKO - znów zrobił krok w przód. - widziałem każdy twój sen, słyszałem twe myśli. Nie ukryjesz tego już przede mną, kotku
- t-to nie jestss ty T-Tobiasz... Ty taki nie j-jesteś - nabrałem odwagi na co ten znów się o krok zbliżył.

Chłopak był coraz bliżej mnie, brakowało mu zaledwie 2 następnych kroków w przód aby się zbliżył do mnie na niebezpieczną odległość.
- że niby jaki? - zbliżył się o następny krok. Dzielił nas tylko jeden krok w przód... Był na wyciągnięcie ręki.
Nie odpowiedziałem na pytanie. Chciałem aby to wszystko się jak najszybciej skończyło i modliłem się w myślach by nie zrobił mi niczego złego. Tobiasz przybliżył się do mnie ostatecznie. Mogłem czuć jego oddech.
- ale tego chcesz, prawda? - uśmiechnął się szyderczo i poczułem jak swoją dłoń kładzie na moim torsie.
- n-nie! Tobiasz proszę, puść mnie.
- już chcesz zrezygnować z zabawy?~

Chłopak wziął mnie za biodra po czym obrócił i rzucił na łóżko. Gdy chciałem mu zwiać, Tobiasz natychmiast mnie powstrzymał, kładąc swe dłonie na mych nadgarstkach, ściskając je z dużą siłą.
Patrzyłem w oczy Tobiasza niesamowicie przestraszony.
- jesteś mój Kubirze~ - sapnął.

___________

No hej ( ͡° ͜ʖ ͡°)
I jak wrażenia?
~TuAlaxis

Ty nie jesteś Tobiasz... | Ekipa Rapy | ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz