Untitled Part 5

251 30 1
                                    

Louis udał się do sypialni, aby przygotować się do pracy. Podszedł do swojej komody i wyciągnął sweter i czerwone jeansy. Szybko się ubrał, po czym założył Tomsy. Wziął telefon i poszedł do salonu, gdzie znajdowały się kluczyki od domu i chwycił płaszcz.

Wyszedł z mieszkania i od razu uderzyło w niego zimne powietrze, wywołując na jego ciele dreszcz. Założył swój płaszcz i ruszył w stronę pracy. Na końcu drogi skręcił w lewo ponieważ pracował w centrum miasta w kawiarni Moonlight Caffe. Sprzedawali tam różne rodzaje pieczywa, herbat i kaw. Louis był bardzo dobry w tym co robił, z czym był bardzo szczery.

Szedł przez rześkie grudniowe powietrze, znaną drogą do pracy, a także znał wiele sposobów jak dotrzeć tam bez trudu. Zajęło mu około dwudziestu minut, aby znalazł się na właściwej ulicy.

Przeszedł przez drzwi sklepu i uderzyła go fala ciepła. Podszedł do lady.

- Hej, Ed - powiedział i poszedł do kuchni. Z tyłu wyszła dziewczyna z kręconymi włosami i ciemną karnacją.

- Hej Loobear - przywitała się dziewczyna, cmokając go w policzek, kiedy podchodził do kartoteki.

- Cześć, Dani - powiedział Louis uśmiechając się do niej. Pracowała na pół etatu jako instruktorka tańca w małym studiu, które znajdowało się kilka przecznic stąd.

Chłopak zdjął swój płaszcz i poszedł do pokoju socjalnego, aby go powiesić. Wrócił i ustał obok Danielle.

- Czy było dzisiaj tłoczno? - zapytał.

- Eh, było w porządku. Normalnie.

- Ach, dobrze. Widzę.

*

Praca szła bardzo szybko. Kiedy wybiła godzina jedenasta, wiedział, że czas wracać do domu. Skończył obsługiwać klientów, a następnie zaczął sprzątać. Kawiarnia była otwarta przez 24 godziny, ale Louis rzadko pracował na nocną zmianę. Gdy praca została wykonana pożegnał się ze wszystkimi o 11:30.

Chwycił swój płaszcz i udał się do mroźnej nocy. W prognozie nie zapowiadali na dzisiaj śniegu, ale niebo mówiło co innego. Zasunął płaszcz i ruszył w dół ulicy. Dzisiejszego wieczoru było kilka osób, albo siedzących w klubach i barach, albo w kawiarniach.

Szedł w dół ulicy, a następnie skręcił w lewo. Obszedł dwa bloki, przeszedł przez ulicę, a następnie znów skręcił w lewo i szedł w dół inną uliczką. Zatrzymał się w półmroku widząc jak starszy mężczyzna pcha chłopca na ścianę.

- Będziesz dla mnie pracować, chłopcze - powiedział mężczyzna. Chłopak nic nie odpowiedział tylko zapiszczał. Louis podszedł bliżej aby lepiej się przyjrzeć. Mimo, że starał się zachowywać jak najciszej, skończył kopiąc puszkę, która wydała głośny brzdęk. Mężczyzna rzucił chłopca i uciekł z zaułka. Louis podbiegł do chłopca i westchnął.

- Harry! - chłopiec spojrzał na niego - O mój Boże. Harry! - Louis objął chłopca trzymając go blisko swojego ciała.

Harry zaczął płakać. Wtulił się w szyję szatyna, a następnie jego gorące łzy moczyły skórę Louisa.

- Och, nie. Kochanie, nie płacz. Chodź kochanie. Jest w porządku - Powiedział chłopak. Harry potrząsnął głową na nie.

Louis zapytał: - Dlaczego nie?

- B-Bo nie chcę być dla Ciebie c-ciężarem - jąkał się Harry.

- Nie, nie, kochanie, nie. Nie jesteś ciężarem. Zaufaj mi. Nie wziąłbym Cie do domu za pierwszym razem jeśli wiedziałbym, że będzie problem - Odpowiedział szatyn.

You Found Me Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz