Untitled Part 3

257 30 1
                                    


Louis obudził się pół godziny później, bo musiał skorzystać z toalety. Wyczołgał się z łóżka i ruszył do łazienki. Gdy tam dotarł, zobaczył ubrania Harry'ego leżące na ziemi, zwrócił wagę, że nie ma beanie, ale nie myślał teraz o tym..

Uśmiechnął się do siebie, przypominając sobie o szczęśliwych kręconych włosach, jakie miał przez niego uratowany chłopak. Poszedł do łazienki i umył ręce, po czym wrócił do pokoju.

Louis zatrzymał się w drzwiach. Harry'ego nie było w łóżku.Rozejrzał się po pokoju, następnie po wolnym pokoju, który też był pusty. Zajrzał do wszystkich szaf, al nic tam nie znalazł. Pobiegł do salonu z nadzieją, że znajdzie chłopaka na kanapie lub w fotelu. Kiedy go nie obaczył, zajrzał do kuchni, w której była jego ostatnia nadzieja. Jednak staną z twarzą w twarz z pustym pomieszczeniem.

Pobiegł do swojego pokoju, założył buty, a następnie rzucił się do drzwi, chwytając po drodze płaszcz.

****

Zimnie powietrze uderzyło Harry'ego jak tona cegieł. Zadrżał, a dreszcz przeszedł przez jego ciało. Zszedł po schodach i wyszedł na mroźną noc.

Poszedł krok w lewo od chodnika, chodził tak przez chwilę, aż znalazł alejki. Uznał to za dość odpowiednie miejsce na tę noc i skulił się za śmietnikiem.

Nawet przez rażący zapach śmieci, mógł poczuć coś innego, coś o wiele bardziej przyjemnego. Potem to w niego uderzyło. Wciąż miał na sobie ubrania Louisa, które pachniały w rzeczywistości jak sam Louis.

Wydał z siebie głębokie westchnienie, myśląc o wydarzeniach z nocy, które były w jego głowie. Louis był dla niego tak miły. Dbał o niego i pocieszał, a przede wszystkim go kochał, i to było coś, czego nikt nigdy nie zrobił dla Harry'ego. I teraz wyrzucił to wszystko precz. Ale to nie miało dla niego znaczenia. Był gotów poświęcić swój komfort i poczucie należności tak długo, by tylko nie obciążając Louisa.

Wyciągnął ręce z rękawów ze swetra Louisa i objął się ramionami celu poszerzenia ciepła. W końcu zapadł w sen.

****

Louis pobiegł ścieżką od swojego kompleksowego apartamentu, patrząc w lewo a następnie w prawo, mając nadzieję, że nie był zbyt daleko w tyle za Harrym. Zdecydował się iść w prawo i ruszył w kierunku lokalnego parku. Gdy tam dotarł udał się w głąb, szukając w krzakach, oraz za każdym drzewem. Jednak nigdzie nie mógł znaleźć Harry'ego.

Chodząc przez zimną noc, skierował się w stronę miasta. Kiedy dotarł najpierw na obrzeża zaczął wchodzić w alejki i w każdą ulicę. Nie wymyślił niczego, więc udał się w stronę centrum miasta, w odległości drogi, którą widział.

Wkrótce uświadomił sobie, że nie wie która jest godzina. Sięgnął do kieszeni i wyciągnął telefon, ale nic tam nie znalazł, co sprawiło, że wydał z siebie jęk. Nie było dobrze. Nie mogę uwierzyć, że na to pozwoliłem. Pomyślał.

Louis był już zmęczony. Nie wiedział jaka jest dokładnie teraz godzina, ale teraz musiało być około 5:30. Szedł przez miasto, aż dotarł do centrum. Patrzał w górę i w dół na każdej ulicy, ale nigdzie nie znalazł chłopaka w lokach.

Ruszył do domu, bo był zbyt zmęczony, żeby funkcjonować. Dzięki Bogu, że to sobota, przynajmniej nie muszę iść dzisiaj do pracy. Pomyślał.

Poszedł w górę swojego mieszkania i otworzył drzwi. Przeszedł przez przedpokój i rzucił się na kanapę, pozwalając sobie wyprzedzić swoje myśli.

Tak wiele pytań krążyło mu w umyśle. Dlaczego Harry odszedł? Czy jest bezpieczny? Czy poszedł w mróz w swetrze i butach? Co zrobi, jeśli ktoś go znalazł? Co jeśli on nie żyje?

You Found Me Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz