25 LISTOPADA, KOREA POŁUDNIOWA; SEUL; MYEONGDONG; 20:34
Cicha, nawet przyjemna muzyka wydobywała się z samochodowego radia, gdy jechał ciemnymi uliczkami, a jedynie co je oświetlało, to światła samochodu. Wysilając wzrok, mógłby przysiąc, że dostrzegł pojedyncze osoby, którymi byli biedacy. Nienawidził tak słabych ludzi. Użalali się nad swoim własnym żywotem, zamiast zrobić coś, aby zaprzestać mieszkania na ulicy. On sam ciężko pracował na wszystko, co posiadał teraz i był z tego kurewsko dumny. Nie potrafił wyobrazić sobie życia pod dostatkiem i główkowania się, czy będzie miał na chleb, czy też na rachunki, aby nie wyrzucili go z mieszkania. Miał praktycznie wszystko, kiedy oni nie mieli nic.
Mruknął cicho, gdy jego czarny Bugatti La Voiture Noire zamruczało, wywołując na jego twarzy uśmiech. Jak on kochał to auto! Idealnie wpasowywało się w jego gusta i zwracało na siebie uwagę, tak samo jak jego właściciel. Oh, z pewnością się do siebie idealnie dobrali. Czarnowłosy zagryzł wargę, gdy jego komórka podświetliła się, a on nie zwalniając sięgnął po nią, skupiając na urządzeniu całą swoją uwagę.
✉️Taeyeon
Wpadniesz do mnie? Mam na ciebie wielką ochotę, skarbeńkuParsknął cicho, kręcąc głową. Była taka nawina i licząca na coś więcej. Lubił z nią seks. Był dobry, lecz nie na tyle wystarczający, aby ograniczał się jedynie do niej. Kobieta wiedziała o tym, a i tak lgnęła do niego. Dlaczego? Może zadowalał ją w łóżku, czy też dlatego, że miał dużo forsy? Lub być może leciała na jego sławę? Kręcił ją fakt, że bywał zimnym dupkiem?
Chichocząc, zacisnął swoje szczupłe palce na kierownicy, a srebrne pierścionki wbiły się w jego skórę, gdy to zrobił. Oparł swobodnie głowę o zagłówek skórzanego fotela, rzucając okiem na godzinę, na zegarku w desce rozdzielczej. Zmrużył powieki na paskudny zielony kolor tła, na którym wyświetlone były cyferki i ułożył usta w podkówkę. Nie znosił tego koloru, był paskudny! Kojarzył mu się z czymś zgniłym i ohydnym. A broń Boże, aby jego cudowne autko, kojarzyło mu się z paskudą! Zanotował w myślach, aby poprosić kogoś, aby pomajstrował z tym paskuctwem, bo nie mógł znieść tego koloru.
Robiąc balona, z gumy którą żuł po dwudziestu minutach zatrzymał się na obszernym parkingu, który zaleganie był przez samochody, które były wyższej klasy. Swoje cudeńko zatrzymał, tuż przy zielonym Mercedesie AMG GT R, który z czego co kojarzył należał do szefa fundacji, do której co miesiąc wpłacał trzy miliony won, bo kto bogatemu zabroni? Mrucząc jak zadowolony kotek, wyciągnął kluczyki ze stacyjki swojego złotka i poprawił swoje ciemne włosy w lusterku, po czym wysiadł z samochodu, pośladkami zamykając za sobą drzwi.
Zmrużył powieki, gdy delikatne płatki śniegu osiadły na jego rzęsach, zaraz zaczynając szybko mrugać, aby odzyskać ostrość obrazu. Wsunął szczupłą dłoń do kieszeni swojego eleganckiego, czarnego płaszcza od Armaniego, w poszukiwaniu paczuszki z papierosami. Odnajdując koniuszkami palców znajomy kształt, uśmiechnął się zadowolony i wyciągnął ją, otwierając wieczko. Wysunął jednego papierosa, wsuwając go, między swoje wargi i mrucząc pod nosem jakieś niewyraźnie słowa, zaczął szukać zapalniczki.
— Cholera — mruknął, gdy nie znalazł jej w ani jednej, ani drugiej kieszeni. Prychnął cicho z niechęcią chowając fajkę z powrotem do paczuszki i zaciskając usta w wąską linię, ruszył w kierunku restauracji, w której byli umówieni.
Nienawidził takich spotkań, chociaż z drugiej strony, zawsze mógł się pośmiać z tych idiotów, co myśleli, że jak mają władzę, to mogą wszystko. Niestety, bądź stety, zdawał sobie również sprawę z tego, iż tamci z pewnością myśleli o nim tak samo, ale...Co go to obchodziło? Widział jakie ma stanowisko, zdawał sobie sprawę z tego, ile może i jaki wpływ na innych, więc czemu miałby kłopotać i przejmować się myśleniem, jakiś obcych ludzi?
CZYTASZ
Devilish Judge | taekook
Fanfiction[🎌] w trakcie ❞don't try to play with me because when it's my turn you won't like the game❞ ✏︎ Kim Taehyung dostał przydomek "diabelskiego sędzi„ nie bez powodu. Jego upartość i zawziętość oraz dążenie do sprawiedliwości, sprawiły, że lud...