24 GRUDNIA, KOREA POŁUDNIOWA; SEUL; GANGNAM; 00:10
Jakby spojrzeć w przeszłość Kim Taehyung nie zawsze taki był. Jako dziecko był dość ciekawski, otwarty na nowe znajomości, ale niestety przeciętnie się uczył. Wolał bawić się z fajnymi kolegami, niż siedzieć w zamkniętych ścianach i uczyć się, tak jak oczekiwali jego rodzice. Ojciec Taehyunga był bardzo wymagający, wręcz za bardzo. Chciał, aby jego jedyny syn stał się kimś ważnym, tak samo jak on sam. Cholerny sędzia Sądu Najwyższego, ktoś kogo ludzie kochali za szczerość i bycie sprawiedliwym.
Taehyung nie był pewien, w którym momencie szczera miłość do rodziców zaczęła przemieniać się w nienawiść. Być może było to wtedy, kiedy pijany ociec zbił go do tego stopnia, że nie mógł oddychać. Albo kiedy wzywyał go od najgorszych, kiedy przyniósł do domu świadectwo bez czerwonego paska. Cóż, później i tak go dostał. Ale na tyłku, który aż spuchł od siły uderzeń paskiem.
Jako dziecko wierzył, że działania ojca mają swój powód. Wierzył, że tamten chciał wychować go na porządnego człowieka, który będzie odnosił sukcesy. Niestety, z czasem uświadomił sobie, że chore ambicje ojca zmieniły go w potwora. Biedne, młode ciało Taehyunga zaczęło przypominać siedlisko ran, blizn i bólu. Jako nastolatek nie mógł wychodzić już nawet z domu; matka zamykała go w pokoju, każąc wykuwać na pamięć wszystkie książki, jakie miał. Z czasem zaczął je niszczyć. Nie był w stanie wytłumaczyć podbitego oka w szkole, więc ludzie zaczęli zakładać, że wdał się w patologiczne towarzystwo. Nie zaprzeczał; z czasem zaczęło mu to odpowiadać, że nikt nie zwracał na niego już uwagi. Dobrze mu szło ukrywanie połamanych żeber, siniaków na brzuchu czy na ciele. Zakrywał je długimi ubraniami, a siniaki na twarzy makijażem.
Jedną osobą, która najpewniej jakkolwiek go kochała, była to jego babcia. Mógł znaleźć w niej jakiekolwiek oparcie, odrobinę miłość i czułości, której nigdy nie zaznał w domu. Niestety, kobieta mieszkała za miastem i rzadko mógł ją widywać. Z czasem rodzice zabronili mu się widywać z kobietą, bo jak twierdzili miała na niego zły wpływ i odciągała go od nauki. Taehyung nie rozumiał, jak jedyna osoba, która go kochała mogła źle na niego działać, ale nie miał już nawet siły się o to kłócić. Pluł sobie w twarz, że nie odwiedzał tak kochanej kobiety częściej; karmiła go truskawkami, zawsze pytała czy wszystko w porządku i obiecywała, że pewnego dnia weźmie go od rodziców i razem zbudują szczęśliwy dom. Nigdy to nie nastało. Kobieta zmarła kilka dni po skończeniu szkoły przez Taehyunga. Znalazł ją w domu, gdy przyjechał pochwalić się świadectwem. Wtedy po raz kolejny zawalił mu się świat.
Pamiętał dzień, w którym się prawie zaćpał. Mimowolnie wpadł faktycznie w złe towarzystwo na studiach. Był to pierwszy rok, starego Taehyunga już niemalże nie było, a on sam stał się wrakiem samego siebie. Tego dnia ojciec prawie zatukł go na śmierć, bo nie pojawił się na kilku zajęciach. Wrzeszczał, że jest nic nie wartym gównem, które nie nadaje się nawet do sprzątania kibli. Taehyung, nawet nie zwrócił na to szczególnej uwagi. Przyzwyczaił się do oszczerstw, które tamten rzucał w jego kierunku. Nawet się nie bronił; wolał, aby sukinsyn wyżył się na nim, niż na matce czy na młodszej siostrze.
CZYTASZ
Devilish Judge | taekook
Fanfic[🎌] w trakcie ❞don't try to play with me because when it's my turn you won't like the game❞ ✏︎ Kim Taehyung dostał przydomek "diabelskiego sędzi„ nie bez powodu. Jego upartość i zawziętość oraz dążenie do sprawiedliwości, sprawiły, że lud...