Czarna owca

147 15 2
                                    

W piątek odbywał się trening grupowy. Podzieliliśmy się na trzyosobowe drużyny. Oczywiście byłem razem z Eden i Anis. Dziewczyny nie miały nic przeciwko. Wręcz przeciwnie, było im to na rękę. W końcu tylko ja traktowałem je na równi z innymi magami. Zasady pojedynków były proste. Misja polegała na obronie dwumetrowego kryształu, tym samym starając się zniszczyć klejnot drużyny przeciwnej. W każdej drużynie były dwie role: dwóch atakujących i jeden obrońca. Zadaniem atakujących było pokonanie przeciwników w celu zniszczenia kamienia, natomiast obrońca miał postawić tarczę wokół kryształu, a następnie dostarczać magiczną energię do atakujących. O funkcji jaką pełniłem nie muszę mówić. Kiedy zaczęła się nasza kolej utworzyłem z mojej umiejętności najsilniejszą barierę jaką byłem w stanie stworzyć, a następnie usiadłem na ziemi i przygotowałem się do roli powerbank'a. Po kilku ćwiczeniach przekazywanie energii szło mi najlepiej w klasie. Dziewczyny mając bezgranicznie źródło energii były nie do pokonania. Anis jako pierwsza wykonywała atak młotem, a zaraz potem do konfrontacji przystępowała Eden, której praktycznie nikt nie był w stanie dostrzec gołym okiem. Anis w jednym ataku wykorzystywała praktycznie całą energię, co utrudniało mi zadanie. Nie chciałem przeciążyć jej organizmu, więc nim odzyskała pełnię mocy, mijały dwie, trzy minuty. Eden musiała błyskawicznie reagować, ponieważ przyjaciółka na kilka minut pozostawała bezbronna, ale zazwyczaj jeden atak Anis wystarczał, żeby zmieść z powierzchni ziemi atakujących, a czasem kruszył klejnot przeciwników. Jeden z pojedynków nie był taki prosty. Przeciwna grupa miała łucznika, iluzjonistę oraz maga wiatru. Pierwsze co zrobili to wystrzelenie strzał prosto w brunetkę. Tylko jedna ze strzał była prawdziwa, a było ich dziesiątki. Leciały zbyt szybko, a ruchy Anis był zbyt powolne, żeby uniknąć ataku. Jej młot był bardzo ciężki, więc samo utrzymanie broni w dłoniach zużywało sporo energii. Eden zwinnie niszczyła każdą strzałę, a ja płynnie uzupełniałem jej moc. Kiedy obie dziewczyny były zajęte odpieraniem ataku, mag wiatru z przeciwnej drużyny wzniósł Eden wysoko w górę, gdzie stała się bezbronna, natomiast Anis w tamtym momencie stała się podatna na strzały. Obie dziewczyny padły. Jedna z braku tlenu, natomiast druga oberwała grotem prosto w ramię i upuściła młot. Zostałem ostatnią przeszkodą dla przeciwników. Łucznik posłał ostatnią strzałę prosto na nasz klejnot, a wiatr nadał jej siłę oraz zabójczą prędkość. Nie zamierzałem odpuszczać. Utworzyłem cienką tarczę idealnie na linii strzału. To było moje jak dotąd najlepsze dzieło, bo poraz pierwszy w tej akademii udało mi się utworzyć barierę, która zatrzymała atak. Byłem przeszczęśliwy! Pierwsza udana akcja! To był mały sukces, który otwierał wiele możliwości. W końcu udało mi się zablokować przeciwnika, to było coś, czym musiałem pochwalić się Williamowi!

Niestety szczęście nie trwało długo. Z głową w chmurach nie zauważyłem, że przeciwna drużyna błyskawicznie ponowiła atak, tym razem niszcząc kamień. To była sromotna porażka, której najbardziej nie mogła przeboleć Eden. Kiedy wróciła do zdrowia dokuczała mi ciągle za to, że nie wybroniłem rozgrywki.

- Jak mogłeś tak po prostu pozwolić im wygrać?! Gdybyś użył trochę mózgu podczas gry na pewno byśmy wygrali!

- Już po zawodach. Nie rozpaczaj nad rozlanym mlekiem. Byli dobrze przygotowani, a my zbyt pewni siebie. Zasłużyli na zwycięstwo.

- Liam! Jak możesz tak po prostu się z tym pogodzić? Nie masz za grosz dumy?

- Gra była uczciwa. Wygrali bo byli lepsi. Następnym razem będziemy wiedzieli na kogo uważać.

Eden chwyciła mnie za głowę i zaczęła mocno czochrać włosy.

- Jesteś nieznośny! I do tego bardzo niski!

- Mój wzrost jest w granicach średniej!

Puściła mnie i zaczęła się śmiać.

- Skąd masz takie informacje? Jesteś najniższym chłopakiem w klasie!

Bratnia duszaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz