Henry Brown

85 5 0
                                    

Livio sztywno trzymał moje ręce. Serce biło jak szalone. Mężczyźni weszli do bezpiecznej strefy, obezwładnili dzieci i zabrali broń. Chłopcy płakali i próbowali uciec, ale nie mieli szans z wyszkolonymi najemnikami. Facet, który ze mną rozmawiał, uklęknął i przyjrzał się bliżej mojej twarzy. Oczy miał niebieskie, a włosy w odcieniu ciemnego blądu. Jego jasny zarost i blizna na twarzy, jako pierwsze rzucały się w oczy.

- Najstarszy... Ciebie najbardziej upokorzymy. -Mężczyzna splunął na moją twarz i odszedł.

Dwóch innych wzięło mnie pod pachę i zaczęło ciągnąć za swoim szefem. Narcyz nadal mnie nawoływał, a kiedy zauważyłem, że dwójka napastników ruszyła w jego stronę z całych sił krzyknąłem:

- UCIEKAJ!

Różowowłosy trzymał się z dala od mgły, więc bez problemu mógł używać magii. To była jego szansa! Wrzasnąłem poraz kolejny, ale tym razem otrzymałem siarczysty cios prosto w twarz. Chłopak za pomocą wiatru mknął w stronę strumyka. Ich szef rozkazał:

- Nie gońcie go! Nie mamy czasu, a poza tym nie wiedział naszych twarzy, więc nie ma potrzeby! Zbieramy się! Livio! Uruchom portale!

Brązowowłosy wyjął z kieszeni kilka srebrnych kulek, a kiedy rzucił je przed siebie, eksplodując otworzyły portal. Wszyscy po kolei zostali do niego wrzuceni. Miejsce do którego trafiliśmy przyprawiło mnie o ciarki. Jakieś katakumby bez jakiegokolwiek dostępu do światła. Wszystkie pomieszczenia były oświetlone pochodniami. Wokół roiło się od pijaków i morderców, z wyższością spoglądających na swoją nową zwierzynę. Kiedy wszyscy przeszli, portale zamknęły się. Ustawili nas w rzędzie, a wtedy szef wrzasnął:

- Rozbierać się!

Na początku wszyscy stali, jak wryci, ale jeden z podwładnych zaczął zdzierać ubrania z pierwszego z brzegu chłopaka.

- Ruszać się, bo jak nie, to użyjemy siły!

Ciężko westchnąłem i zacząłem się rozbierać zaczynając od płaszcza i ciężkiej peleryny. Zdjąłem rękawiczki, a następnie odpiąłem koszulę. Kiedy ich oczom ukazały się moje regalia blondyn wyciągnął mnie z szeregu i zapytał:

- Z czyjego jesteś królestwa?

- Gladio.

Otrzymałem solidny cios w policzek.

- Łżesz! Masz mnie za głupca?!

- Mówi prawdę. Jest z Gladio tyle, że nie ma królewskiego pochodzenia.- mruknął cyjanooki.

- Co to za regalia? Jaką masz magię?

- Jakie to ma wogóle znaczenie?

Livio zlustrował mnie wzrokiem i zwrócił się do swojego szefa:

- Aurum go lekceważyło, Flos utrzymuje przyjazny stosunek, a Sanguis... Trudno określić. Oficjalny książę Gladio, choć nie z krwi. Trzeba nam więcej informacji.

- Czy wogóle jest warty zachodu?

- Poczekajmy na reakcję króla, a się dowiemy.

- Racja... Henry!

Spośród tłumu wypełzł pijaczek z czerwonym nochalem. Trzymał w dłoni butelkę wina i niedbale otrzepał z niewidzialnego kurzu.

- O co chodzi?

- Z tego co pamiętam miałeś kiedyś kontakt z Biblioteką, prawda?

- Ta, a co?

- Odnów kontakty i dowiedz się czegoś o tym chłopaku.

Bratnia duszaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz