Konfrontacja

698 54 32
                                    

Ciągle czekałem na bruneta opierając się o kamienną ścianę. Tłum ludzi wcale nie malał, a czas ciągnął się w nieskończoność. Ze znudzenia zacząłem liczyć wszystkie kieliszki alkoholu pochłonięte przez kobietę w fioletowej sukience. Przeniosłem ciężar ciała na drugą nogę i strzeliłem kostkami.

Ludzie wyglądali sztucznie. Idealne uśmiechy i puste spojrzenia dominowały w całym pomieszczeniu. Moja nadzieja na jak najszybsze wyjście stąd coraz bardziej malała. Po Syriuszu nie było ani śladu, a ciężkie drzwi pozostawały zamknięte.

Gdy stanie w miejscu i podpieranie ściany stało się już wystarczająco nudne, wreszcie ruszyłem przed siebie do miejsca przebywania przyjaciela. Znajdowałem się w połowie drogi gdy jasne drzwi otworzyły się na oścież, a w nich stanął czarnowłosy.

-To była tylko i wyłącznie wasza wina, że go straciłem- wysyczał głośno do pary i odwrócił się w moja stronę. Jego oczy były zmrużone, a pomiędzy jego brwiami znajdowała się głęboka zmarszczka- Chodźmy- słyszałem jak stara się by jego głos był jak najbardziej opanowany, ale drżenie rąk zdradzało jego zdenerwowanie. W pomieszczeniu po raz pierwszy od kilkudziesięciu minut panowała całkowita cisza, a spojrzenia ludzi z powrotem skierowane były w naszą stronę. Złapałem Syriusza za ramię delikatnie ciągnąc go w kierunku wyjścia.

-Jeszcze nie skończyliśmy!- krzyczał jego ojciec. Kątem oka widziałem tylko jak dłoń mojego towarzysza unosi się do góry pokazując przy tym wysunięty środkowy palec.

Po wyjściu z dusznego domu razem głęboko odetchnęliśmy. Na zewnątrz było ciemniej niż przed naszym przyjazdem tutaj. Syriusz przeczesał dłonią swoje przydługie włosy ciągnąc lekko za końce wciąż nie mogąc się uspokoić. Poprowadziłem go w kierunku motoru nie chcąc stać tak blisko wejścia.

-Wszystko w porządku?- zapytałem cicho. Brunet popatrzył mi w oczy wzdychając. Dalej się nie odezwał więc pod wpływem chwili objąłem go ramionami chowając twarz w zagłębieniu jego szyi. Gdy odwzajemnił gest moja twarz momentalnie zrobiła się ciepła. Nie powinienem dalej tak się czuć przecież to nie pierwszy raz gdy znajdujemy się w takiej pozycji.

-Jest jedno miejsce, które chciałbym teraz odwiedzić- powiedział zakładając kask na moją głowę. Gdy usiedliśmy mocno złapałem go za materiał koszulki przypominając sobie naszą pierwszą przejażdżkę.

Gdy dotarliśmy na miejsce było już ciemno. Rozejrzałem się zdając sobie sprawę, że znaleźliśmy się na cmentarzu. Ruszyłem za Syriuszem nie mówiąc ani słowa. Cmentarz wydawał się zaniedbany, najwyraźniej nie widywał za dużo żywych istot. Wokół panowała zupełna cisza. Nagle czarnowłosy zatrzymał się i spojrzał w dół na jeden z grobów. Podążyłem wzrokiem za jego spojrzeniem. Ten grób nie był jak inne, ten był zadbany. Kwitnące kwiaty spoczywające na nim wydawały się szukać resztek słońca, a znicze nie chciały gasić swojego płomienia. Napis na grobie potwierdził moje przypuszczenia. Regulus Black.

-Zaczęli mówić, że to moja wina, że Reg nie żyje. Że to przeze mnie wtedy uciekł i skoczył. Powiedzieli, że to był ich jedyny normalny syn, ale i tego ich pozbawiłem- bez wahania złapałem go za rękę nie chcąc żeby czuł się samotny. Uśmiechnął się lekko- Myślę, że polubiłby cię.

Później tej nocy gdy wracaliśmy do domu myślałem o minionym dniu i spojrzałem na niego z innej perspektywy. Poznałem jego rodzinę i mam nadzieję, że to było nasze ostatnie spotkanie. Opowiedział mi więcej o swoim bracie i o tym co robili gdy byli dziećmi. Nie puściłem jego dłoni odkąd przyszliśmy na cmentarz i najchętniej nie puszczałbym już jej nigdy.

Czy to koniec? || WolfstarOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz