Spotkanie rodzinne

1.2K 107 97
                                    

Usłyszałem jak otwiera drzwi. Szybko odłożyłem telefon na stolik i złapałem czytaną wcześniej książkę. Po domu natychmiast rozniósł się zapach tytoniu. Skrzywiłem się.

-Zgaś to w tej chwili- krzyknąłem i odwróciłem się w jego stronę. Torbę z zakupami upuścił na ziemię i właśnie zaciągał się papierosem, a dym wypuścił w moją stronę- Nie będziesz tutaj palić. To śmierdzi- pomachałem dłonią przed nosem żeby rozgonić dym.

-Będę- popatrzył na mnie z góry i znów się zaciągnął. Szybko wyrwałem mu papierosa z ręki- Oddaj- załkał.

-Poproś- postanowiłem się z nim podroczyć. W końcu nie tylko on musi być tu pewny siebie.

-Proszę oddaj- zrobił, trochę przesadzoną, minę smutnego szczeniaczka.

-Nie- powiedziałem natychmiast i zgasiłem go na starych gazetach leżących na stole- To bardzo niezdrowe. Chcesz umrzeć?

-Martwisz się o mnie?- zapytał rozpromieniony. Zarumieniłem się, ale tym razem nie odwróciłem wzroku.

-Możliwe- rozczochrał mi włosy- Musisz to robić za każdym razem?

-Tak, twoje włosy są takie miękkie- usiadł obok i objął mnie ramieniem.

-Jesteś..- nie mogłem dokończyć bo zaczął wymieniać.

-Przystojny, cudowny, boski, czarujący, nieziemski, silny, urzekający, perfekcyjny, wyjątkowy...- gdybym mu nie przerwał wymieniałby jeszcze długo.

-Raczej wyjątkowo głupi- wydął wargi i sięgnął do kieszeni- Jeśli wyciągasz papierosy to już tu nie mieszkasz.

-Właściwie to wyciągam to- pokazał mi list- Od moich rodziców. Chcą żebym ich odwiedził- zmarszczył brwi.

-Dlaczego?- wzruszył ramionami.

-Nie wiem, ale na pewno czegoś ode mnie chcą.

-Idziesz?- zaptałem. Mówił, że ma złe relacje z rodzicami i od śmierci brata mało rozmawiają.

-Chyba nie mam wyjścia. Jutro tam pojadę- ostatni raz spojrzał na kopertę i rzucił ją na stół- Więc co chciałbyś dziś zrobić?

-Mogę iść z tobą do twoich rodziców?- nawet nie wiem dlaczego o to zapytałem.

-Nie sądzę żeby to był dobry pomysł. Oni nie są zbyt...- przerwał szukając odpowiedniego słowa- sympatyczni.

-Mimo wszystko chciałbym iść- lekko musnął palcami mók kark.

-Dobra możemy iść razem, a teraz... co powiesz na gorącą czekoladę?- gdy wstał uśmiechnąłem się czekając na napój.

***

-Mogłeś mi powiedzieć wcześniej, że twój dom to cholerna willa- tak więc staliśmy teraz przed wielkim, kilku piętrowym domem. Miałem na sobie garnitur, który dziś rano przyniósł mi Syriusz. On za to stwierdził, że wygląda w nim za grzecznie i pod koszulę ubrał swoją ulubioną koszulkę, a krawat przewiesił przez szyję.

-Mogłem zapomnieć ci powiedzieć, że moi rodzice są prawnikami- wzruszył ramionami i zaczął iść w stronę drzwi.

-Nie rozumiem czemu przeprowadziłeś się do mnie skoro...

-Zaraz zrozumiesz- przerwał mi- ale nie martw się nie będziemy tu za długo.

Podszedł do drzew i bez wachania je otworzył. W środku było pełno ludzi niektórzy odwrócili się w naszą stronę marszcząc brwi. Syriusz złapał mnie za rękę i szedł przed siebie rozglądając się. Nie był zbyt zadowolony z tego, że tu jest. Zaklął pod nosem gdy jego wzrok padł na parę przed nami. Oboje byli bardzo podobni do mojego przyjaciela. Czarne włosy i jasne, szare oczy. Kobieta miała na sobie prostą, ciemno zieloną sukienkę, a mężczyzna garnitur z zielonymi elementami.

-W coś ty się ubrał?- powiedziała na tyle cicho żeby nie zwracać na siebie uwagi gości.

-W ubranie- odpowiedział lekceważąco i wsadził dłonie do kieszeni spodni.

-Kto to jest? Czy nie wyraziliśmy się dość jasno, że masz przyjść sam? Razem z matką mamy już dość twojego buntu- mężczyzna miał szorstki, nieprzyjemny głos. Gdyby nie ich wygląd nigdy nie powiedziałbym, że są spokrewnieni z czarnowłosym.

-Remusie. Muszę z nimi porozmawiać. Idź się napić. Zaraz wrócę- skinąłem głową i czując na sobie wzrok wszystkich ruszyłem do stołu. Kątem oka zauważyłem, że cała trójka wychodzi do jakiegoś pomieszczenia.

Starałem się nie zwracać na siebie uwagi. Nie wiedziałem jak należy się zachowywać w takim towarzystwie. Stałem w jednym miejscu pijąc szampana. Czas mijał wolno, a ja zaczynałem się martwić. Ale nie mogłem nic zrobić więc po prostu stałem wpatrując się w drzwi za którymi zniknęli.

Czy to koniec? || WolfstarOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz