Rozdział III: Krew na regolicie

30 5 11
                                    


Zapiszczało mi w uszach, na na panelu sterowania po otwarciu oczu zobaczyłam swoją krew z uderzenia o niego nosem. Przez moment nie byłam pewna, czy mogę ruszać jakąkolwiek kończyną, ale po chwili odzyskałam czucie. Wowa sprawdził, czy przeżyłam i niestety mi się to udało. Uderzyliśmy w drona wyglądającego na należący do kosmitów, którzy podobnie jak Symulacjoniści chcieli nam odebrać implant. Dron był w kształcie meduzy, który pod przeźroczystą, workowatą powłoką zbudowany był z kokpitu w kształcie mózgu, zaś w miejscu parzydełek znajdowały się zwisające kości kręgosłupa przyozdobione fosforyzującymi, pulsującymi czaszkami.  Chciał rozgnieść nas o inne pojazdy biorące udział ruchu i o ściany kolosalnych budynków. W naszych głowach rozbrzmiała powodująca bolesne pulsowanie skroni  wiadomość.


- Trzy implanty w cenie dwóch. Interesy z wami to przyjemność. Pewnie tak duża jak wasze interesy z Symulacjonistami. Wszystko wskazywało na to, że ktoś chce nas zabić i okraść. Po uderzeniu oponent się wycofał, aby nabrać rozpędu. Z kamery wstecznej dostrzegłam, że dzieli nas jedno uderzenie, abyśmy zostali zgnieceni o betonowo-stalową, zakurzoną czerwonym pyłem ścianę wieżowca. Zdążyliśmy skręcić, kiedy atakujący nas wbił się w budynek. Kosmita się nie poddawał. Skierował się ponownie na nas. Wowa przejął sterowanie nad naszym dronem i rozpędził się w jego stronę. Minęliśmy się, zaś wróg wyhamował przed ścianą budynku i poleciał wzdłuż niej w górę.

- Wyjdź na zewnątrz i stań ze mną sam na sam. To miasto chce widowiska, więc mu je zapewnijmy! – wysłałam wiadomość atakującemu nas kosmicie, mając nadzieję, że liczy na sławę w Świadomości Zbiorowej.

 Oponent wyszedł z pojazdu i stanął na jego górnej klapie wejściowej. Na białą, polietylenową, pozbawioną wyrazu twarz opadały długie włosy, które po bliższym spojrzeniu okazywały się drutami kolczastymi. Z pustych oczodołów wyrastały ciężkiego do określenia gatunku grzyby. Ciało kosmity miało zarówno cechy męskie, jak i żeńskie, ponieważ mimo umięśnionej sylwetki posiadał damskie piersi, a na zakrywającym krocze ubraniu widać było zarys męskich genitaliów. Miasto patrzyło się na naszą walkę. Pod nami wyrosła platforma, zaś nad nami wyświetliły się hologramy czerwonych pasków, których długość kurczyła się na skutek odniesionych obrażeń. Uderzałam go łokciami i niskimi kopnięciami. Osłabiony od kopnięć na uda odsunął się, jego ramię wykręciło się w łokciu na zewnątrz odsłaniając ukrytą w nim wyrzutnię rakiet. Uniknęłam pocisku, który poleciał w stronę znajdującego się za nami budynku. Znajdowała się w nim restauracja, w której posiłki były podawana przez zmechanizowaną aparaturę do organizmu, podczas pobytu świadomości w symulacji. Umożliwiała ona klientom jedzenie sztucznego mięsa w wirtualnym świecie, w którym jako ludzie pierwotni polowali na dzikie zwierzęta. Leżeli na twardych, kamiennych łożach z głowami zamkniętymi w kaskach symulacyjnych. Eksplozja zabiła wielu z nich, a lokal przypominał szaro-krwawe zgliszcza, jakimi dawniej były bombardowane przez bogate imperia ubogie, pustynno-górzyste krainy. Widziałam przygniecioną gruzem pracownicę obsługi, którą zajął się Wowa i Gwardziści ze wsparcia medycznego, nazywani Empatami. Wyglądała, jak antropomorfizowane drzewo, upodlone, jak podczas przemysłowych wycinek i podpaleń tropikalnych lasów ziemskiej strefy równikowej. Krzyczała o pomoc nie mogąc ruszyć rękami w kształcie gałęzi i nogami przypominającymi korzenie. Wyklinała na mojego przeciwnika, a wraz z jej krzykiem, krzyczało całe miasto. Znów podzielone, wściekłe i głodne krwi, mimo własnego krwawienia. Empaci mieli zdolności autoregeneracyjne i dali jej do picia własną krew, a jeden z nich przeszczepiał z własnego ciała uszkodzone organy, aby móc ją ocalić. Jeden z nich, mężczyzna o delikatnych rysach twarzy, włosach jasnych jak słońce pośród chmur Wenus z wydłużonymi, spiczastymi uszami i niewielkim porożem kopytnych ssaków leśnych, w ekstazie wywracającej białka oczu na drugą stronę wycinał z własnego ciała laserami zamocowanymi w palcach fragmenty jelit, mięśni i żeber. Wowa pozbywał się przygniatających ją murów i stalowych zbrojeń. Niestety i dla Empatów Tharsis nie miało litości. Zdobywali oni tylko akceptację wtedy, kiedy oddawali swoje organy i krew bez żadnego znieczulenia, balansując na granicy życia i śmierci. Ich praca spaczona była kultem cierpienia, jako nieodłącznego elementu egzystencji. Brutalność nie dotyczyła tylko walk. Nawet empatia musiała ociekać krwią, aby się sprzedać.  Po wymianie ciosów założyłam mu duszenie ramionami na szyję, zaś nogami skrępowałam jego ręce. Potem trzymając go za włosy najpierw waliłam go kolanami po głowie, a na sam koniec brutalnego tańca, który przypadł świadomości zbiorowej do gustu, wyrwałam mu z głowy jego włosy. Trzymałam je w ręce uniesione do góry, ukrywając swoje obrzydzenie zarówno sobą, nim, jak i oklaskującym mój triumf społeczeństwem. Jego czerwony pasek zniknął, zaś mój się podwoił. 

 - Polowanie na implanty to wasza wina – wymamrotał leżący w podparciu oponent z twarzą przypominającą rozbite w drobinę młotem pneumatycznym kafelki. Zakaszlał krwią, po czym dodał: 

- Zabranie wam implantów to jedyny sposób, żebyście nie usuwali wspomnień. Nikt nie wie już co jest prawdziwe, a co nie i wszystko przez was... - Rzekł ostatkami sił konający kosmita.

Nie wiedziałam co powiedzieć. Pokonany przeze mnie wróg ostatkami sił żegnając się z życiem opluł mnie krwią. Przekornie i charakternie. Platforma, na której się znajdowaliśmy odsunęła się pod nim, zaś on spadł w przepaść, znikając gdzieś pośród mgławic dronów, pajęczyn dróg i wieżowców. Co do tego, że każdy chciał nam ukraść implanty, to podejrzewałam cały czas. Te myśli gdzieś wędrują po całej sieci umysłów, ale są tak nieokreślone, tak tłumione, że trudno je intensywnie odczuć i zapamiętać. Oczywiście w Świadomości Zbiorowej pojawiły się informację najpierw, że zostaliśmy zaatakowani. Później, że zaatakowaliśmy kogoś, a potem w ogóle, że to nie byliśmy my, tylko Symulacjoniści. W dodatku w szeregach Gwardii. Byliśmy ciągle obserwowani i oceniani. Musieliśmy robić spektakl, żeby narzucić narrację wypowiedzi na nasz temat, zanim naprawdę przybierze niekorzystny dla nas kształt. Nie każdy Gwardzista dawał sobie z tym radę. W Świadomości Zbiorowej za byle co każdy okazuje ci zainteresowanie. Na tej służbie trzeba liczyć się z tym, że ważny jest tylko respekt. Część Gwardii, do której należałam Ja, Wowa i wielu innych, nazywani byliśmy Racjonalizatorami. Musieliśmy nie tylko walczyć, ale i zamienić przemoc wokół nas w spektakl, w którym rola warta była nagrody od publiczności. Nie, nie mieliśmy więcej władzy, niż pozostali. Mieliśmy tylko więcej odpowiedzialności do udźwignięcia. 

Ogień amnezjiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz