Rozdział IV: Zew otchłani

24 5 4
                                    


Mając już wracać do naszego drona, Czułam, jak odległe dno, na które spadły kawałki zwłok kosmity woła mnie i wpatruje się we mnie. Nagle znajdowałam się na otwartej przestrzeni prowadzącej w dół prosto do zimnego, jałowego rdzawo-czerwonego regolitu. Przed zewem otchłani nie oddzielał mnie już żaden chodnik, plac, balkon, taras ani dach budynku. Poczułam jak w odruchu bezwarunkowym krążenie odpływa od moich palców stóp dłoni. Ktoś się ze mną skontaktował. Ktoś tam był, a ja czułam, że widzi mnie i Wowę oraz że to on zabił tą dziewczynę. Poza okrucieństwem i złością czułam w tym przekazie telepatycznym kontrastujące z nimi w moim odczuciu przerażające rozbawienie. Czułam, jakby coś we mnie chciało popchnąć mnie w przepaść abym zakończyła swoje życie, a jednocześnie instynkt przetrwania, jak u zaszczutego głodem i zimnem zwierzęcia pomógł mi przywrócić równowagę. Nie da się przekazać informacji, których nie wygeneruje umysł. Zabójca musiał zastanawiać się nad skokiem. Chciał mi pokazać, jakie to uczucie. Byłam przygotowana moim zdaniem dobrze na ataki fizyczne. Ale ciosu psychicznego się nie spodziewałam. Zwłaszcza od kogoś, kto potrafił nawiązać łączność telepatyczną, a jednocześnie być nie do namierzenia. Ci, których zdanie nikogo nie obchodzi z reguły odbierają wszystkie myśli w ilościach hurtowych i przy swoim zerowym wpływie na otoczenie są w nim doskonale widoczni. Ten przypadek zaskoczył wszystkich.


W jednej chwili wszystko minęło. Udało mi się pośpiesznie wejść do naszej latającej ośmiornicy. Spojrzałam na Wowę, żeby opanować emocje. Przekazałam mu myśli, które miałam patrząc w dół. Lęk wysokości. Przerażający bardziej, niż samo poruszanie się na wysokości, w którym miałam spore doświadczenie.

- Wiesz co wtedy ja myślę, jak atakują nas ze wszystkich stron? Że to oni mogli być kiedyś Gwardzistami, być w zmowie i usunąć sobie pamięć, żeby nic nie wyszło na jaw. - Odparł, otwierając niedbałym szarpnięciem paczkę orzeszków z psylocybiną i serotoniną. Po chwili dodał: - Też miałem straszne myśli. Czułem strach, będąc samemu w domu. Czułem, że ten ktoś mnie obserwuje i że mnie nienawidzi. Też miałem natrętne poczucie, że zaraz wyskoczę z okna albo przez balkon. To znaczy, że się do niego zbliżamy, a to wszystko, na stać. Zabił dziewczynę, aby napuścić wszystkich na Gwardię, którą obwinia za to, że każdy o nim zapomniał i nikt go nie zauważa. Tylko sam wydaje się nie zauważać, że równie dobrze mógł być tym właśnie Gwardzistą, który wykorzystał pakiet pomocy psychologicznej i sam sobie to wszystko zawdzięcza. - Wowa na chwilę zracjonalizował napięcie, które we mnie się zebrało, czym skutecznie mnie uspokoił.

Sprawiał wrażenie, jakby już miał pewność, że do świtu, mającego nadejść za niecałą godzinę nic już nam się nie przydarzy. Tharsis wydawało się już padać ze zmęczenia po swojej sadystycznej fazie maniakalnej i kłaść do snu. Już niedługo, słońce miało nacisnąć przycisk pauzy i dać mi w końcu odpocząć.

Ogień amnezjiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz