CHAPTER ONE: WESOŁYCH ŚWIĄT

522 40 26
                                    

Eleven

Siedziałam na parapecie i wpatrywałam się w biały puch za oknem. W rogu pokoju stała ogromna choinka, obwieszona lampkami, bombkami i łańcuchami, pod którą stały pudełka zapakowane w błyszczący papier. Mama Mike'a wykładała na stół ostatnie dodatki, chłopacy z niecierpliwością obstawiali co będzie w ich prezentach, Max siedziała obok, z nudów bawiąc się swoimi włosami, a w powietrzu unosiła się świąteczna aura. Spotkaliśmy się wszyscy w domu Wheelerów. Czekaliśmy tylko na Will'a, Jonathan'a, ich mamę i John'a. Po wydarzeniach w Rosji wszyscy wróciliśmy do Hawkins. Joyce zdecydowała, że do Świąt zostaną na razie w hotelu, a potem pomyśli co zrobić. W końcu w Kalifornii został dom, który kupiła. Mogłaby go sprzedać i zostać z chłopakami tutaj, w Hawkins. Wszystko znów byłoby tak jak dawniej. Ale nie wiem czy Joyce ma równie optymistyczne zapatrywanie jak ja. No a John na razie mieszka z nimi, ale po Świętach pewnie wróci z powrotem do swojego domu. Została tam przecież Alice i jego rodzice, a on nie może mieszkać tu sam.

Jeśli chodzi o Hoppera, wszystko jest już w porządku. Znów mieszkamy w domku w lesie, staram się zostawiać drzwi otwarte na dziesięć centymetrów, w piątki oglądamy Policjantów z Miami, a na śniadanie napawamy się smakiem potrójnej gofrowej fantazji. Wszystko zdaje się być znów na swoim miejscu. 

Z rozmyślań wyrwał mnie dźwięk dzwonka do drzwi i kogoś krzyczącego do Mike'a, żeby otworzył. Pobiegłam razem z nim i wpuściliśmy John'a, Will'a, Jonathana i Joyce do środka. Will miał podkrążone oczy i bladą skórę. Nie wyglądał za dobrze. Zamieniliśmy krótkie spojrzenie i udaliśmy się do salonu, gdzie wszyscy już czekali aż będą mogli złożyć sobie nawzajem życzenia.

Wzięłam głęboki wdech i niepewnie podeszłam do Hoppera.

- Wesołych Świąt... tato. - nie wiedziałam co powiedzieć. Nigdy tego nie robiłam. Czego można życzyć w Święta?

Hopper się uśmiechnął i powiedział:

- Życzę ci wszystkiego dobrego. Żebyś więcej nie musiała przeżywać tego... tego co działo się kilka tygodni temu. I żebyś była szczęśliwa.

Po chwili Hop ruszył w stronę Joyce, a do mnie podszedł John.

- No więc... Moja tajemnicza Jane, albo El... Mam jakoś sentyment do Jane. W każdym razie, życzę ci wesołych Świąt, żebyś nigdy o mnie nie zapomniała, kiedy już wyjadę... I żebyś nie tęskniła, bo wiesz, nie zniósł bym tego... - przerwał, kiedy zauważył, że wpatruję się w niego poirytowanym wzrokiem. - No co?

- Cały czas gadasz o sobie.

- To źle? - powiedział na co tylko westchnęłam.

- Na pewno o tobie nie zapomnę. Ale musisz wrócić, bo Alice i twoja rodzina pewnie bardzo za tobą tęsknią. Ale może jeszcze kiedyś się zobaczymy... - po tych słowach John zamknął mnie w mocnym uścisku. Chyba w końcu doszliśmy do etapu, w którym jesteśmy... dobrymi przyjaciółmi. - Wesołych Świąt, John. - rzuciłam cicho, po czym uśmiechnęliśmy się do siebie i podeszliśmy do innych osób.

Zauważyłam Mike'a zbliżającego się w moją stronę, więc też do niego podeszłam. Stanęliśmy na przeciwko siebie.

- El... Ehm... Chcę ci życzyć wszystkiego najlepszego... Nie, to się mówi na urodziny... - jąkał się. Kiedy jego ciemne tęczówki spotykały się z moim spojrzeniem, odwrócił wzrok.

Złapałam go za rękę i powiedziałam:

- Mike - delikatnie dotknęłam jego policzka, przez co w końcu na mnie spojrzał. - Życzę ci, żeby te Święta były idealne. Żebyś w końcu nie musiał się o nic martwić, o mnie... Żeby wszystko było dobrze i... - cmoknęłam go w policzek. - ja też cię kocham.

Kąciki jego idealnie równych, delikatnie rozchylonych ust, lekko uniosły się ku górze. Przełamaliśmy się opłatkiem, po czym podeszliśmy do kogoś innego.

Były to moje pierwsze Święta. Pierwsze normalne Święta. 

. . .

Złożyłam życzenia prawie wszystkim, oprócz Will'a. Nie mogłam go nigdzie znaleźć. Wyszłam na korytarz, który był równie zawalony świątecznymi ozdobami, co salon.

- Will?! Jesteś tu? - zapytałam, ale odpowiedziały mi tylko przytłumione odgłosy rozmów zza ściany.

Szłam korytarzem, wpatrując się w lampki rozwieszone pod sufitem.

- El? - ktoś dotknął mojego ramienia, więc przestraszona odskoczyłam, przewracając przy tym tego kogoś, który pociągnął za sobą mnie.

Szybko się podniosłam, aby zobaczyć kogo przewróciłam. Był to Will. Podałam mu rękę i oboje wstaliśmy.

- Nie chciałem cię przestraszyć...

- Nie, to ja jestem zbyt przewrażliwiona, ty tylko mnie dotknąłeś... - rzuciłam. - Chciałam z tobą porozmawiać. I złożyć ci życzenia. - Will wpatrywał się we mnie, jego oczy lśniły w półmroku, który dawały jedynie świąteczne lampki. - Jak się trzymasz po tym wszystkim?

- Jest... ok.

- Ale nie wyglądasz ok.

- Mało spałem.

- Dlaczego?

- Nie mogłem zasnąć.

- Ja też ostatnio mało śpię. - powiedziałam. - Od czasu właściwie samej przeprowadzki zaczęłam mieć problemy ze snem. Kiedy tylko zamykam oczy... przypominam sobie to wszystko.

- No to tkwimy w tym razem. - szepnął. I chyba po raz pierwszy odkąd się poznaliśmy, poczułam, że naprawdę się rozumiemy. Że właściwie to wiele mnie łączy z Will'em. I nie jest tylko tym przerażonym chłopakiem, ale także... moim przyjacielem.

Staliśmy bardzo blisko siebie. Patrzałam na jego twarz oświetloną jedynie kolorowym światłem lampek. Zauważyłam, że patrzy się w górę, więc ja też uniosłam wzrok.

- Jemioła. - powiedział cicho. Nad nami wisiała liściasta gałązka. W telewizji ludzie zawsze się pod tym całowali, ale my... sama nie wiem.

Will powoli się do mnie zbliżył. A ja... nie wiem, zrobiłam to pod wpływem chwili... Nie odsunęłam się. A on... delikatnie złączył nasze wargi w krótkim pocałunku. Jego usta były jednocześnie zimne i ciepłe, mokre i suche. 

Po chwili odsunęliśmy się od siebie. Mój oddech gwałtownie przyśpieszył i zakręciło mi się w głowie. Will wpatrywał się w moje oczy, a ja nie potrafiłam oderwać od niego wzroku. Czułam się dziwnie, czułam jednocześnie mnóstwo różnych emocji, których nie potrafiłam określić. To przecież tylko jeden pocałunek, taka Świąteczna tradycja... Mimo to, czułam, że coś jest nie tak. Czułam się nieswojo. Zawroty głowy nie ustępowały i zaczęłam tracić równowagę. Oparłam się o najbliższą ścianę.

- El, nic ci nie jest? - słyszałam głos Will'a jak przez mgłę. Nie wiedziałam co się dzieje. Złapałam się za głowę i osunęłam na ziemię. - El? 

Nagle usłyszałam głośny huk i dźwięk pękającego szkła. Will w ostatniej chwili zdążył zakryć twarz, a dookoła zrobiło się zupełnie ciemno. Kilometry lampek na suficie, w jednej chwili rozprysły się tuż nad nami. Usłyszałam krzyki pozostałych osób i ich kroki zbliżające się w moją stronę. Ale ja nie byłam w stanie nawet otworzyć oczu. Moje serce waliło jak oszalałe. Starałam się uspokoić, jednak po moim policzku spłynęła pojedyncza łza. Ostatnie co pamiętam do dotyk czyiś rąk, krzyki i dźwięk syren.

"- Eleven, musisz uważać. On będzie chciał cię znaleźć. Dał ci coś co... Twoje moce... Sama zobaczysz. Ale musisz być ostrożna... Czasem możesz zrobić coś nad czym nie będziesz w stanie zapanować."

------------------------------------------------------------

Hejka kochani! Tak, w końcu się za to zabrałam. Będzie kontynuacja "Stranger Things sezon 4", o którą tak prosiliście. To jest na razie taka zapowiedź. Jak wbijecie tutaj 20✰, pojawi się kolejny rozdział.

Mam nadzieję, że ta książka będzie lepsza niż poprzednia, bo tak jak już wspominałam, na tamtej się tak naprawdę uczyłam. Teraz mam już większe doświadczenie i mam nadzieję, że ktokolwiek będzie chciał to przeczytać...

Kocham i do następnego <3

Stranger Things sezon 5Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz