Garmadon był wkurzony! Tak bardzo, że nie potrafił opanować swojej mocy, która wybuchała raz za razem, gdy dotykał Megabroni. Nie mógł wymyślić ani jednego dobrego planu.
Gdyby tylko ten głos przymknął się i nie szeptał ciągle, by niszczyć, niszczyć, niszczyć...
Wtem do głowy wpadła mu myśl, że wcale nie musi być pierwszy. Może robić wszystko po cichu, z ukrycia. Przecież nie liczy się droga do celu, a efekty i ogólny odbiór jego dzieła. Będzie śledził ninja, aż nie nadarzy się okazja, by ich wyeliminować z zaskoczenia.
Humor mrocznego Lorda zauważalnie się poprawił. Zadarł głowę do góry, stojąc na szczycie najwyższego wieżowca w Ninjago. Stąd łatwo wypatrzył na niebie statek. Obok niego z kolei latała jakaś dziwna maszyna?
Ach! Samuraj X! - pomyślał, wrogo wpatrując się w mały punkcik na widnokręgu.
Gdy uciekał po nieudanym ataku na muzeum, omal nie wpadł w zasadzkę. Oprócz uciążliwych ninja pojawił się nowy gracz - Samuraj X - a jak widać, sprzymierzył się z przebierańcami.
A może to jeden z nich? Chociaż który?
Cała czwórka i jego młodszy brat byli obecni podczas ostatniego ataku z dinozaurem. W takim razie pozostaje... dziewczyna?!
Czy to jest w ogóle możliwe?
Niby Nya ma jakieś tam umiejętności budowania maszyn, w końcu ktoś musiał poskładać w całość statek. Nawet Garmadon domyślił się, że Perła Przeznaczenia nie pojawiła się znikąd. W takim wypadku dziewczyna mogła złożyć latającego robota i być Samurajem X. Nic nie stoi jej na przeszkodzie bawić się w bohatera. Statek może lecieć na autopilocie, takie technologie nie są już nowinką. Podobno jakiś wynalazca Borg wprowadził na rynek nawet prototyp laserowej broni!
Garmadon podążał śladami ninja, docierając do... Mega-Potwornego Parku Rozrywki?
Naprawdę?! Ninja nie mają, co robić, tylko bawić się? - sarknął w myślach, dogłębnie wstrząśnięty dziecinnością ninja. W końcu to była tylko banda nastolatków, którzy pewnie dopiero osiągnęli pełnoletność. Smarkacze!
Lord nie mógł uwierzyć własnym oczom. Mrugał, przecierał je, lecz widok parku rozrywki nie znikał, a wręcz stawał wyraźniejszy z każdym krokiem. Patrzył, jak kolorowi przebierańcy rozbiegają się w różnych kierunkach. Wtedy zauważył fioletową sylwetkę migoczącą wśród zwykłych ludzi.
Pythor! Ten cholerny drań! - chciał syczeć i pluć jadem jak prawdziwy Wężon, lecz powstrzymał się. Im mniej łączy go z Anakondowcem, tym lepiej.
Wężon niósł w rękach małe zawiniątko. Wyglądało jak nóż lub sztylet zabezpieczony przez owinięcie szmatką. Ninja rozglądali się za Pythorem, biegając wokół tłumu i robiąc zamieszanie. Mimowolnie Garmadon zastanawiał się, czy są tak ślepi, że nie widzą Wężona, czy to on jest wyczulony na magię i dostrzega niewidzialnego Anakondowca. Już nie wiedział i chyba wolał nie znać odpowiedzi. Bo jeśli ta pierwsza jest prawdziwa, to woli nie mieć świadomości, że przegrywa z gorszymi od siebie.
Potem szukanie Wężona przemieniło się w bójkę, choć krótkowzroczność ninja nie zna granic. Potykali się o biegające dzieci, ludzi czekających na wstęp na atrakcje i co rusz coś odwracało ich uwagę. A to budka z watą cukrową, a to przejeżdżająca kolejka. Pozwolili Pythorowi uciec z Ostrzem Hipnokobr, jak usłyszał Garmadon. Anakondowiec zniknął na dobre, a ninja po raz kolejny odnieśli porażkę.
Lord znał ten artefakt. Jedno z tejemniczych Ostrzy, które mogą uwolnić legendarnego Pożeracza Światów. Tego samego, który ugryzł młodego Marmaduke'a, przemieniając go w nikczemną istotę. Mało osób znało tę historię i powstanie Lorda Garmadona. Ludzie myślą, że źli powstają znikąd, a tak naprawdę zawsze istnieje powód, dlaczego tacy są.
CZYTASZ
Różne oblicza || Ninjago
FanfictionMłody Lloyd Garmadon chciałby być taki jak jego ojciec. Potężny, szanowany, podziwiany... Jednak ninja zawsze potrafią pokrzyżować mu plany, a Wężonowie nie zachowują się do końca tak, jak tego od nich oczekiwano. Dodatkowo dochodzi kwestia nadopiek...