Rozdział 6

307 22 0
                                    

Jay zorientował się, że coś nie gra dopiero po fakcie. A wtedy już było za późno.

Badali wspólnie z Nyą szkielet zabrany z grobowca Anakondowców, gdy oparł się o blat i niechcący ukłuł kłem. Myślał, że to nic takiego. Wężon jest trupem i nie zatruje się. Nic mu nie będzie i mogą lecieć dalej w stronę miasta Ninjago.

Przeliczył się i to grubo. Zane odkrył skład kości Wężonów i powiedział, że kły wchłonęły jad, nabierając jego właściwości. Każde, nawet najmniejsze ukłucie lub kontakt z trucizną, zamienia cię w Anakondowca.

Jay panikował, ale sytuacja była wprost katastrofalna. Nie chciał prosić Pythora o pożyczenie berła. Wiedział, jak wielką obsesję ma na jego punkcie Wężon. Całymi dniami mógłby wpatrywać się w złote berło, podziwiając kształty i gładką, fakturę artefaktu.

Niebieski ninja nie ufał Pythorowi, bo wydawał się fałszywie przymilny. Jakby nie był szczery, a cel jego pobytu na Perle Przeznaczenia nieco odbiegał od wyobrażeń ninja.

Inni tego nie widzieli, co potwornie denerwowało Jaya.

Wu zamknął się w swojej kajucie, a Nya była zbyt zajęta naprawami statku. Kai był zbyt zaślepiony wizją zwycięstwa nad Garmadonem, mając u boku Anakondowca. Z kolei Cole'a nie obchodziła sytuacja lub nie chciał się w nią mieszać. Chłopak wzruszał ramionami, choć zmarszczone czoło mówiło o dobrze skrywanym zmartwieniu. Jay miał nadzieję, że Zane zauważy, lecz nindroid był zbyt uprzejmy i łatwowierny, żeby wyszło mu to na dobre.

Dlatego Jay - będąc tak przewrażliwionym na punkcie Wężonów - starał się ukraść berło.

Co nie wyszło tak, jak zaplanował. Pythor przyłapał chłopaka w swojej kajucie, gdzie leżało berło. Nie mając wymówek palnął jakąś głupotę i od tej chwili Wężon bacznie przyglądał się każdemu ninja. To była stracona szansa na uzyskanie antidotum po cichu.

Kilka godzin później skóra Jaya przybrała fioletowy odcień, a policzki nosiły znamiona łusek. Z tyłu zaś znalazł delikatne zmiany w kości ogonowej, która zaczęła go boleć, jakby wyczuwała, że musi dostosować się do możliwości zamiany w ogon. Zasłonił te zmiany ubraniem i włosami, ale Jay skrycie był na skraju rozpaczy. Próbował wszystkiego, by zdobyć antidotum, czym tylko przyciągną uwagę ninja i Nyi.

Chłopaki stwierdzili, że jego drobne dylematy nie są warte uwagi, lecz Nya zorientowała się, że problem sięga głębiej niż widać. Pytała i szukała wskazówek nietypowego zachowania Jaya, lecz nic nie znalazła oprócz tego, że jest lato i lecą nad pustynią, a chłopak ubiera długi rękaw.

- Jay, co się dzieje? - Naciskała, chcąc poznać odpowiedź. Mieli chwilę wolnego i zatrzymała chłopaka, zamykając się z nim w jednej z nieużywanych kajut.

- Nic takiego. - Rzucił sfrustrowany, chcąc przeczesać palcami włosy, lecz w ostatniej chwili przypomniał sobie, dlaczego muszą zakrywać mu twarz.

- Proszę, powiedz mi. Martwimy się o ciebie. - Mówiła Nya.

Martwimy. My. Nie ja - pomyślał smutno Jay. Może Nya nie lubi mnie w ten sam sposób jak ja ją?

- N-nic. - Wyjąkał, a nagły ból przeszył mu język. - Ałć! - Myślał, że się w niego ugryzł, lecz wyczuł dziwne rozwidlenie na czubku.

- Jay? Co się dzieje? - Nya dotknęła lekko policzka chłopaka i westchnęła zaskoczona. Chłopak odskoczył jak poparzony, a włosy rozsunęły się ukazując fioletową, wężową skórę. - Och!

- Ja... T-to... nie tak jak myślisssz, Nya! - Jay miał ochotę płakać. Nic mu się nie udawało, a teraz jeszcze syczał!

- Dlatego Pythor tak nam się przygląda i chroni berło. Musiałeś próbować je ukraść. - Dziewczyna uśmiechnęła się czule do chłopaka, a w jego wnętrzu coś się zacisnęło w supeł. - Mogłeś nam powiedzieć.

Różne oblicza || NinjagoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz